Ten weekend jest inny w Zakopanem, bo przyjechali nieco inni goście - mówi w rozmowie z Life in Kraków Jerzy Jurecki, szef Tygodnika Podhalańskiego. Co nie oznacza, że jest całkiem spokojnie - dodaje.
Reklama
Nie ma powtórki (na razie) sprzed tygodnia, gdy Krupówki wypełnił tłum pijanych gości łamiących podstawowe zalecenia sanitarne. "Tydzień temu mieliśmy Puchar Świata, Walentynki i hotele otwarte po raz pierwszy od dłuższego czasu. "Lepszego" terminu nasza władza nie mogła sobie wymyślić, a nasi kibice, jak wiadomo, za kołnierz nie wylewają" - tłumaczy Jerzy Jurecki.
(Rozmowę transmitowaliśmy na naszym profilu na FACEBOOK-u, teraz dostępna jest również poniżej.)
"Wielu turystów przyjeżdżąjąc do Zakopanego jest przekonanych, że tu pandemii nie ma. Przyjeżdżają tu, żeby zapomnieć, odetchnąć. To naturalne, dlatego należało dobrze się do tego przygotować, a władze Zakopanego nie zrobiły niczego i o to mam pretensje do władz miasta - mówi szef Tygodnika Podhalańskiego.
Co można było zrobić? Zdaniem Jureckiego można było na przykład zatrudnić hostessy, które na Krupówkach na wesoło rozdawałyby maseczki i przypominały o przestrzeganiu zasad sanitarnych - To jest bardziej skuteczne niż wysyłanie policji" - mówi - "Apeluję do burmistrza Zakopanego, żeby wyszedł z szafy i zaczął działać" - dodaje.
Reklama
W tym tygodniu jest znacznie spokojniej, bo, jak zauważa Jurecki, przyjechali nieco inni goście. "Tym razem jest sporo narciarzy i osób, które chcą poczuć góry, a nie jedynie imprezować na ulicach i szaleć" zauważa.
Nie oznacza to jednak, że policja nie ma czego robić. Do sobotniego wieczora było 160 interwencji, wręczono 170 mandatów za łamanie obostrzreń sanitarnych. Tym razem więcej problemów jest w hotelach i pensjonatach, gdzie przeniosło się sporo imprezowiczów.