Raport „Kościół w Polsce” nie pozostawia wątpliwości – proces laicyzacji w naszym kraju się toczy. Coraz więcej aktów apostazji, coraz mniej osób ufa Kościołowi, a jedna trzecia młodzieży deklaruje się jako niewierząca i niepraktykująca. Tym stanem niepokoi się także arcybiskup Jędraszewski, ale namawia do modlitwy za apostatów i liczy, że kiedyś, niczym syn marnotrawny, wrócą. Gość Life in Kraków, jezuita Jacek Prusak, rozwiewa te nadzieje. Rozmawiała z nim Jolanta Hofer.
Reklama
Jolanta Hofer: Mamy nowe, narastające zjawisko w kościele – apostazja, czyli oficjalne wypisywanie się z kościoła. W 2010 r. zrobiło to 459 osób w całej Polsce, a w ubiegłym roku 445. Ale w archidiecezji krakowskiej! Arcybiskup Marek Jędraszewski się tym martwi, namawia do modlitwy za odchodzących, ale też liczy, że wrócą, jak syn marnotrawny. Może te liczby nie są jednak aż tak wysokie i to są głównie osoby młodsze. Czy to zjawisko będzie postępować?
Ksiądz Jacek Prusak: Skoro to są osoby młodsze, to zjawisko będzie postępować. Bo jeśli one w tym wieku odchodzą od kościoła, to jest małe prawdopodobieństwo, że do niego wrócą, bo za słabo są w nim zakorzenione. Odejście z Kościoła to znak protestu i musiałoby się potem poważnie coś zmienić w ich życiu, żeby ten protest nabrał innego charakteru. Duszpastersko to jest zawsze niepokojące, gdy tzw. duszyczka odchodzi ze wspólnoty Kościoła.
Z różnych powodów ludzie dokonują apostazji. Jedni nie przestają wierzyć w Boga, ale nie chcą pozostać w Kościele. Inni przyznają, że zostali bez swojej woli ochrzczeni, ale nigdy nie byli wierzący i chcą być uczciwi wobec siebie i Kościoła, więc się wypisują.
Jeszcze czym innym jest, kiedy osoba odchodzi, bo została zraniona i to jest jedyny akt buntu. Ale to także w pewnym sensie porażka Kościoła. Apostazja nigdy nie jest aktem jednej strony, ma dwóch aktorów. I to, co jest niepokojące, to nie same liczby, tylko, że one się zaczęły kumulować.
Wyzwalaczem były wydarzenia z ostatnich miesięcy
W archidiecezji krakowskiej to w tej chwili kilkuset procentowy wzrost. Tu jest potrzebna pogłębiona analiza, a nie tylko wzywanie księży do modlitwy i większej wrażliwości. Pamiętajmy, że my mamy dane o oficjalnych aktach apostazji. Ich jest znacznie więcej, tylko one nie mają oficjalnego charakteru. Ale teraz coraz większa liczba osób chce to publicznie zaznaczyć, oficjalnie odciąć się od Kościoła.
Apostazja to proces, który pękł. Wyzwalaczem było to, co działo się w ostatnich miesiącach w polskim społeczeństwie i polskim kościele. Wielu osobom ułatwiło to decyzję o apostazji.
Reklama
J. H.: Katolicka Agencja Informacyjna opublikowała właśnie raport „Kościół w Polsce”, który pokazuje, że rośnie grupa młodych, która deklaruje się jako niewierząca i niepraktykująca. Stanowi ona już niemal 1/3 całej młodzieży. Największemu osłabieniu podlegają przede wszystkim praktyki religijne. Jak Ksiądz to widzi, bo przecież pracuje Ksiądz z młodymi ludźmi, ze studentami?
J. P.: Oni coraz luźniej czują się związani z instytucją Kościoła, nawet jeśli nie są do niej wrogo nastawieni. Z badań światowych wiemy, że polska młodzież jest najszybciej laicyzującą się grupą na świecie. Ten raport KAI tylko to potwierdza. Na zachodzie coraz liczniejsza jest liczba osób bezreligijnych.
Oni mieli kiedyś kontakt z kościołem, ale określają się jako wierzący bezreligijni. Ta grupa wzrasta też w Polsce. Nawet jeśli nie odchodzą, bo nie walczą, to wolą się deklarować jako uduchowieni, ale nie religijni. Jeśli tak dalej pójdzie, to za 10 lat kościoły będą w Polsce tylko w połowie zapełnione.
Reklama
Statystyki nie pokazują całej prawdy
J. H.: Wydaje mi się jednak, że tak najgorzej to jeszcze nie wygląda. Według raportu Katolickiej Agencji Informacyjnej Kościołowi katolickiemu ufa w Polsce 42%, a 47% nie ufa. A z drugiej strony prawie 92 % Polaków deklaruje przynależność do Kościoła katolickiego i jest to jeden z najwyższych wskaźników w Europie. Czyli nie jest źle…?
J. P.: Nie jest źle w statystykach, ale w rzeczywistości jest inaczej. Powiedzenie „ja się czuję związany z kościołem katolickim” nic w praktyce nie oznacza. U nas jest katolicyzm kulturowy. W Polsce mamy największą grupę powyżej czterdziestego roku życia, identyfikującą się religijnie i to ona wypełnia te słupki. Pytanie, co się kryje za deklaracją, że ktoś czuje się katolikiem, skoro obserwujemy słabnącą religijność? Wiele osób tak po prostu wychowano, więc wypada powiedzieć, że jest się katolikiem.
Reklama
J. H.: Podczas naszej poprzedniej rozmowy, powiedział Ksiądz - „To nie będzie tak, że nagle połowa katolików wypisze się z kościoła, ale na pewno ludzie będą bardziej krytyczni i nie pozwolą władzy kościelnej i świeckiej do decydowania za nich w sprawie najważniejszych życiowych decyzji. Jaki będzie polski kościół w przyszłości? Takie pogłębione „wierzący, ale nie praktykujący”?
J. P.: Może być to takie myślenie, że ja wychowany jako katolik, wierzę w prawdy wiary chrześcijańskiej, ale nie muszę ich tak przeżywać blisko we wspólnocie wierzących i do kościoła nie chodzę. Być może będzie tak, jak na Zachodzie, to znaczy osłabnie siła społeczna kościoła i będzie on miał coraz mniej do powiedzenia, jeśli chodzi o indywidualne wybory swoich wiernych, ponieważ ta sfera się mocno sprywatyzuje.
To już się dzieje. Nie wszyscy katolicy, którzy chodzą do kościoła, zgadzają się z nauką Kościoła. Proces emancypacji od tego, co duchowni mogą mi powiedzieć, co zabronić, będzie się nasilał, a nie malał. To już widać w statystykach. Zaufanie do duchowieństwa maleje z roku na rok.
Reklama
J. H.: To nie będzie tak jak w Czechach czy Francji, tylko raczej model włoski?
J. P.: My mamy religijność homogeniczną w Polsce. To jest chrześcijaństwo, zwłaszcza katolicyzm. Inne religie mają charakter marginalny, jeśli chodzi o statystykę. Model włoski to jest ten, który odziedziczymy w przyszłości.
Zamrożone relacje papieża z polskim Kościołem
J. H.: Dlaczego papież Franciszek nie zabrał do tej pory głosu w sprawie polskiego kościoła? Chodzi przede wszystkim o liczne afery pedofilskie. Bo przecież to jest to, z czym on walczy.
J. P.: Pamiętajmy o tym, że publicznie całował Marka Lisickiego, a potem się okazało, że najprawdopodobniej pan Marek nas oszukał. Papież też poczuł się oszukany i stał się ostrożniejszy w manifestowaniu swojego wsparcia takim czy innym grupom. Oczywiście on jest jednoznacznie po stronie ofiar. W kręgach watykańskich mówi się, że papież trochę zwolnił jeśli chodzi o pokazywanie się przed kamerami z ofiarami z Polski.
Z drugiej strony on się nie czuje blisko związany z polskim kościołem, bo jest dla niego obcy kulturowo, nie zna polskich realiów. Żeby się dowiedzieć, co się dzieje w Polsce, ktoś musi mu to przetłumaczyć. Poza tym polski kościół w osobie swoich hierarchów na synodzie dotyczącym rodziny wyraził swój sprzeciw wobec duszpasterskich reform Franciszka i to też zmroziło jego stosunki z polskimi hierarchami. Ale jeśli my byśmy się spodziewali, że, jak w Chile, rozwiąże polski episkopat, to on tego nie zrobi.
Reklama
Dla papieża Polska nie jest "pępkiem religijności" na świecie
J. H.: Jest też taka opinia, że papież jest politykiem – nie chce doprowadzić do rozłamu w polskim kościele, więc się nie wtrąca.
J. P.: To też jest racja. W Polsce słabo sobie radzimy z tymi reformami Franciszka, które już miały miejsce. Istnieje duża, choć milcząca, za to wpływowa opozycja wobec papieża, więc on nie chce rozbić najsilniejszego, przynajmniej socjologicznie, kościoła w Europie. Wie, że oczyszczenie nadejdzie, bo te procesy już się toczą, ale nie chce doprowadzić do katastrofy. Bardziej jest zainteresowany religijnością na południowym globie.
A to, że mieliśmy papieża Polaka czy że uważamy się za pępek religijności w Europie, to na Franciszku nie robi większego wrażenia. Nasza kulturowa religijność teraz właśnie jest wystawiona na próbę, kiedy musimy się mierzyć z procesem laicyzacji. Nie jesteśmy na to odporni tak, jak nam się wydawało.
J. H.: W czasie naszej poprzedniej rozmowy powiedział Ksiądz : „Kościół musi spokornieć i zacząć ewangelizować Polaków, a nie błogosławić władzę. Powinien bić się w swoje a nie cudze piersi. Kryzys pedofilii pokazał, że straciliśmy i nadal tracimy wiarygodność.”
Wspaniale, że ksiądz, duchowny tego kościoła, tak mówi, ale „Apel zwykłych księży” podpisało najpierw 27 osób, potem to urosło do ponad 100 i to jest ciągle głos niewielu sprawiedliwych w tej organizacji. Na dobrą sprawę w żadnym kraju ta instytucja nie oczyściła się sama. Zazwyczaj robotę robiły media i opinia społeczna. Ciekawa jestem, z jakimi reakcjami się ksiądz spotyka w swoim środowisku po takich krytycznych wobec polskiego kościoła swoich wypowiedziach…?
Reklama
W Kościele jest więcej niż "stu sprawiedliwych"
J. P.: Niektóre osoby, wcale nie jest ich mało, uważają, że to jest rozbijanie kościoła od środka i niszczenie go. Inni – że to jest uczciwe i inaczej nie można. Jesteśmy tak samo podzieleni, jak polskie społeczeństwo. Jest wielu księży, którzy podzielają moje opinie, ale z różnych powodów, także, żeby nie dzielić parafian, nie dopisali się do „Apelu zwykłych księży”. Wiedzą, że część ludzi po prostu wyszłaby z kościoła.
J. H.: Dziękuję za rozmowę!