Radny i aktywista w jednym, Łukasz Maślona podzielił się na FACEBOOK-u swym zachwytem nad dziką przyrodą parku Jalu Kurka, w samym centrum Krakowa. Wyraził przy tym nadzieję, że po otwarciu dla mieszkańców „zostanie zachowany charakter bujnej, swobodnej zieleni”. Postanowiłem skonfrontować jego wpis z własnym obiektywem.
Reklama
Park w tym miejscu (Kleparz przy ul. Szlak) funkcjonował już XV wieku. Był częścią Pałacu Montelupich. Kiedy trafił w ręce rodziny Tarnowskich, Stanisław Tarnowski po przebudowie Pałacu, park przekazał miastu do publicznego użytku.
W latach międzywojennych pałac i park przejęło Zgromadzenia Salwatorianów, a po wojnie władze PRL-u. W pałacu przez wiele lat miało siedzibę Radio Kraków, park był ogólnie dostępny, a radiowcy robili tam szybkie wypady na puszczenie dymka.
Po 1989 roku Zgromadzenie Salwatorianów odzyskało przedwojenną własność, ale zrezygnowało z pałacu na rzecz rodziny Tarnowskich.W parku zakonnicy chcieli wybudować Europejski Ośrodek Salwatoriańskiej Formacji, ale nie zgodził się na to konserwator zabytków.
Zgromadzenie zamknęło wiec park na siedem spustów, twierdząc że nie ma środków na jego utrzymanie.
Reklama
Miasto jest gotowe za rozsądną cenę park kupić i udostępnić mieszkańcom. Zakonnicy kluczą w negocjacjach, ale ostatnio coś się ruszyło w sprawie, bo Watykan zezwolił na sprzedaż tego terenu. Jest więc szansa, że wreszcie będzie to ogólnodostępne miejsce rekreacji.
Na razie do parku wkroczyłem nielegalnie, o czym donoszę nie wyrażając żalu.
Nie było to trudne. Na terenie parku, którego nie objął zakaz konserwatorski wybudowano biurowiec, a przejście nie jest zamknięte. Co zobaczyłem? Pierwsze co się rzuca w oczy to... góry śmieci. Najwyraźniej ktoś je zebrał, ale nie wywiózł. Miasto się nie wtrąca, bo to nie jego teren, a salwatorian najwyraźniej niewiele to obchodzi.
Ale wchodząc dalej faktycznie uderza nas widok nieokiełznanej przyrody, która „wzięła sprawy w swoje ręce”.
Reklama
Potężne drzewa wybijają się wśród tysięcy samosiejek. Cały teren to, jak jedno wielkie runo w gęstym, dzikim lesie. Aż trudno uwierzyć, ze to ledwie 10 minut spacerem od Rynku Głównego.
Jeśli negocjacje z zakonnikami się powiodą z pewnością park będzie wymagał potężnych prac porządkowych. Czy da się utrzymać dziki stan? Nawet jeśli nie w takim stopniu jak obecnie, to postulat radnego Maślony ma sens, a Zarząd Zieleni Miejskiej udowodnił przecież, że ma nowoczesne podejście do zagospodarowywania terenów zielonych.
P.S. Kto dzisiaj czyta Jalu Kurka ?