Od poniedziałku, przy zachowaniu rygorów sanitarnych, otwierają się kawiarnie i restauracje. Restauratorzy są zadowoleni z decyzji władz miasta o obniżeniu opłat za ogródki, ale mimo to przerwa w działalności i brak turystów sprawią, że część z nich nie przetrwa.
Reklama
W ścisłym centrum Krakowa i na Kazimierzu koszt prowadzenia restauracji jest bardzo wysoki: sam czynsz to wydatek od 30 do 70 tysięcy miesięcznie. Obniżenie przez miasto o 20% opłat za ogródki letnie zostało bardzo dobrze przyjęte przez restauratorów. Został również uwzględniony ich postulat dotyczący możliwości powiększenia ogródków o dodatkowe stoliki, tam, gdzie będzie to możliwe.
To jednak nie wystarczy, by wszyscy restauratorzy przetrwali kryzys. "Prywatni właściciele kamienic nie są skłonni do obniżki czynszu, w niektórych przypadkach zgodzili się jedynie na odroczenie płatności. W dodatku nie wszyscy otrzymali pomoc w ramach tzw. "Tarczy antykryzysowej" - mówi w rozmowie z Life in Kraków Dawid Drwal, restaurator, autor petycji Realna Pomoc Dla Krakowskiej Gastronomii.
Turyści jeszcze długo nie wrócą do Krakowa, restauratorzy muszą więc walczyć o lokalnego klienta. "Możliwości odrobienia strat są niewielkie. Na pewno nie możemy podnosić cen, wręcz przeciwnie; będziemy się starać przyciągnąć krakowian specjalnymi promocjami" - zapowiada restaurator.
Jego zdaniem co piąta restauracja w Krakowie nie przetrwa obecnego kryzysu, a to poważna strata dla całego miasta. Rocznie z opłat koncesyjnych każdy lokal odprowadza średnio ok 30 tys. złotych do miejskiej kasy. Dadzą radę tylko najsilniejsi.
Od poniedziałku 18 maja restauracje i kawiarnie mogą być otwarte, ale w rygorze sanitarnym. Kelnerzy i barmani, oprócz maseczek czy przyłbic, obowiązkowo muszą zakładać rękawiczki. A między kolejnymi stolikami i klientami musi być zachowany dwumetrowy odstęp. Każdy stolik po wizycie klienta musi być dokładnie zdezynfekowany. Rząd określił też limit miejsc w lokalu - na każdych czterech metrach kw. może przebywać tylko jedna osoba.
Reklama
