Wydawało mi się, że nic już w naszym mieście nie jest mnie w stanie zaskoczyć. Widziałem i „fociłem” wiele, a jednak życie wciąż potrafi mnie zaskakiwać.
Reklama
Moje ulubione Muzeum Etnograficzne ze dwa lata temu na potrzeby wystawy czasowej podpisało ze znanym artystą Olafem Cirutem umowę na wykonanie malatury (muralu) w przestrzeni muzeum. Malatura „Zielnik" została wykonana, autorskie prawa majątkowe przekazane Muzeum. Dzieło swoją funkcję na wystawach czasowych spełniło.
Teraz Muzeum przygotowuje nową ekspozycję, która nijak nie pasuje do „Zielnika”. Po dwóch latach zmiana ekspozycji wymaga również zmian w kolorystyce, estetyce wystawienniczej. Dla Muzeum problemu nie ma: stara wystawa została zdemontowana, na początku lutego zaczyna się montaż nowej od malowania ścian ekspozycji na nowo.
I w tym momencie, ku zaskoczeniu Muzeum pojawiają się aktywiści....
„Zielnik” tak im się podoba, że zaczęli walczyć o pozostawienie tego malowidła na stałe w Muzeum. Pod petycją podpisało 571 osób, kolejne listy poparcia są słane. W mediach sprawa jest nagłaśniana.
Aktywiści twierdzą, że „Zielnik” Olafa Ciruta można na okoliczność nowej wystawy przysłonić, a nie niszczyć. Argumenty, że zamówienie było na dzieło czasowe, że Muzeum ma do niego prawa, nijak do aktywistów nie przemawiają.
Reklama
Nie zadowala ich również zapowiedź wykonania dokumentacji fotograficznej w wielkiej rozdzielczości, by po tym dziele pozostał ślad.
Dla mnie protest kuriozalny, bo czy widzimisię grupy aktywistów ma torpedować działalność Muzeum? A najbardziej zdziwił mnie fakt, że o zachowanie dzieła walczy sam autor, który pełnię praw oddał Muzeum.
Co do samego „Zielnika” mnie bardzo się podoba, ale nie kładę się Rejtanem przed Muzeum.