W OPINII

Śmieją się, że to będzie grzebowisko imienia Małgorzaty Jantos, ale ja tego nie odpuszczę!

opublikowano: 3 MARCA 2024, 09:35autor: Daniela Motak
Śmieją się, że to będzie grzebowisko imienia Małgorzaty Jantos, ale ja tego nie odpuszczę!

Po 16 latach od powstania pomysłu radnej Małgorzaty Jantos, żeby w Krakowie utworzyć grzebowisko dla zwierząt domowych doszło do …pierwszego spotkania w tej sprawie. Uczestniczyli w nim urzędnicy, zastępca prezydenta miasta i pomysłodawczyni zwierzęcego cmentarza. - Stanęło na niczym, ale jestem niepoprawną optymistką i teraz wierzę jeszcze mocniej, że miejsce pochówku zwierząt powstanie w Krakowie. Zrobi to nowy prezydent, niezależnie od tego, kto nim będzie - przekonuje Małgorzata Jantos w rozmowie z Life in Kraków. I dodaje: - Jako “ta wariatka od zwierząt” nie odpuszczę. Zwierzęta doczekają się w Krakowie swojego cmentarza. 

Reklama 

Daniela Motak, Life in Kraków: Gdy umawiałyśmy się na rozmowę o losach grzebowiska dla zwierząt w Krakowie, napisała Pani: to jest najsmutniejszy mój projekt. A jednak wciąż jeszcze wierzy Pani w jego powodzenie?

Ależ oczywiście! Jestem spod zodiakalnego znaku Barana, a to oznacza niepoprawny optymizm, więc tak, wierzę. Teraz wierzę jeszcze mocniej, bo myślę, że zrobi to nowy prezydent miasta. A ponieważ ludzkie pochówki idą w stronę kremacji, odstępuję od pomysłu grzebowiska i chcę zastąpić je kolumbarium, ulokowanym na zielonym terenie o parkowym charakterze.

Niech się nazywa: Nasi zwierzęcy przyjaciele i przeprowadza kremacje zwierząt, ale nie takie jakie znamy teraz, sprowadzające się do utylizacji, czyli pozbywania się odpadów, tylko takie, żeby każde zwierzę miało swój pochówek, a ich właściciele mogli te miejsca traktować jak miejsca pochówku członków rodziny. Bo, niestety, wielu ludziom zwierzęta zastępują rodzinę, która wyjeżdża do Kanady czy Japonii i tam mieszka. 

Kolumbarium będzie budziło mniejszy opór niż przez te wszystkie lata budziło grzebowisko?

Od lat zastanawiam się nad niezrozumiałą dla mnie rzeczą: za murem Cmentarza Rakowickiego powstało w ostatnich latach kilka olbrzymich bloków. Ich mieszkańcy, wychodząc rano, wiosną czy podczas pięknego lata z kawą na balkon oglądają - można tak powiedzieć -  „grzebowisko” ludzkie. Patrzą na Cmentarz Rakowicki niemal za balustradą balkonu i nikomu to nie przeszkadza.

Dlatego nie rozumiem, skąd tak gigantyczny opór wobec grzebowiska zwierząt. Nie rozumiem tego! Rozpadamy się w dokładnie taki sam sposób, wymagania dotyczące cmentarza dla zwierząt są o wiele bardziej restrykcyjne, bo trzeba przedstawić zaświadczenie, że zwierzę nie chorowało, że nie przechodziło wścieklizny, jest zasypywane żrącym wapnem… Więc dla mnie ten sprzeciw jest niezrozumiały i myślę, że jego źródłem jest coś głębszego, myślenie pod hasłem, że świat jest nam podległy, że ma nam służyć. Dla wielu pomiędzy miotłą a psem nie ma żadnej różnicy… Chyba wciąż ludzie myślą w ten sposób.

Wciąż uważamy, że mamy prawo czynić sobie ziemię poddaną? 

Tak sobie to tłumaczę. Przecież większość krakowian grzebie swoje zwierzęta w ogródkach, w parkach, a tego robić nie wolno, SANEPiD surowo tego zabrania. Dlatego byłoby lepiej, żeby pochówki były skumulowane w jednym miejscu, a nie rozsiane po całym Krakowie. Choć przecież Kraków to jedno wielkie cmentarzysko - cokolwiek się buduje, znajdowane są kolejne cmentarze i to ludziom nie przeszkadza. Więc brakuje mi wyobraźni, dlaczego wobec grzebowiska czy kolumbarium, wobec pochówków dla zwierząt jest taki sprzeciw.

Rozpoczęła Pani swoje starania na początku lat dwutysięcznych. Od tego czasu w Polsce powstało kilkanaście grzebowisk, czy więc w Krakowie opór jest większy niż w innych miejscach w Polsce?

Myślę, że tak. W Toruniu na przykład grzebowisko powstało tuż przy wysypisku śmieci i dobrze spełnia swoją funkcję, podobne miejsca powstały w całej Polsce, bo ich potrzeba jest przecież psychologicznie uzasadniona. Kraków pod tym względem nie jest inny, dlatego  myślę, że w Krakowie na losach cmentarza dla zwierząt zaważył brak zaangażowania Urzędu Miasta Krakowa, czyli organu wykonawczego.

Teraz, po 16 latach, prezydent zaordynował spotkanie wszystkich zaangażowanych wydziałów, co oznacza, że spotkało się kilkunastu dyrektorów, którzy się zeszli, żeby po 16 latach rozważać: a gdzie byśmy to umieścili? To trzeba było zrobić 16 lat temu. Więc myślę, że chyba wszyscy traktowali mnie niezbyt poważnie.. 

 A wydaje się, że miejsce pochówku zwierząt jest w tych czasach oczywistą częścią krajobrazu miejskiego…

 Właśnie. To też, jak już powiedziałam, psychologiczna potrzeba - bo przypomnę, z czego ten mój pomysł 16 lat temu się wziął. My, psiarze z całej okolicy, wszyscy się znamy. Miałam sąsiadkę, właścicielkę starszej, wyleniałej już wilczycy, która miała dzieci w Kanadzie i mówiła, że one do niej regularnie dzwonią - w kwietniu i pod koniec grudnia. Regularnie! Miała więc tę swoją Niusię. Kiedyś ją spotykam, i pytam, a gdzie jest Niusia? A ona mówi, że Niusia leży w kuchni i chyba nie żyje… Zorganizowała sąsiadów, wynosiliśmy Niusię, nie powiem oczywiście, gdzie została pochowana. No ale pani miała dzieci w Kanadzie, które dzwoniły regularnie, dwa razy w roku i Niusia to była jej rodzina.

Reklama

Jak teraz o tym mówię, po tylu latach, to płakać mi się chce. Po wszystkim zaczęłam się nad tym zastanawiać, sprawdziłam, jak działają grzebowiska. Pani z Muzeum Krzysztofory powiedziała mi, że już w okresie międzywojennym myślano w Krakowie o grzebowisku dla zwierząt!  Zaskoczyło mnie to, zaczęłyśmy na ten temat rozmawiać i ona mówi, że te pomysły się ciągle pojawiają. To tak jak ze skansenem w Krakowie, bo nim też się zajmuję. Seweryn Udziela sto lat temu o to zabiegał, a teraz wreszcie powstaje skansen edukacyjny w Branicach (pisaliśmy o tym TUTAJ).

Moje zaangażowanie przyniosło efekt. Ale wrócę do pochówków zwierząt - patrząc na Rakowice nie rozumiem, dlaczego ludzie kupują mieszkania z widokiem na ludzki cmentarz, a w 4 lokalizacjach, bo 4 lokalizacje grzebowiska były proponowane przez te 16 lat za każdym razem powstawały stowarzyszenia przeciwników, które skutecznie protestowały i uniemożliwiały budowę. Nie rozumiem tego. Ludzie pytali, czy ja bym chciała mieć za oknem coś takiego. Nie mam nic przeciwko, gdzieś przecież trzeba te zwierzęta chować!

Zwłaszcza, że to byłaby pewnie przyjazna, ładnie zagospodarowana, zielona przestrzeń…

Oczywiście! Już przy pierwszej próbie, gdy grzebowisko miało powstać przy wysypisku śmieci w Baryczy, studenci Politechniki Krakowskiej zrobili projekt parku pamięci dla zwierząt. 16 lat temu! To był przepiękny projekt, cały park, który miał stać się miejscem pochówków dla zwierząt.

Ale to mieszkańców nie przekonało, powstały dwa stowarzyszenia przeciwników budowy i cała Barycz została oplakatowana hasłami: Nie będziecie nam przywozić tu trucheł! Tam tedy była straszna jazda! Przychodzili mieszkańcy, krzyczeli, chcieli prawie mnie pobić i miasto się wycofało. Potem było kilka innych propozycji, ostatnia, którą pamiętam, w Nowej Hucie, ale tam radna Prawa i Sprawiedliwości  zorganizowała protest pod powracającym hasłem: Nie będziecie nam tego  zwozili do Huty! I tak to trwało. 

A przecież Polacy, a więc i krakowianie mają tych swoich zwierząt dużo, coraz więcej wydajemy też na zwierzęta, na ich leczenie, na kliniki dla zwierząt, na przeróżne potrzebne im akcesoria. To są ogromne wydatki. Ludzie finansują je bez sprzeciwu, a protestują w sprawie pochówków. 

Właśnie, ja  tego nie rozumiem! Przecież weterynarze apelują, żeby być przy swoich poddawanych eutanazji zwierzętach, żeby ich nie zostawiać samych gdy dostają śmiertelny zastrzyk, żeby być przy nich do końca. I - zaraz się rozpłaczę - bo przy moim przedostatnim psie, Maksie, byliśmy do ostatniej chwili, trzymałam go na rękach… Są więc apele o czuwanie przy śmierci zwierząt, o nieoddawanie do schronisk starych zwierząt, a grzebowisko czy kolumbarium wciąż budzi ogromny opór.

Fot, Dariusz Pawelec

Natomiast co do cen, to napisaliśmy w Radzie Miasta projekt uchwały, żeby przygotować bon dla ludzi adoptujących zwierzęta z  azylu, bo koszty leczenia tych zwierząt są ogromne, to zwierzęta często starsze, schorowane, z traumami. Byłam z moją buldożką, też adoptowaną u weterynarza, który zapytał, czy usunąć jej w znieczuleniu korzenie rzęs, bo tej rasie psów rzęsy często wrastają w oko, zgodziłam się, wyrwał i po 15 minutach wyszedł do mnie mówiąc, że to kosztuje 900 złotych! Aż sobie usiadłam i musiałam go prosić o podanie danych do przelewu, bo przy sobie miałam może z 500 złotych.

I pomyślałam, że wciąż, od lat nawołuję: Adoptujcie, nie kupujcie, a koszty ponoszone przez opiekunów są potem ogromne. Jak właśnie przy mojej buldożce, z dzikiej hodowli, z traumą. Dlatego ten bon jest potrzebny, chcę być uczciwa apelując o adopcje. Kiedyś, jeszcze przy moim pierwszym adopciaku był taki zwyczaj, że weterynarze proponowali właścicielom zwierząt przygarniętym z azylu 15 procent zniżki. No ale to było 20 lat temu i te dobre obyczaje zniknęły. 

Czy spotkanie w sprawie kolumbarium z początku lutego, o którym mówiłyśmy, cokolwiek przyniosło?

Stanęło na niczym, siedzieliśmy blisko dwie godziny i konkluzja sprowadza się do stwierdzenia, że nie ma miejsca. Nie wskazano lokalizacji, nie przyjęto nawet jakichś wstępnych założeń, pogadaliśmy sobie, niektórzy uczestnicy spotkania wyglądali jakby byli znudzeni, zniechęceni tym, że ich  zwołano na te dwie godziny i na tym się skończyło.

Reklama

Nie odpuściłam, zrobiłam jeszcze tyle, i to jest druga możliwość, że objechałam podkrakowskie gminy i rozmawiałam z burmistrzami i wójtami, proponowałam - Może macie wolne kawałki ziemi, może się zdecydujecie, może Kraków was wspomoże w wybudowaniu drogi do kolumbarium… Ale to przecież nie ja powinnam robić! Niestety nikt inny tego nie podjął. 

Może włodarze podkrakowskich gmin boją się protestów? Albo wciąż jednak myślą, że to jest nieważne ? 

Mogę jechać wszędzie, bo cóż więcej mogę zrobić. Jest petycja, jest pod nią kilka tysięcy zebranych podpisów, plakaty w mieście, cuda - wianki i ta Niusia, którą ciągle pamiętam. Jestem po tych latach specjalistką, wiem, jakie i gdzie są piece i taki piec, mniejszy, specjalny do kremacji zwierząt jest  na Śląsku.

Dlatego - to moja trzecia propozycja - żeby podpisać umowę z województwem śląskim i zabierać tam zwierzęta z Krakowa. Są różne możliwości, ale dlaczego ja mam to wymyślać? Ja jestem jedna jedyna, a na spotkaniu było 20 urzędników – to przecież organ wykonawczy samorządu.

A dlaczego ma pani nadzieję, że po wyborach to się zmieni? W kampanii można obiecać wszystko, a pan Łukasz Gibała, którego pani poparła i z którym prowadzi Pani kampanię wyborczą, od lat mierzy się z zarzutami populizmu…

Ale tylko Gibała ze mną zbierał podpisy, mamy wspólne zdjęcia z tej akcji. Powyborcza rzeczywistość zweryfikuje i te zarzuty, i obietnice wyborcze, jego i innych kandydatów, bo przecież wciąż nie wiadomo, kto wygra.

Przypomnę tylko, że  wskutek decyzji prezydenta Jacka Majchrowskiego powstawały jednak w Krakowie inwestycje wbrew  protestem mieszkańców. A grzebowiska nie ma. Dlaczego? Bo może przez te wszystkie lata wszyscy myśleli, że to ta Jantos znowu przychodzi i się do tego przyzwyczaili. Mówili, że rozumieją, że szukają, no i na końcu: „sama pani widzi: protesty”.

Ale wciąż jest pani dobrej myśli?

Jestem człowiekiem  upartym, moja rodzina to doskonale wie. Jestem też otwarta na argumenty, niekiedy się wycofuję, jednak gdy wiem, że mam rację to nie odpuszczam. Będę chodzić i przekonywać nowego prezydenta, i pokazywać mu zdjęcia z kampanii, na których obiecuje, że miejsce pochówku zwierząt powstanie, bo kilku kandydatów ma to w swoim programie i jeżeli któryś z nich zostanie prezydentem to będę walczyła dalej, bo jestem przekonana,  że zwierzęcy cmentarz ma znaczenie dla bardzo wielu ludzi, zwierzęta domowe zastępują im rodziny, których nie mają.

Ja tego nie odpuszczę i zwierzęta w Krakowie doczekają się kolumbarium czy grzebowiska. Moja rodzina śmieje się, że to będzie grzebowisko imienia Małgorzaty Jantos i mówią, że to będzie zaszczyt. To oczywiście żarty. Poza grzebowiskiem zabiegam o setki innych spraw, ale cmentarz dla zwierząt, ten wciąż jedynie w planach – smutnym jest.

W ramach naszej witryny stosujemy pliki cookies w celu świadczenia Państwu usług na najwyższym poziomie, w tym w sposób dostosowany do indywidualnych potrzeb. Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Możecie Państwo dokonać w każdym czasie zmiany ustawień dotyczących cookies.

Polityka Prywatności