W OPINII

Nietypowa aktywność prokuratora, "zdarzyło się, że wyskoczył do mnie człowiek z nożem"

opublikowano: 24 MARCA 2024, 06:02autor: Daniela Motak
Nietypowa aktywność prokuratora, "zdarzyło się, że wyskoczył do mnie człowiek z nożem"

Zdjęcie budynku dawnej fabryki waty i opatrunków chirurgicznych przy ulicy Parkowej w Podgórzu, założonej przez pioniera przemysłu farmaceutycznego w Galicji; opis pomnika Marii Konopnickiej, autorki Roty i wzmianka o pierwszym publicznym wykonaniu pieśni przez 400 osobowy chór; opis terenu, na którym powstał Park im. Wisławy Szymborskiej, a który od XIX w. był placem apelowym przy koszarach wojskowych I Armii Austro – Węgier... To tylko trzy przykłady spośród setek wpisów o historii Krakowa na Facebooku i Twitterze (dzisiaj X) autorstwa Piotr Kosmatego, prokuratora, rzecznika Krajowej Szkoły Sądownictwa i Prokuratury w Krakowie, wykładowcy uniwersyteckiego.

 

Daniela Motak, Life in Kraków: Przygotowuje Pan takie wpisy od lat. Aktywność w mediach społecznościowych nie kojarzy się raczej z prokuratorami i prokuraturą, skąd więc takie hobby? 

Prokurator Piotr Kosmaty: Jestem prawnikiem, ale od zawsze kochałem historię, no i od zawsze jestem stąd, z Krakowa. Od dziecka chodziłem po tych ulicach i  od nich zacząłem. Pierwsze wpisy pokazywały miejsca związane z moim dzieciństwem i młodością, wracałem do nich i myślałem: Może by opowiedzieć innym, jak tu jest ładnie?” Zacząłem robić zapiski, zacząłem publikować i szybko pojawiły się duże zasięgi, szczególnie na Twitterze (dzisiaj X), na którym zaczynałem. Rozniosło się co robię, ludzie sami zaczęli do mnie zgłaszać - czy to przez Facebooka, czy przez znajomych - że jest u nich coś ciekawego i że można by o tym też opowiedzieć. To było niesamowicie miłe. 

Nawet powiem, że burmistrzowie i prezydenci ościennych miast często pytali, czy nie opisałbym ciekawych miejsc u nich - na przykład organów w Olkuszu, najstarszych w Polsce. Odezwał się też burmistrz Dobczyc, bo mają tam piękny dworek. To bardzo miłe.

Skąd Pan  czerpie wiedzę? Bo w wielu przypadkach nie wygląda to na cytowane z Wikipedii.

Najczęściej udaje mi się znaleźć inne źródła. Jak wspomniałem, pamiętam miejsca, które obserwowałem jako młody chłopak, które znam z własnego doświadczenia, na które sam się natknąłem i dlatego o nich napisałem.

Drugim źródłem mojej wiedzy są ludzie, często rozmawiam ze starszymi ludźmi. Opowiadają mi o rzeczach, których nie można znaleźć w żadnej książce, mają bardzo cenną wiedzę, wiedzą o nieznanych innym sprawach. Choćby ostatnio - powiedzieli mi, że w Mogile, w Nowej Hucie przy Kombinacie, wciąż znajduje się fragment drogi, wyłożonej kostką brukową, którą w 1939 roku uciekała jakaś kompania Wojska Polskiego. Zachowało się 20 metrów tej kostki…Nigdzie Pani tego nie znajdzie, to jest relacja człowieka, który jest już bardzo stary, był tam jako dziecko i widział to na własne oczy.

Planuje Pan, jakie miejsca Pan odwiedzi?

Nie, to jest, jak to mówią młodzi ludzie, tak zwany spontan. Nie robię też tego metodologią wziętą ze studiów, nie planuję jakoś szczególnie, to całkowity spontan. Rozmawiałem kiedyś z profesorem historii, który powiedział, że właśnie na tym polega moja przewaga nad innymi piszącymi podobne rzeczy, że to jest inne, że nie powielam tego, co wszyscy. Bardzo przyjemnie było usłyszeć coś takiego.

Reklama

Ale muszę też powiedzieć, że czasem jest trochę mniej miło, bo zdarzały mi się różne sytuacje, również niebezpieczne. Bodajże na Radziwiłłowskiej, gdy robiłem post o mieszkaniu Wisławy Szymborskiej, wyskoczył do mnie człowiek z nożem i chciał mnie zaatakować, bo stwierdził, że robię zdjęcia, a oni mieli tam jakąś melinę i uznali, że ich rozpracowuję. To było bardzo niebezpieczne, na szczęście wiem, jak się zachować w takich sytuacjach, więc załagodziłem to i odszedłem.

I ostatecznie post powstał?

Post: https://x.com/PKoslex/status/1763796187583250843

Pamiętam też inną ciekawą sytuacje - chyba na Bonarce jest budynek stacji kolejowej, którą przed wojną wykorzystywało Wojsko Polskie. Stał tam jeden z pociągów pancernych należących do polskiej armii. Robiłem zdjęcia temu budynkowi, a w nim do dzisiaj mieszka kilka rodzin. Była zima, więc palili w piecu i wyszedł do mnie jakiś gość i powiedział, że bardzo dobrze, że w końcu przybyłem, bo on już wiele razy pisał do urzędu miasta, że ma  listę, kto tu pali w nocy i jakimi  śmieciami, z którego jest mieszkania i tak dalej, i że bardzo się cieszy, że się wreszcie zabraliśmy za to. No więc zdarzają się różne, czasem groźne, czasem ciekawe sytuacje, bez końca by można opowiadać. 

A zechce pan zdradzić które miejsca są związane z pana dzieciństwem?

Aleja Waszyngtona, okolice Kopca Kościuszki... Jako młody chłopak chodziłem tam, nie będę ukrywał, na randki. Tam się chodziło, bo tam było bardzo romantycznie, dziewczyny bardzo lubiły Lasek Wolski! W pobliżu są też Skały Panieńskie i źródełko, to bardzo fajne miejsce, spędzałem w nim sporo czasu, więc jeden z pierwszych wpisów zrobiłem o Skałach Panieńskich. Pamiętałem też Most Retmański, tam gdzie Wilga wpada do Wisły, niedaleko Hotelu Forum.

Po szkole szliśmy na początek ulicy Krakowskiej, gdzie była piekarnia i kupowaliśmy bagietki, to był wtedy rarytas, bo to były inne czasy, nie tak jak teraz, gdy można łatwo kupić wszystko. Z tymi bagietkami szliśmy pod Most Retmański, siedzieliśmy pod mostem i jedliśmy. No i teraz, po latach przychodzi mi do głowy - jak tam było fajnie pod tym mostem! Poczytałem o nim i okazało się, że to bardzo historyczna kwestia. I tak to się zaczęło - od Lasku Wolskiego, Kopca Kościuszki, Starego Podgórza, bo chodziłem do szkoły nr 26 w Podgórzu, od ulicy Krakowskiej - miejsc, związanych z moim dzieciństwem.

Post: https://x.com/PKoslex/status/1768125165097959909

Robi więc Pan to dla innych, ale też trochę dla siebie? 

Tak można chyba powiedzieć, bo największą satysfakcję mam wtedy, kiedy chodzę po mieście, robię zdjęcia i podchodzi do mnie człowiek z partnerką, z małym dzieckiem w wózku i mówi - O, to pan! To pan to pisze na Twitterze! Skąd Pan to bierze to wszystko? Ale to nawet nie o to chodzi, że mnie rozpoznał, tylko o to, że on, jak większość tych młodych ludzi - bo to było na Ruczaju akurat, na tamtejszym osiedlu Europejskim - był przyjezdnym. Podziękował mi i powiedział: - Ja, moja żona, moi koledzy z którymi pracuję w korporacji, jesteśmy z różnych stron Polski, nie z Krakowa.

Nie mamy pojęcia o historii miasta, nikt z nas nie ma już teraz czasu, żeby siadać do książek i zgłębiać wiedzę, a dzięki Panu, jak mamy przerwę w pracy na kawę czy lunch, to siadamy przy komputerze i poznajmy historię Krakowa w krótkich tekstach, bardzo interesującą. To jest moja największa atrakcja w ciągu dnia w tygodniu pracy. Bardzo miło jest coś takiego usłyszeć i to mnie nakręca, a także to, że z Panią o tym rozmawiam, że ktoś się tym zainteresował, bo są momenty, że mam dość. Mam mnóstwo swoich zawodowych obowiązków, a przygotowywanie wpisów wymaga dużej dyscypliny - trzeba pojechać na miejsce, zrobić zdjęcia, mieć trochę czasu…

Jutro na przykład jadę wcześnie rano, przed pracą, na ulicę Felicjanek. Jest tam knajpka w której nagrywano sceny z filmu na podstawie słynnej książki Jerzego Pilcha “Pod Mocnym Aniołem”. Na potrzeby filmu, ileś lat temu, zamieniono ją właśnie w knajpę Pod Mocnym Aniołem. W filmie jest scena, w której Jerzy Pilch wchodzi do lokalu. I o tym miejscu zrobię wpis.

A co do zawodowych obowiązków - prokurator, prokuratura - to brzmi bardzo poważnie, kojarzy się z trochę zamkniętą  instytucją, która nie bardzo chętnie bywa obecna w mediach społecznościowych. Jak Pana koledzy patrzą na pańską działalność? 

Pozytywnie, wielu z nich polubiło mi to na Facebooku. Niektórzy mi zazdroszczą, bo jeden mój wpis powoduje takie zasięgi, że nawet jak oni napiszą czy ogłoszą coś spektakularnego, to zainteresowanie nie równa się do moich zasięgów.

Ja też, jak Pani wie, często spotykam się ze studentami, którzy mnie zapraszają, chcą i lubią mnie słuchać, może dlatego, że używam prostego języka i - mam nadzieję - nie przynudzam. I oni też to śledzą. Mieliśmy  duże spotkanie na UJ, to było bardzo miłe, bo przyszło tylu studentów, że siedzieli nawet na schodach i na korytarzu, byłem więc bardzo dumny z siebie, ale zmierzam do tego, że zaczęli od pytań o moje wpisy, wtedy akurat, pamiętam, że zrobiłem post o  schodach przy Moście Grunwaldzkim, z cytatami z Czesława Miłosza więc studenci pytali mnie też, czy interesuje się poezją i duża część tego naszego stricte prawniczego spotkania została poświęcona moim wpisom.

Generalnie - nie spotkałem nikogo, kto by powiedział, że to, co robię, jest głupie albo żeby tego nie robić, bo nie wypada. I myślę też, że każdy, kto wykonuje taki zawód, jak ja musi mieć odskocznię, bo inaczej zwariuje, bo nie da się żyć cały czas w podsłuchach, w bandytyzmie, blisko całego tego zła, z którym mamy do czynienia w pracy. Więc - mnie to daje odskocznię, a ludziom się podoba - i  tym bardziej jest mi miło.

 Reklama

A wracając do Pana zasięgów w mediach społecznościowych - rozumiem, że newsy z prokuratury, jakie by nie były, nie mogą się równać z zasięgami Pana opowieści o Krakowie? 

Raz zrobiłem post i to co, się nastąpiło później, całkiem mnie przerosło, do dzisiaj nie wiem, jak to się stało. Napisałem o najstarszym zachowanym budynku mieszkalnym w Krakowie, czyli o obecnej plebanii przy parafii św.Krzyża. Część jego murów pochodzi chyba z XIII wieku, co czyni go najstarszym zachowanym budynkiem w Krakowie, poza kościołami. I - żebym nie nie skłamał - w ciągu jednego dnia miałem ćwierć miliona wyświetleń. Ćwierć miliona!

Na Twitterze, bo na FB  publikuję mniej i mniej mam tam odsłon. Potem tego tweeta podała dalej ambasada RPA, podały jakieś instytucje i użytkownicy w Kanadzie i w ciągu tygodnia było ponad pół miliona. A ja do dziś nie wiem, jak to się stało! I potem długi czas skutek był taki, że czego bym nie wrzucił,  to w ciągu parunastu godzin  miałem po 30 - 40 tysięcy wejść. A teraz już utrzymuję stały standard zasięgów. Ale nie to jest najważniejsze, zasięgi nie mają aż takiego znaczenia, to jest dla mnie przede wszystkim zabawa.

Pan wykorzystuje jasną, dobrą stronę mediów społecznościowych, a nie martwi Pana to, że jest w nich dużo hejtu, nienawiści, że ludzie używają ich do zupełnie innych celów niż Pan?

Oczywiście, że to wiem i widzę, ale myślę, że zyskuję, robiąc dokładnie na odwrót, bo ludzie potrzebują oddechu, odpoczynku. Na szczęście nie jest tak, że wszyscy tylko hejtują, nikt z nas nie jest tak zły, że potrafi 24 godziny na dobę tylko nienawidzić, jaki by nie był, więc i dla wpisów takich jak moje, jest wciąż miejsce. Wszyscy potrzebujemy pozytywnych opowieści. 

Post: https://x.com/PKoslex/status/1766330969122845158

W ramach naszej witryny stosujemy pliki cookies w celu świadczenia Państwu usług na najwyższym poziomie, w tym w sposób dostosowany do indywidualnych potrzeb. Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Możecie Państwo dokonać w każdym czasie zmiany ustawień dotyczących cookies.

Polityka Prywatności