KRZYSZTOF PIASECKI

Krzysztof Piasecki: Dlaczego wirus pogodzi krakusa z warszawiakiem?

opublikowano: 29 MAJA 2020, 09:00autor: Krzysztof Piasecki
Krzysztof Piasecki: Dlaczego wirus pogodzi krakusa z warszawiakiem?

Gazeta Krakowska. Tytuł: „Od soboty koniec zakazu noszenia maseczek na dworze”. To jest gazeta krakowska? A tytuł niekrakowski. Na jakim dworze? Być może chodzi o to, żeby krakowianie jednak maseczki nosili. Dopóki nie ogłosi się, że „koniec zakazu noszenia maseczek na polu”. Czyżby sytuacja z koronawirusem była nieco inna, niż jest przedstawiana?

Reklama

Trzeba by sprawdzić, czy w gazetach miast spoza małopolski nie jest napisane „koniec zakazu noszenia maseczek na polu”. Wówczas czytelnik gazety z centralnej Polski będzie myślał, że chodzi o rolników. Którzy, jak wiemy, maseczek nie muszą nosić, czyli wszystko się zgadza.

W ten sposób niby wolno nie nosić maseczki, a niby nie.

To świetny pomysł. Kiedy przyjedzie do Krakowa mieszkaniec Warszawy w maseczce, dowie się, że może nie chodzić w maseczce na dworze. I maseczkę zdejmie. A mieszkaniec Krakowa z podobnych powodów zdejmie swoją w Warszawie. I od razu na ulicy będzie widać kto swój, a kto obcy. I o to chodzi. Kiedy obywatel bez maseczki w Krakowie będzie prosił w cukierni o Napoleonkę, sprzedawca będzie wiedział, że chodzi mu o Kremówkę.

Zostaną zasypane antagonizmy krakowsko – warszawskie. I to pójdzie w kraj. Pokochamy się. Mieszkańcy Radomia z Kielczanami. Mieszkańcy Torunia z Bydgoszczanami i tak dalej i tak dalej. W naszym kraju sporo miast jest ze sobą skonfliktowanych. Nawet całe krainy, tak jak Śląsk z Zagłębiem.

Wszystkich nas pogodzą maseczki.

Znikną dowcipy w stylu: „na ziemniaki w Poznaniu mówi się pyry, w Zakopanem grule, a w Radomiu normalnie – deser”, czy „jak powstał drut aluminiowy: krakowianin z poznaniakiem wyrywali sobie złotówkę”. Nie będzie istotne, czy wychodzenie „na pole” oznacza, że się wychodzi z dworu, bo kiedy się skądś wychodzi, nie widzi się miejsca wyjścia, tylko to na które się wyszło. Stąd wynikało by, że jeśli się wychodzi „na dwór” oznacza, że spało się w polu. Przestanie to być istotne.

reklama

Przestanie być nawet istotne z jakiej miejscowości się jest.

Kiedy w młodości jeździłem autostopem po Polsce, spotykałem na swej drodze wielu tak samo poruszających się młodych ludzi. Pierwsze pytanie przy nawiązywaniu znajomości dotyczyło miejsca pochodzenia. „Z Wrocławia” – odpowiadałem. „Tak? A znasz Leszczaka?” „Nie znam” „ A wiesz, gdzie jest ulica Szczytnicka?” „Wiem” „On tam mieszka. I go nie znasz? To co pieprzysz, że jesteś z Wrocławia”.  

Pamiętam, kiedy jako małoletni chłopiec z Wrocławia, przyjechałem do babci do Krakowa. Mieszkała przy alei Słowackiego. Wryło mi się w pamięć jej oburzenie, kiedy stwierdziłem, że  kamienica w której mieszka jest na pewno  „poniemiecka”. Wszystkie wrocławskie przedwojenne takie były.

To wszystko będzie nieistotne.

Spokojnie będzie mógł się spotkać Smok Wawelski z Bazyliszkiem, a nawet ze Śląskim Skarbnikiem i wspólnie ustalą, kiedy mają się odbyć wybory.

A wszystko dzięki premierowi, który zezwolił nam chodzić bez maseczek. A tak się go czepiają.     

Reklama

W ramach naszej witryny stosujemy pliki cookies w celu świadczenia Państwu usług na najwyższym poziomie, w tym w sposób dostosowany do indywidualnych potrzeb. Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Możecie Państwo dokonać w każdym czasie zmiany ustawień dotyczących cookies.

Polityka Prywatności