Całka na drzwiach, to był strzał w dziesiątkę. Wystarczyło ogłosić, że nowa, nikomu nieznana restauracja daje obiad za darmo każdemu, kto rozwiąże równanie i natychmiast o Anatomii zrobiło się głośno. Fakt, studenci matematyki mieli tu używanie, kuchnia wydała kilkadziesiąt darmowych posiłków, a właściciel (żeby nie pójść z torbami) musiał sięgać coraz głębiej do matematycznych opracowań (i godzinami główkować, jak jeszcze bardziej skomplikować zadanie), ale było warto.
Anatomia, choć powstała w styczniu tego roku, nie jest miejscem anonimowym. Ile w końcu knajp w Krakowie tworzonych jest przez matematycznych zapaleńców, którzy na ścianie wieszają wizerunek kota utworzony z wykorzystaniem Ciąg Fibonacciego, na każdym stoliku stawiają "π" albo inną „Σ”, a przed lokalem, kredą na chodniku wypisują ciąg znaków, który z pewnością ma jakieś głębokie znaczenie, ale dla większości przechodniów jest zrozumiały mniej więcej jak chińszczyzna, ewentualnie egipskie hieroglify.
To miejsce bez wątpienia przyciąga ciekawych ludzi. Wymyślił je matematyk zapaleniec, ale szefem kuchni jest osobowość diametralnie odmienna. Artysta. Specjalizuje się w podrobach i malarstwie realistycznym. To on wpadł na pomysł „Lekcji anatomii” według Rembrandta. Świnia nad którą pochylali się krakowscy kucharze do dziś budzi zaciekawienie kajakarzy i pasażerów wodnego tramwaju.
W Anatomii pracował też filozof. Jak powiedział mi właściciel tego przybytku, na początku świetnie sprawdzał się na zmywaku, później za bardzo zaczął filozofować i jego drogi z lokalem się rozeszły. Od niedawna w gotują tu również gruziński fizyk i psychoterapeutka, to w związku z nowym pomysłem na restaurację. Aż do odwołania ma w niej teraz królować kuchnia kaukaska. Testowałem, warto spróbować, podobno najbliższa restauracja z tak oryginalnym menu znajduje się w Tbilisi.