To było chyba w dziesiątej klasie. W czasie lekcji matematyki wszedł do nas najprzystojniejszy w szkole uczeń z klasy jedenastej. Dziewczyny zamarły. My mniej. Szwarnowski. Imienia nie pamiętam. Profesor Pigmej (oczywiście to nie nazwisko tylko przez nas nadane przezwisko) zatrzymał się w pół ruchu: „słucham cię Szwarnowski co cię tu sprowadza?” „Panie profesorze my obok mamy lekcję i kreda nam się skończyła. Chciałem prosić kredę". Pigmej uśmiechnął się. Wiedzieliśmy co ten uśmiech oznacza.
„Chciałeś prosić kredę?” „Tak" - odpowiedział lekko zaniepokojony Szwarnowski - on też znał ten uśmiech. Pigmej wziął kredę i postawił ją na stole. „Chciałeś prosić kredę? To proś". Cisza w klasie zapadła jak nigdy przedtem. Szwarnowski stał. Dziewczyny się czerwieniły a my nic nie rozumieliśmy. Pigmej się uśmiechał.
Szwarnowski w końcu ponowił atak „panie profesorze chciałem prosić kredę". Pigmej znów się uśmiechnął. „Chciałeś prosić kredę. Stoi tu. Proś. O co chciałeś prosić kredę?" Szwarnowski był już czerwony jak dziewczyny. I cisza. Nawet nam się zrobiło żal Szwarnowskiego mimo, że był od nas dużo przystojniejszy. „O kredę miałeś prosić, o kredę, a nie kredę" - rzekł Pigmej i podał ją Szwarowskiemu. Dzwonek.
Tak też nas uczył logiki, mówienia i słuchania. Dzięki profesorowi Śnieguckiemu, bo tak nazywał się Pigmej, choć nauka w szkole mnie w ogóle nie interesowała, nie miałem kłopotów z matematyką Nawet bez problemów dostałem się na Politechnikę, jak się potem okazało zupełnie niepotrzebnie.
Byłem kiepskim uczniem, moja siostra odwrotnie. Tylko w matematyce byłem lepszy. Nie rozumiała. "Czego nie rozumiesz?" "Niczego". "Spokojnie".
Z miejscowości A do miejscowości B wyjeżdża pociąg z prędkością 70 km/godz. A z miejscowości B do miejscowości A wyjeżdża pociąg z szybkością 90 km / godz. Siostra pyta: „dlaczego?”. Ja pytam: „co dlaczego?” „Dlaczego z A do B wyjeżdża z prędkością 70 a z B do A z szybkością 90?” Zdenerwowałem się. „Jakie to ma znaczenie? Ona: „Pytasz czy rozumiem więc no właśnie nie rozumiem". Zaczynam krzyczeć: „ Aśka ! To jest zadanie matematyczne rozumiesz?" Ona: „Ale dlaczego jeden szybciej a drugi wolniej?" „Bo, do jasnej cholery, było z góry. Rozumiesz ?" "Nie".
Teraz kiedy sobie to przypominam wspominam szkołę. Jedna rzecz mi w szkole zdecydowanie nie odpowiadała. Wywiadówki. U nas na wywiadówki chodziła mama. Kiedy wracała ze szkoły ja po ruchu klucza w zamku odgadywałem czy widziała moją kartkę ze stopniami. Swoją drogą jaka to okropna nazwa „wywiadówka". Nie nazywa się informówka tylko wywiadówka. Jakby coś z wywiadem. Jakieś siły specjalne. Po moich wywiadówkach czasem w domu pojawiały się siły specjalne. Mój ojciec ich nabierał.
Piszę tu o matematyce, ale przecież było mnóstwo innych przedmiotów. Choćby język polski. Pamiętam jednego kolegę z podstawówki. Nazywał się Wacek Dukowski. Nigdy później go nie spotkałem. Pamiętam jego imię i nazwisko, bo miał kłopoty z deklinacją i Nasza Pani (tak się wtedy mówiło) kazała mu przynieść na następny dzień napisaną odmianę rzeczownika „czapka”. Następnego dnia Nasza Pani pyta: „Wacku masz odmianę?” Dukowski:„Mam”. „Czytaj" . I Wacek przeczytał coś co spowodowało, że do dziś go pamiętam. „Odmiana słowa czapka: ja czapka, ty czapka, on czapka” Do liczby mnogiej nie doszedł bo śmiech Naszej Pani mu nie pozwolił. Nigdy później nie widziałem żeby tak się śmiała .
Nie chciałbym państwa zanudzać innymi przygodami ze szkoły. Tych jako źle uczący się uczeń miałem sporo.
Wrócę jeszcze na chwilę do matematyki. Takie zadanie tekstowe: W szkole uczy trzech nauczycieli mających po dwoje dzieci, dwóch którzy mają po jednym dziecku, jeden nauczyciel jest na emeryturze, siedmiu młodych poniżej 26 roku życia. Oblicz ile dni będzie musiał trwać strajk by nauczyciele dostali 100 złotych podwyżki.Weź pod uwagę, że odbywa to się w roku wyborczym.
ODP: 365 . Bo następny rok nie będzie już wyborczy.