Deszcz leje. A w niedzielę wybory. Wiele mówi się o zaostrzeniu języka polityków. Nawet o brutalizacji życia politycznego. A tymczasem wcale tak nie jest. Przecież co chwilę w mediach pojawia się jakiś polityk, który prosi nas: „proszę idźcie państwo do urn w dniu wyborów”. I wcale nie mówi, żeby głosować na partię, którą reprezentuje. Przecież to jest przejaw niewiarygodnej delikatności. Przepraszam za słowo „niewiarygodnej”. Można sobie wyobrazić, że polityk partii A mówi: „bierzcie państwo udział w głosowaniu, nawet jeśli zagłosujecie na partię B” i tu uroni łzę.
Lata temu w telewizji reklamowano piwo. Oczywiście chodziło o normalne alkoholowe piwo. Takiego piwa zgodnie z prawem nie wolno było reklamować przed godziną 23. W związku z tym ktoś wpadł na pomysł, by aktor biorący udział w reklamie, reklamował piwo bezalkoholowe. I tak było. Aktor mówił o piwie bezalkoholowym, mrugając przy tym porozumiewawczo. Potem tego mrugania zakazano. A deszcz leje.
Gdyby nie zakazano, występujący w telewizji mógłby powiedzieć: „idźcie do urn i głosujcie, na kogo chcecie” i mrugnięcie. Lub nawet: „i głosujcie na naszych przeciwników” i mrugnięcie. A teraz politycy zachęcający do udziału w wyborach liczą na naszą inteligencję. Że się domyślimy, iż chodzi im o to, by iść do wyborów i głosować na partię, którą reprezentują. To jest jedyny moment, kiedy politycy liczą na naszą inteligencję. Na co dzień jest odwrotnie. Uważają, że nie ma co ryzykować z naszą inteligencją i lepiej traktować nas jak barany. Tu znów przepraszam za słowo „barany”. Oczywiście przepraszam barany. A deszcz leje.
Pojawiają się tak zwane badania opinii. I tu ciekawa sprawa. W zależności od tego, kto zleca i publikuje badania, wyniki znacząco się od siebie różnią. Tu już politycy nie przejmują się naszą inteligencją. Kombinują. Jeśli okaże się, że nasza partia góruje w sondażach, to może na nas zagłosują ci, co nie wiedzą na kogo głosować. Każdy lubi być ze zwycięzcami. No tak, ale jeśli ktoś pomyśli „żal mi tych drugich, tamci i tak wygrają, to zagłosuję na tych drugich, żeby im nie było smutno?”. No to może podać, że według sondaży jesteśmy w tyle? Tylko że wtedy to może zniechęcić do głosowania na nas. Trudna sprawa. No bo jeśli podamy, że przegrywamy znacznie, to machną na nas ręką. Trzeba chyba podać, że przegrywamy nieznacznie. To ich (czyli nas) zmobilizuje. A jeśli nie? Podamy, że wygrywamy nieznacznie. I tak dalej i tak dalej. To są oczywiście czyste mrzonki, bo oni nic nie podają. Oni przytaczają badania opinii. Mrugnięcie. A deszcz leje.
Był taki żart. Powódź. Stoi człowiek na dachu domu. Podpływa łódź. „Wsiadaj”. Na co człowiek „Nie. Ja jestem głęboko wierzący, ja wiem, że Bóg mnie uratuje”. Łódź odpływa. Człowiekowi woda sięga już do pasa. Znów podpływa łódź. „Wsiadaj”. „Nie. Ja jestem głęboko wierzący, ja wiem, że Bóg mnie uratuje”. Łódź odpływa. Człowiekowi woda sięga już do szyi. I jeszcze raz podpływa łódź. „Wsiadaj”. „Nie. Ja jestem głęboko wierzący, ja wiem, że Bóg mnie uratuje”. Łódź odpływa. Człowiek tonie. Idzie do nieba. Spotyka Boga. „Panie Boże, dlaczego mnie utopiłeś? Ja tak w Ciebie wierzyłem”. A Bóg na to: „bo ty głupi jesteś. Ja po ciebie trzy razy łódź wysyłałem”.
W niedzielę wybory. Może już nie będzie lało?