MARTA SZOSTKIEWICZ

M. Szostkiewicz: Żyd z Emaus. Mieszane uczucia

opublikowano: 23 KWIETNIA 2019, 17:05autor: Marta Szostkiewicz
M. Szostkiewicz: Żyd z Emaus. Mieszane uczucia

Przyznam się szczerze, że na Emausie nie byłam całe wieki. Odstraszają mnie tłumy i tony chińskich tandetnych zabawek. Ale przez wiele lat spacer na Salwator to był obowiązkowy punkt programu w drugi dzień Świąt Wielkanocnych. 

Nie było wtedy wielkich jak poduszki, obrzydliwych balonów, a znakiem jarmarku (przynajmniej tak to zapamiętałam z dzieciństwa) były drewniane piszczałki i nawlekane na sznurek małe precelki. Gdzieś pod koniec lat 70-tych na straganach pojawiły się figurki przedstawiające modlących się ortodoksyjnych Żydów. 

W czasach, kiedy o Żydach w Polsce się nie mówiło wcale, te jarmarczne przedstawienia na swój sposób przywracały pamięć o nieistniejącej żydowskiej, krakowskiej społeczności. 

Kupowaliśmy te kiwające się na sprężynie figurki, na podobnej zasadzie, na jakiej zaczytywaliśmy się w wydanym w tym czasie grubym tomie miesięcznika ZNAK, poświęconemu Żydom. Był to nasz znak sprzeciwu wobec oficjalnego milczenia na temat żydowskiej historii. 

Nie wiedziałam wtedy, że powrót na stragany drewniane figurki żydowskich muzykantów zawdzięczają akcji krakowskiego Muzeum Etnograficznego.

Nie miałam pojęcia, że tradycja ich wytwarzania sięga przynajmniej połowy XIX wieku. I że po wojnie zniknęły z jarmarku, tak jak z pejzażu Krakowa zniknęły ich pierwowzory: chasydzi ubrani w jedwabne chałaty i lisie czapy. 

W znalezionym w internecie tekście etnografki Bogdany Pilichowskiej czytam, że niektóre z figurek sprzedawanych na Emuasie w okresie międzywojennym miały ewidentny antysemicki podtekst.

Żyd był  czasem zestawiany z diabłem, jako ilustracja przysłowia „gdzie diabeł nie może, żyd mu dopomoże”. Diabeł wiózł Żyda na taczkach, albo niósł figurkę z ukręconą głową w worku. Ale wiele innych figurek z tamtych czasów można uznać za neutralne, czy wręcz przywołujące postaci z obrazów Chagalla. Postaci owinięte w białe szale, pochylone nad księgą z przyklejonym skrawkiem papieru z hebrajskimi literami. 

Jakie intencje przyświecały ich twórcom? Czy miały wyśmiewać  Żydów kiwających się w bóżnicach podczas modłów? Czy raczej figurki Żydów były tym samym, czym podobizny chłopów w ludowych strojach, albo szlachciców, również sprzedawane kiedyś na wielkanocnym odpuście? 

Dziś figurka Żyda z pejsami i w czarnym chałacie zyskała jeszcze jedno nowe znaczenie. Ma zapewniać powodzenie w interesach i ogólną zamożność.

Jest wyrazem szeroko rozpowszechnionego stereotypu o szczególnej zamożności żydowskiej społeczności. Jak bardzo jest to stereotyp fałszywy, świadczą przedwojenne zdjęcia z przedwojennego Kazimierza, pokazujące biednych i bardzo biednych ludzi.   

Czy tradycja sprzedawania (i kupowania) drewnianych figurek Żydów na Emausie jest warta kontynuacji? Mam mieszane uczucia. Każda tradycja jest osadzona w jakimś historycznym i społecznym kontekście. Co innego znaczyła, nawet prześmiewcza i karykaturalna, zabawka w czasach przed Holokaustem, kiedy była drwiną z żyjących sąsiadów.

Po Zagładzie, to może być dowód na brak elementarnej wrażliwości i współczucia. Ale chyba lepiej by było, gdyby nawet te neutralne figurki przedstawiające żydowskich muzykantów, były częścią etnograficznych zbiorów muzealnych, niż towarem na jarmarku. 

W ramach naszej witryny stosujemy pliki cookies w celu świadczenia Państwu usług na najwyższym poziomie, w tym w sposób dostosowany do indywidualnych potrzeb. Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Możecie Państwo dokonać w każdym czasie zmiany ustawień dotyczących cookies.

Polityka Prywatności