Kiedyś napisałem, że na Podhalu prawo budowlane się nie przyjęło. Dziś przeczytałem, że nie przyjęło się również płacenie w autobusach komunikacji miejskiej. Miejskiej? Chyba w miejskiej jednak.
Reklama
Przeczytałem właśnie w Gazecie Krakowskiej, że w stolicy naszych gór był jeden (słownie jeden) kontroler biletów w tejże komunikacji. Mieszkańcy korzystający z taboru komunikacyjnego znali go. I wiedzieli kiedy będzie kontrolował. Dlatego kiedy wysiadał z autobusu informowali nowowchodzących „nie musicie kupować biletów – kontroler wysiadł".
Władze Zakopanego postanowiły sytuacji zaradzić i zatrudniono jeszcze trzech. Do tej pory gospodarze miasta dopłacali do komunikacji miejskiej 8 milionów złotych. Oczywiście kontrolerom też coś trzeba będzie zapłacić, ale gdzie tu porównanie z rachunkiem ośmiomilionowym. No więc to się nie przyjęło w Zakopanem, ale ma być ukrócone. Co jeszcze?
Opowiadał mi ceper mieszkający stale w Zakopanem, będący jednocześnie właścicielem wypożyczalni nart, że kiedy narty przez niego wypożyczane były już „zjeżdzone” to znaczy nie nadawały się do dalszej służby w wypożyczalni, postanowił oddawać je w prezencie młodzieży. I oddawał. Do czasu.
Przekonał się bowiem, że ci którym te narty za darmo oddawał, sprzedawali je. Toteż jak przyszli po kolejną partię nart powiedział: „wy te narty sprzedajecie – to ja wam nie będę ich dawał” i usłyszał w domofonie (tak się porozumiewali): „patrz go...( tu słowo powszechnie uważane za obleżywe ) mo a nie do". Czyli nie przyjęło się w Zakopanem dawanie za darmo.
Jak już kiedyś pisałem jestem z Zakopanem bardzo związany. Mimo, że z siostrą mieszkaliśmy we Wrocławiu, rodzice nas wozili na każde wakacje do Zakopanego. Tam mieszkaliśmy u cioci Danki. Ciocia ceperka, ale mieszkająca tam od lat. Kiedyś opowiadała jak szła po Krupówkach i zobaczyła jak w pięknym amerykańskim samochodzie siedział znany w górach (albo jak górale mówią „górak”) przewodnik. Nie pamiętam jego nazwiska. Kiedy zobaczył ciocię zaczął opowiadać: „wis Danka mój ojciec zawse pedoł z ciebie Józiek to będzie albo wielki pan, albo wielkie gówno i patrz sprawdziło się". Czyli jeszcze w Zakopanem nie sprawdziła się alternatywa.
P.S. Nie przyjęło się w Zakopanem podawanie w Tygodniku Podhalańskim o tej sytuacji. Mam na myśli sytuację dotyczącą kontrolera. Miałem Tygodnik dziś w ręce ani słychu, ani widu ….Ale może było wczoraj...