"Kościół nie potrzebuje, żeby Jarosław Kaczyński wzywał swoich sojuszników do obrony polskiego katolicyzmu, bez pytania kogokolwiek o zgodę. To jest nadużycie władzy i instrumentalizacja religii do celów politycznych" - mówi w rozmowie z Life in Kraków krakowski jezuita ks. Jacek Prusak. Podkreśla przy tym, że "nie ma takiego grzechu jak protestowanie przeciwko rządowi", a na naszych oczach "umiera projekt wielkiej Polski katolickiej".
Reklama
Strajk Kobiet trwa w całej Polsce już od blisko dwóch tygodni. Jednak w tych protestach nie chodzi tylko o aborcję, pojawiło się więcej tematów, które leżą Polakom na sercu. Wyraźnie widać między innymi, że drogi kościoła katolickiego i drogi wielu jego wiernych rozeszły się.
Kilka dni temu 27 „sprawiedliwych” duchownych tego kościoła, napisało list otwarty - „Apel zwykłych księży”. Punktem odniesienia są dla nich nauki papieża Franciszka. Na liście sygnatariuszy jest też krakowski jezuita, prorektor Akademii Ignatianum, ksiądz Jacek Prusak, który był gościem Life in Kraków.
Kaczyński nie jest interrexem polskiego Kościoła
„Ten list ma być przypomnieniem, żeby nie dać się wciągnąć w spory polityczne, nie być zakładnikiem rządu czy partii, tylko pełnić własną misję. To nie jest apel przeciwko komuś, to świadectwo dane w sposób publiczny, że nasza obecność w kościele jest inaczej definiowana, niż robi to choćby prezes Kaczyński swoimi apelami, jakby był jakimś iterrexem polskiego kościoła.” - podkreślił jezuita w rozmowie, którą transmitowaliśmy na naszym profilu na FACEBOOK-u.
Hierarchowie się boją
Na pytanie, czy podpisanych pod listem duchownych nie spotkają jednak problemy ze strony przełożonych, jezuita odpowiedział, że słyszał już o naciskach, aby niektóre osoby usunęły swój podpis spod tego listu. To jest powodowane, jego zdaniem, lękiem hierarchów, żeby nie otworzyć w Polsce modelu oddolnego ruchu świeckich oraz zwykłych księży, który stanie się alternatywą dla władzy kościelnej.
Ksiądz Prusak nie liczy na pochwały za tę inicjatywę ze strony kościoła hierarchicznego, ale też, jak zaznacza, sygnatariusze „Apelu zwykłych księży” nie idą na wojnę z Episkopatem.
Kościół to nie jest własność Kaczyńskiego
On sam źle się czuje z tym, że świątyń broni policja, wojsko, partia i kibole. Uważa, że kościoła broni Bóg i prawda, a nie samozwańczy wybawcy. „Najważniejsi są ludzi, nie kamienie” – podkreśla jezuita i dodaje, że nie chce do obrony kiboli, którzy dla niego są przestępcami. Zadaniem kościoła jest głoszenie Ewangelii, a nie błogosławienie władzy.
Reklama
Kościół nie potrzebuje też, żeby Jarosław Kaczyński wzywał swoich sojuszników do obrony polskiego katolicyzmu, bez pytania kogokolwiek o zgodę. To jest, zdaniem Jacka Prusaka, nadużycie własnej władzy i instrumentalizacja religii do celów politycznych.
„Kościół to nie jest własność Kaczyńskiego. Poszedł za daleko i to jest niebezpieczne.” - mówi z naciskiem ks. Prusak w rozmowie z Life in Kraków.
Protestowanie przeciwko rządowi nie jest grzechem
Ksiądz Jacek Prusak przyznaje, że nie zawsze podziela poglądy swojego arcybiskupa /Marek Jędraszewski/, a za każdym razem, kiedy odprawia Mszę św. nie może go nie wymienić: „módlmy się za naszego biskupa Marka”. To jest też trudne dla wielu katolików, szczególnie, kiedy arcybiskup obraża ludzi.
Prorektor krakowskiej Akademii Ignatianum stanowczo przeciwstawia się straszeniu protestujących grzechem. „Nie ma takiego grzechu jak protestowanie przeciwko rządowi czy sposobowi sprawowania władzy. I nie będzie go w Dekalogu. Każda osoba musi być wolna i kierować się swoim sumieniem.”
Reklama
Umiera projekt "wielkiej Polski katolickiej"
Krakowski jezuita uważa, że w tej chwili polski kościół stanął przed kolejnym krokiem oczyszczenia i albo tą próbę przejdzie pomyślnie, albo zostanie potraktowany jako instytucja potrzebna tylko tym, którzy bez niego nie potrafią się w życiu odnaleźć.
„Umiera projekt wielkiej Polski katolickiej. To nie będzie tak, że nagle połowa katolików wypisze się z kościoła, ale na pewno ludzie będą bardziej krytyczni i nie pozwolą władzy kościelnej i świeckiej do decydowania za nich w sprawie najważniejszych życiowych decyzji. Kościół musi spokornieć i zacząć ewangelizować Polaków, a nie błogosławić władzę. Powinien bić się w swoje a nie cudze piersi. Kryzys pedofilii pokazał, że straciliśmy i nadal tracimy wiarygodność.”
Polacy, zdaniem naszego rozmówcy, przestali sakralizować władzę kościoła i słusznie, bo to prowadzi do błędów, których jesteśmy świadkami.