Dzięki wolontariuszom, dziennikarzom i obecnej na miejscu krakowskiej posłance Darii Gosek - Popiołek udało się uratować przed wypchnięciem na Białoruś grupę 30-stu Irakijczyków, wśród których było 16 dzieci, 6 kobiet i jeden starszy człowiek z amputowaną nogą. Posłanka, która była gościnią Life in Kraków opowiada o wydarzeniach na granicy polsko - białoruskiej.
REKLAMA
Krakowska posłanka jest obecnie w okolicach Hajnówki, na trenie nieobjętym stanem wyjątkowym i wspiera tych, którzy pomagają ludziom znajdującym się w kryzysie humanitarnym. Krakowska posłanka Lewicy podkreśla, że wśród ludności z Podlasia jest sporo osób, które chcą pomagać i nie zgadzają się na dzieci śpiące w lesie, na wypychanie ludzi w kierunku Białorusi. Stara się pomagać, kiedy widzi, że jest grupa, która chce ubiegać się o azyl, o ochronę międzynarodową.
Grupa pięciu rodzin irackich miała sporo szczęścia, bo polska Straż Graniczna znalazła się pod mocną presją i w tym przypadku zgodziła się przyjąć wnioski o azyl. - Było w tej grupie dużo małych dzieci – podkreśla nasza rozmówczyni. Ale co najważniejsze – na miejscu były media. - Uchodźcy bardzo mocno podkreślali, że chcą zostać w Polsce, chcą, żeby ich dzieci się tu uczyły, że chcą tu pracować i zostać na stałe - opowiada w rozmowie z nami Daria Gosek-Popiołek.
Reklama
Według posłanki wcześniej polscy pogranicznicy zachowywali się wobec tej grupy bez elementarnej wrażliwości. Przez kilkanaście godzin przetrzymywali ich w trudnych warunkach w Białowieży, uniemożliwiając przekazanie potrzebującym koców, jedzenia czy kaszki dla dzieci.
ZOBACZ ROZMOWĘ:
W większości przypadków nasi pogranicznicy ignorują prośby o azyl i wbrew prawu i podpisanym przez Polskę konwencjom wypychają imigrantów z powrotem na Białoruś.
A tymczasem przepisy mówią jasno, że jeśli ktoś przekracza punkt graniczny albo granicę w jakimkolwiek innym miejscu i spotyka Straż Graniczną, to wystarczy, że ustnie złoży deklarację, że wnioskuje o azyl. Potem zostaje przetransportowany do najbliższego zamkniętego ośrodka dla cudzoziemców. I toczy się procedura sprawdzania, tak, by żadna niepożądana osoba tu nie pozostała.
"Jeszcze do niedawna tak to wyglądało. Bo ta granica to od lat szlak migracyjny" - podkreśla gościni Life in Kraków.
Reklama
Procedura wypychania poza polską granicę spotyka najczęściej uchodźców, którzy spotykają gdzieś w lesie pograniczników i nie ma świadków tego zdarzenia. - Dlatego na miejscu są potrzebne kamery, dziennikarze, wolontariusze i organizacje charytatywne takie, jak Polski Czerwony Krzyż czy Caritas. - podkreśla Daria Gosek - Popiołek.
Posłanka rozumie, że pogranicznicy znajdują się w trudnej sytuacji, ponieważ są im wydawane nieludzkie rozkazy będące efektem cynicznej polityki rządu PiS, który strasząc imigrantami, "robiąc z nich potworów" chce na tym zbić kapitał polityczny i zdobyć kilka punktów procentowych w sondażach.
Reklama
- Trzeba dostrzec w tych ludziach ofiary, a nie broń biologiczną. Imigranci są nam potrzebni, mogą wiele dobrego wnieść do naszego społeczeństwa. Są wśród nich osoby świetnie wykształcone i do tej pory nie potwierdzono ani jednego przypadku osoby, która stwarzałaby zagrożenie dla naszego bezpieczeństwa. Dlatego potrzebny jest system, który pozwoli w cywilizowany sposób rozpatrywać ich wnioski o azyl, zapewniając wszystkim, nam i im, bezpieczeństwo - powiedziała posłanka.