Jest leśnikiem z wykształcenia, do pracy jeździ rowerem, lubi wpadać na plac budowy i sam złapać na łopatę. To wszystko pokazuje nam na facebooku i Instagramie. W sumie nic nadzwyczajnego, gdyby nie to, że mowa o urzędniku. Dyrektorze, na dodatek, który sam napisał o sobie "young green pope".
Reklama
Też bym się zdziwiła, gdybym na portalu lifestyle'owym trafiła na rozmowę z urzędasem, dlatego czuję się w obowiązku wyjaśnienia. W ubiegłorocznym budżecie miasta zieleń "zajmuje" 100 mln złotych, co jest kwotą rekordową. Z kolei 75proc. zwycięskich projektów z tegorocznego budżetu obywatelskiego, to zadania podlegające Zarządowi Zieleni Miejskiej. Jednostka funkcjonuje od dwoch lat i szefuje jej właśnie Piotr Kempf. Możecie ich kojarzyć z łąk kwietnych, nowej odsłony placu pod Muzeum Narodowym, Parku Krakowian, parkobusu, placu zabaw na Plantach, plaży pod mostem Kotlarskim. Generalnie, jak idę na jakiś zielony materiał, to słyszę "a to dzięki wsparciu ZZM".
Gdy po jednym z wywiadów dyrektor Kempf nazwał siebie na facebooku young green pope, uznałam, że musicie go poznać (#mnieśmieszy). Porównanie do serialowej postaci niby absurdalne, ale nie bierze się znikąd - ZZM dał nam zastrzyk młodej, innej energii i zmienia od roku krakowski sposób myślenia o zieleni. Na przykład Błonia nie muszą być całe skoszone, żeby były ładne, Planty nie muszą być nietykalne jak średniowieczny zabytek, donica z sadzonką i miejską sofą może dać tyle frajdy, co jedno drzewo. Co ważne, Kempf i jego zespół nie robią tego wszystkiego sami. Pokazują mieszkańcom możliwości, narzędzia, ale wolą, żeby to oni przejmowali stery. Tak, jak dzieje się to chociażby na Zabłociu.
Niektórzy mówią, że to tylko PR, bo betonu ci u nas na tyle dostatek, że drobne zielone projekty, raczej temu nie zaradzą. Kempf zupełnie się z tym nie zgadza i zapowiada, że za 4-5 lat będziemy mówić w Krakowie o prawdziwej zielonej rewolucji - bo nawet w betonowym mieście da się wyróżnić to, co najładniejsze.
Reklama
Ponoć w swojej filozofii ma wsparcie prezydenta Majchrowskiego, a nawet deweloperzy coraz chętniej przychodzą porozmawiać.Natomiast ten PR, przekonuje Kempf, jest potrzebny, by kruszyć mur między mieszkańcami, a urzędnikami.
Brzmi to wszystko tak dobrze, że wręcz budzi podejrzenia, ale w sumie lato mamy, pachnie, kwitnie, więc okoliczności przyjemne do przyjęcia postawy optymisty. Jak coś, to teraz już przynajmniej wiecie, komu możecie wystawić ocenę. Tylko pamiętajcie, że jak w każdej rewolucji, wszyscy jesteśmy do niej potrzebni.