Gdyby wody powierzchniowe zaczęły być monitorowane, wszyscy zobaczylibyśmy, jaka jest ich jakość. Podobnie jak to było z powietrzem. Tymczasem dzisiaj gołym okiem widać tony śmieci w Prądniku na granicy gminy Zielonki i Krakowa. Dostaliśmy od naszego czytelnika szokujące zdjęcia.
„Tyle śmieci, szok!”, „Myślałem, że to w Indiach”, „Takim zasyfiałym społeczeństwem jesteśmy” – takie między innymi komentarze można przeczytać pod postem Pawła Chodkiewicza, który przeprowadził społeczny monitoring tej rzeki wraz z profesorem Mariuszem Czopem z krakowskiej AGH, specjalistą w dziedzinie hydrogeochemii.
Prądnik jak nielegalne wysypisko
Nasz informator tak pisze o tej sytuacji, która wygląda naprawdę przerażająco, na swoim profilu w mediach społecznościowych:
„Zastaliśmy obrazki rodem z nielegalnego wysypiska śmieci, a nie naturalnego cieku wodnego, którym teoretycznie jest Prądnik. Sprawę zgłosiliśmy do służb, na miejscu pojawiła się policja, krakowska straż miejska, straż gminna Zielonek, pracownicy krakowskiego oddziału Wód Polskich. Społeczne akcje sprzątania rzek są szczytne, jednak bez zgłaszania takich nielegalnych wysypisk bezpośrednio do służb, nic się nie zmieni. Sprawcy muszą zostać ukarani”.
Zmieniło się powietrze, czas na rzeki
Profesor Mariusz Czop, w wywiadzie dla naszego portalu, po katastrofie ekologicznej na Odrze, podkreślał, że konieczny jest system monitorowania wód powierzchniowych, aby ludzie wreszcie zobaczyli, jaka jest ich jakość i wtedy może zaczęto by coś robić, żeby to zmienić. Jednak do takiej zmiany potrzebny jest nacisk społeczny na decydentów. Tak, jak to było w przypadku powietrza i smogu.
Reklama
Naukowiec nie pozostawiał złudzeń, co do jakości krakowskich rzek:
„Wisła w Krakowie nie spełnia wymagań dotyczących kąpieli. Niesie ze sobą bardzo dużą ilość zanieczyszczeń. Nie chodzi tylko o wody z kopalń. Jest w niej dużo związków organicznych, bo my nadal traktujemy polskie rzeki jak odbiornik ścieków. Ścieki z kanalizacji bez oczyszczania ciągle są zrzucane także do Wisły tu w Krakowie. To są zrzuty awaryjne, ale istnieją. W 33 miejscach bez oczyszczania nadmiar wód opadowych i ścieków jest zrzucany nie tylko do Wisły, ale także jej dopływów: Wilgi, Dłubni, Prądnika”.
Czysta woda to życie
Jak gorzko zauważa nasz czytelnik, Paweł Chodkiewicz, mimo że co roku wyławiamy śmieci z podkrakowskich rzek, odpadów cały czas przybywa, a efekt sprzątania jest krótkotrwały. Trudno to sobie przy dzisiejszej wiedzy na temat środowiska naturalnego wyobrazić, ale ludzie – a worki wskazują na mieszkańców Zielonek - wyrzucają worki ze śmieciami prosto do rzeki. Na brzegach są też miejsca nielegalnego składowania odpadów budowlanych i beczki po ropie.
Wydawało się jeszcze do niedawna, że polskie rzeki są coraz czystsze. Katastrofa na Odrze pozbawiła nas złudzeń. To, co widać na Prądniku, pokazuje, że daleko nam do krajów, gdzie w rzekach można się kąpać. A wzrost świadomości społecznej, jak ważna jest czysta woda dla naszego życia, wymaga u nas ciągłej edukacji.
Zdjęcia: Paweł Chodkiewicz