"Pandemia zmusiła nas do obniżenia standardów intensywnej terapii" - przyznaje w rozmowie z Life in Kraków dr Wojciech Serednicki ze Szpitala Uniwersyteckiego, odpowiedzialny za zorganizowanie intensynwej opieki medycznej w Małopolsce. "Chodzi o to, by każdy pacjent miał zapewnioną jakąkolwiek pomoc, bo lepsza taka pomoc niż żadna" - tłumaczy doktor. Środowisko lekarskie jest jednak podzielone w sprawie tworzenia miejsc respiratorowych poza oddziałami intensywnej terapii.
Reklama
Doktor Serednicki zapewnia, że dla nikogo nie zabraknie respiratora, choć dzieje się to kosztem obniżenia standardów leczenia. "W Polsce nie ma przyzwolenia spolecznego ani prawnego, by jakikolwiek chory został wyeliminowany z leczenia w sposób celowy" - tłumaczy gość Life in Kraków.
Nie wszyscy godzą się na obniżenie standardów
"Zmuszeni byliśmy w intensywnej terapii stworzyć nowe pojęcie jakościowe, na które część z kolegów nie daje przywolenia. Chodzi o miejsca respiratorowe, które nie są zlokalizowane na oddziałach intensywnej terapii, tylko na innych oddziałach i są prowadzone przez lekarzy innych spejalności jedynie w asyście anestezjologów" - wyjaśnia dr Serednicki.
'Mamy zbyt mało specjalistów od intensywnej terapii, by w obecnej sytuacji pandemicznej móc zapewić standard, do jakiego byliśmy przyzwyczajeni" - dodaje. "We Włoszech usiłowano zapewnić najwyższe standardy opieki wszystkim pacjentom i niestety zabrakło w pewnym mome ncie sił i środków" - zauważa.
Reklama
Lepsza pomoc jakakolwiek niż żadna
Zdaniem doktora Serednickiego takie podejście umożlwia elastyczne tworzenie kolejnych miejsc respiratorowych i zapewnia jakąkolwiek opiekę każdemu patrzebującemu. Decyzja o odłączeniu chorego i zaprzestaniu terapii to zawsze jest indywidualna decyzja lekarza w odniesieniu do konkretnej sytuacji konkretnego pacjenta.
"Sytuacja jest bardzo dynamiczna, były momemty, że wolnych było zaledwie kilka respiratorów, a nikt nie jest w stanie przewidzieć ile będzie ich potrzebnych w kolejnych dniach. Mamy jednak sprzęt, mamy też przygotowane warianty przewożenia pacjentów nawet na dalsze odległości, bo w sąsiednich województwach sytuacja jest również trudna" - zapewnia doktor.
Reklama
Skrajnie wyczerpani lekarze
Największym problemem, zdaniem naszego gościa, jest przeciążenie personelu medycznego. "Znam lekarzy, którzy pracują ponad 300 godzin miesięcznie. Wielu jest skrajnie wyczerpanych fizycznie i psychicznie" - podkreśla Wojciech Serednicki. Na oddziałach intensywnej terapii na jednego lekarza przypada teraz nawet kilkunastu pacjentów, a norma to cztery osoba.
Obecnie w Małopolsce na 415 respiratorów zajętych jest 386. W czwartek będą tworzone kolejne miejsca respiratorowe.