How can I help you? Taki napis pojawił się na niebieskich koszulkach City Helpersów. Powołano do służby (nie wiem, czy to dobre słowo) dwanaścioro helpersów. Tych dwanaścioro osób zostało oznaczonych koszulkami z wyżej wymienioną inskrypcją. Mają też rower. Nie wiem, czy jeden. Jeden widać na zdjęciu.
Reklama
Niektórym radnym inicjatywa się nie podoba. Nikt nie ma zastrzeżeń do angielskich napisów. To oznacza, że angielski już na dobre wdarł się do naszego miasta i wszyscy radni język ten posiadają. Gdyby ktoś z radnych nie posiadał, to się nie przyzna, bo skoro inni posiadają…
Opowiadano mi taką historię: Do sprzedawcy papierosów podchodzi młody mężczyzna i pyta: Do you speek English?. Na co sprzedawca spokojnie: Yes, I do. Na co mężczyzna: Marlboro Light!. Czyli angielski jest powszechny.
Poza tym nikt nie będzie miał pretensji do helpersa, że ma wypisane na koszulce „help”, a nie, na przykład, „pomoc”. Bo help jest krótsze. Gdyby ktoś, powiedzmy, topił się, to woła help i wiadomo, że potrzebuje pomocy. A gdyby wołał „pomocy!”, to mógłby się zachłysnąć przy każdej sylabie „po” „mo” „cy”. Na okrzyk „po” nikt by jeszcze nie reagował. Dopiero na cały wyraz. Dlatego „help” jest bardziej praktyczne. Radni to wiedzą i mimo obowiązywania ustawy o języku polskim gdzie jest napisane, że nie może występować napis wyłącznie w obcym języku, nie protestują.
Reklama
Nie podoba im się co innego. Powołanie helpersów, na razie na dwa miesiące, kosztuje 140 tysięcy złotych. Czyli miesięcznie 70. Podzielone na dwanaście daje 5,8. Trzeba jeszcze odjąć od tej kwoty wyposażenie. I organizację, która helpersom pomaga. Na zdjęciu widać rower. Może niejedyny. Koszulki dzięki krótszemu językowi angielskiemu są mniejsze.
Radni, którzy protestują, twierdzą, że helpersi w części swoich kompetencji powielają kompetencje Straży Miejskiej. Nie. Straż Miejska nie bardzo się kojarzy z letnią pomocą. Raczej z mandatem.
Powiedzmy, że przyjeżdża do Krakowa ktoś z Warszawy. Ma ważny powód. Rok temu wziął ślub w Sanktuarium Bożego Miłosierdzia i chce godnie obejść rocznicę. I zgubił się. Kiedy podejdzie do niego Strażnik Miejski w mundurze (i uzbrojony), gość może pomyśleć, że strażnik poinformuje go o tym, z jakim odzewem wśród krakowian spotkał się jego ubiegłoroczny ślub i poprosi go, by ten nie kłuł swoją osobą w oczy mieszczan. W końcu to strażnik Miejski. Sytuacja nieprzyjemna.
Reklama
Inaczej będzie wyglądało to zdarzenie, gdy podejdzie do gościa z Warszawy miła i atrakcyjna helperka w niebieskiej koszulce. A na koszulce napis: „how can I help you mr Kurski”. To nawet zachęci prezesa TVP do obchodzenia kolejnych rocznic.
Chyba że się odkocha, co mu się zdarzało przecież, ale na to nic nie poradzi ani helperka, ani Strażnik Miejski.
P.S.: How can I help you - Jak mogę ci pomóc?