To, o czym czytamy, że wydarzyło się w krakowskim teatrze Bagatela, mogło wydarzyć się wszędzie. W zakładzie produkcyjnym, w szpitalu, w biurze, w klubie sportowym. Jeszcze 20, 15 lat temu nikt by o tym nie mówił, nikt by się nie dowiedział, a jeśli już, to mało kogo by to obeszło.
Reklama
Starszy wiekiem przełożony, dyrektor, ordynator, kierownik, trener, reżyser ma słabości do młodych kobiet. Im bardziej zależnych od niego, tym większą. Głaszcze, przytula, opowiada mniej lub bardziej dowcipne, ale zawsze z seksualnym podtekstem, żarty. Czasem posunie się jeszcze dalej, ale jak to mówiły nasze babcie (i dziadkowie) krew nie woda.
Molestowana powinna być zadowolona?
Więcej, uważa, że napastowane przez niego kobiety powinny być zadowolone, ba, nawet dumne, że okazał im zainteresowanie. Przecież gdyby były brzydkie, nieatrakcyjne czy stare, nie zasługiwałyby na dyrektorskie zaloty. I tak to się przez lata kręciło, a pewnie w wielu firmach dalej się kręci. Nikt się nie skarżył, chyba że koleżance w pracowniczym barku. No bo i jak tu się poskarżyć, i komu.
Stary dres i brak makijażu nie pomagały
Milczenie przykrywało wstyd i skrępowanie, brak odpowiednich słów, które mogłyby opisać strach, niesmak, obrzydzenie, upokorzenie. Niektóre kobiety starały się ukrywać, jak to opowiada jedna z pracownic teatru Bagatela, w starych dresach, a do pracy chodziły bez makijażu i z przetłuszczonymi włosami. Jeśli nie będą prowokować swojego prześladowcę, to może dzień upłynie spokojnie.
Aż wreszcie coś pękło. Kilkanaście kobiet zatrudnionych w Bagateli, aktorek i pracownic administracji, powiedziało dość. Napisały list do prezydenta Krakowa J. Majchrowskiego. Z prośbą o interwencję i pomoc. Nie napisały anonimu, podpisały się nazwiskami i spotkały z prezydentem miasta. Ale prosiły o dyskrecję. Niestety tu Jacek Majchrowski je zawiódł. Ujawnił dyrektorowi teatru bagatela H. Schoenowi, personalia kobiet, które oskarżają dyrektora o mobbing i molestowanie.
Prezydent Majchrowski nie stanął po stronie ofiar
Nie stanął po stronie ofiar, nie skonsultował z autorkami listu, czy zgadzają się na ujawnienie swoich personaliów, jeśli byłoby to konieczne dla dalszego wyjaśnienia sprawy. Nie zawiesił też dyrektora „Bagateli” w pełnieniu obowiązków, ostatecznie dyr. Schoen ma wprzyszłym tygodniu udać się na urlop, ale trudno powiedzieć czy to jego własna decyzja, czy wymuszona przez prezydenta Majchrowskiego. Magistrat złożył za to doniesienie do prokuratury, uwalniając tym samym władze miasta od podjęcia konkretnych kroków, wobec tego, co działo się w miejskim teatrze.
Teatr Bagatela, scena znana z lżejszego repertuaru, ale też popularna i lubiana przez krakowian, obchodzi właśnie 100 lecie swojej działalności. Dobrze się stało, że w następne 100 lat istnienia teatr wejdzie bez ukrytych w garderobach, kulisach i korytarzach wstydliwych tajemnic. Zawdzięczać to będzie grupie kobiet, które odważnie upomniały się o swoje prawa i elementarny szacunek. Powinniśmy my być im wdzięczni i okazać swoją solidarność.
Reklama
A dyrektor? Henryk Schoen konsekwentnie zaprzecza, by jego zachowanie było w jakikolwiek sposób niewłaściwe. I być może jest w tych zaprzeczeniach szczery. Nie zauważył, że czasy się zmieniły i to, co przez lata było niepisanym przywilejem mężczyzn mających władzę i pozycję, stało się przestępstwem podpadającym pod paragraf. A kobiety nauczyły się wymagać dla siebie szacunku i same określać granice poufałości.