Specjalna linia autobusowa wozi już w weekendy krakowian do Ojcowa. Po co? Żeby odpoczęli, nabrali sił po pandemii, zrelaksowali się. Tymczasem w tym nieodległym od Krakowa, najmniejszym polskim parku narodowym, zamiast spokoju, ciszy i odpoczynku, spotkacie dmuchańce, foodtracki i kiczowate budy. Kto na to pozwala?
Reklama
Szyldoza, reklamoza, plastik, budy z lodami i goframi, a ostanio dmuchane zamki w jaskrawych kolorach zapełniają centrum Ojcowa. Czy turystom to przeszkadza? Niektórym chyba nie. Ale co to za odpoczynek za miastem przy muzyce disco polo i klimacie jarmarku? Do tego zabytkowe budynki Ojcowa, które popadają w ruinę i straszą w samym centrum tej unikatowej podkrakowskiej miejscowości.
Beata i Ryszard Paproccy, ojcowianie, nie odpuszczają. Im nie jest wszystko jedno. Nie pozwalają spać spokojnie dyrektorowi Ojcowskiego Parku Narodowego, burmistrzowi gminy Skała, staroście krakowskiemu, a nawet samemu ministrowi ochrony środowiska, który w przyszłym tygodniu ma przyjechać zobaczyć, co dzieje się w Ojcowie.
Reklama
Czego oczekujemy od tego miejsca? Czy jest nasze przyzwolenie na tandetę i jedzenie z foodtracków? Jakim miejscem ma być ten jeden z najcenniejszy przyrodniczo i kulturowo obszarów w naszym kraju, położony blisko Krakowa?