Wybory prezydenckie w Krakowie będą trudne i dla kandydatów, i dla wyborców - mówi portalowi Life in Kraków krakowski filozof i socjolog, profesor Janusz A. Majcherek. W jego ocenie w większości dużych polskich miast wynik wyborów jest właściwie przesądzony, a krakowian czeka wielka niewiadoma, i w kampanii, i po wyborach, niezależnie od tego, kto je wygra. Profesor dodaje, że rezygnacja kandydat PiS - u, Łukasza Kmity z prezydenckiego wyścigu potwierdza, że PiS spodziewa się w Krakowie klęski. - Pozostaje tylko kwestia, kto da swoją twarz porażce. Nie ma chętnych, co tym bardziej przypieczętowuje przegraną.
Reklama
Daniela Motak, Life in Kraków: Przedwyborcza sytuacja w Krakowie wyróżnia go na tle pozostałych dużych miast?
Profesor Janusz A. Majcherek: Kraków jest najważniejszą areną rozgrywki o kierowanie miastem, bo we wszystkich pozostałych największych polskich miastach właściwie wszystko jest już przesądzone.
Aż przez 20 lat tak było i w Krakowie. W wyborach startował Jacek Majchrowski i było z reguły wiadomo, że wygra…
Tak, Kraków przez 20 lat był w sytuacji, w jakiej nadal są miasta, gdzie zwycięzcy są z góry wiadomi. Jedynym pytaniem jest to, czy wygrają w pierwszej, czy w drugiej turze, bo to, że Aleksandra Dulkiewicz będzie nadal prezydentem Gdańska, Rafał Trzaskowski prezydentem Warszawy, Hanna Zdanowska prezydentką Łodzi, i tak dalej, to już w zasadzie jest przesądzone.
W Krakowie nic nie jest… Czy przyczyniają się do tego ostatnie wydarzenia - rezygnacja ze startu w wyborach kandydata PiS – u, byłego wojewody małopolskiego, Łukasza Kmity i przystąpienie do wyborczej rywalizacji Rafała Komarewicza, posła Polski 2050?
Wycofanie się kandydata PiS - u nie zmienia sytuacji tej partii w wyścigu prezydenckim w Krakowie, bowiem tak czy owak przesądzone było, że PiS nie ma szans w rywalizacji o zarządzanie tym miastem. Pozostaje tylko kwestia, kto da swoją twarz przegranej, która jest niewątpliwa i nieunikniona. Nie ma chętnych, co tym bardziej przypieczętowuje przegraną. Mamy tu do czynienia z pewną odmianą sytuacji zwanej samospełniającą się przepowiednią: ponieważ nikt z członków PiS - u nie chce wystąpić w imieniu tej partii w wyborach, które są skazane na porażkę, to tym bardziej utrwala się wrażenie, że porażka jest nieunikniona.
Natomiast jeżeli chodzi kandydaturę Rafała Komarewicza, to zmienia ona sytuację w istotny sposób, ponieważ, przypomnę, Trzecia Droga uzyskała w wyborach parlamentarnych w Krakowie 17 procent poparcia. Gdyby Rafał Komarewicz pozyskał wszystkich wyborców Trzeciej Drogi, stałby się jednym z faworytów, byłby obok Łukasza Gibały kandydatem, który liczy się szczególnie, tym bardziej, że pozostali liczący się kandydaci mają kilkunastoprocentowe poparcie. 17 procent w tym zestawieniu to dużo i może wpłynąć na ostateczny wynik wyborów, ale przede wszystkim na układ drugiej tury, czyli na wyłonienie kontrkandydata dla Łukasza Gibały, który wydaje się być niemal stuprocentowym, całkowicie pewnym uczestnikiem drugiej tury.
Na to wskazywał sondaż sprzed kilkunastu dni, dający Łukaszowi Gibale ponad 30 procent poparcia, a pozostałym kandydatom po kilkanaście procent, ale nie więcej niż 15. Ale takiej sytuacji jak ta z rezygnacją PiS - u chyba jeszcze w Krakowie nie było?
Zjednoczona Prawica sama sobie taki los zgotowała, przedłużając kadencję samorządów i przesuwając termin wyborów samorządowych na po wyborach parlamentarnych. A ponieważ w wyborach parlamentarnych doznała porażki, jest teraz w ewidentnym, głębokim kryzysie i wybory samorządowe mogą przypieczętować jej klęskę. W tej sytuacji oczywiście brakuje chętnych, żeby stać się symbolami porażki. Proszę też zwrócić uwagę, że w innych miastach kandydaci PiS - u występują pod innymi szyldami.
Nawet, jeżeli są oficjalnie wystawiani przez PiS, to unikają na wszelkie sposoby szyldu PiS - u, nie chcą pod nim występować. W Krakowie, niezależnie od tego pod jakim szyldem, nie chcą występować w ogóle i jeżeli nie znajdzie się jakiś desperat czy desperatka, dojdzie do sytuacji kuriozalnej, że PiS nie będzie miał swojego kandydata. Choć ja przewiduję, że raczej znajdzie się kandydat, tylko nie pod szyldem PiS - u.
Reklama
A jak Pan ocenia początek oficjalnej kampanii Andrzeja Kuliga, wskazanego przez Jacka Majchrowskiego jako jego następca?
Pan Kulig ma zasadniczy problem - jest powszechnie kojarzony z ekipą Jacka Majchrowskiego. Jacek Majchrowski odchodzi z urzędu prezydenta miasta, jego blask, jego rekomendacje już nie odgrywają takiej roli, jak jeszcze kilka lat temu, w związku z tym pan Kulig raczej nie może liczyć na to, że jego praca w ekipie Majchrowskiego będzie działać na jego korzyść. Musi więc niejako wymyślić się od nowa, wykreować inny rodzaj zaplecza i identyfikacji, niż ten wynikający ze współpracy z Jackiem Majchrowskim.
I to w znacznym stopniu utrudnia mu kampanię, stawia przed nim szczególnie wysokie wymagania, w przeciwieństwie do Łukasza Gibały, który jest niezależny na kilka sposobów - nigdy nie współrządził, nie ma nic wspólnego z ekipą Jacka Majchrowskiego, z żadna partią polityczną nie jest utożsamiany, może więc całkowicie swobodnie prowadzić kampanię w przeciwieństwie do innych kandydatów, którzy jednak muszą się liczyć z programem swoich partii, ich obliczem ideowym czy światopoglądowym, z lojalnością wobec partyjnych struktur, mają więc o wiele trudniej niż Łukasz Gibała. I może to jest jeden z powodów, dla których przoduje on w stawce.
Niezależnie od tego, kto ostatecznie wybory wygra, Kraków po wyborach czeka zupełnie nowa era?
To jest największy mankament tych wyborów, że kierunek rozwoju Krakowa jest całkowicie nieprzewidywalny, niezależnie od tego, który z tych kandydatów ostatecznie zostanie prezydentem. Łukasz Gibała jest w ostatnim czasie chwiejny, gotów wypowiadać sądy i składać obietnice całkowicie sprzeczne, pozostali kandydaci są jednak związani partyjnymi czy koalicyjnymi programami, a jednocześnie muszą przedstawiać pomysły na miasto, na rozwój Krakowa inne niż Jacka Majchrowskiego, bo nie chcą się prezentować jako jego bezpośredni kontynuatorzy.
Dlatego kandydaci mają trudne zadanie, ale i wyborcy też stoją wobec niełatwego wyzwania, ponieważ muszą wybierać z grupy bardzo różnych kandydatów, z nie do końca konkretnymi koncepcjami. Krakowianie staną więc wobec trudnego wyzwania, wobec konieczności wyboru w warunkach wysokiej niepewności, jakie konsekwencje konkretny wybór będzie pociągał.