Po kilku miesiącach policjanci namierzyli autora telefonicznego „żartu”, który sparaliżował pracę krakowskiego lotniska. Grozi mu do 8 lat więzienia.
Reklama
Do incydentu doszło 29 października ub. roku. Pracownica Międzynarodowego Portu Lotniczego w Krakowie – Balicach odbierając telefon usłyszała, że w jednym z bagaży znajduje się coś niebezpiecznego i należy poinformować sekcję ochrony oraz ewakuować lotnisko.
Telefonujący mężczyzna nie określił, co konkretnie znajduje się w tym bagażu a z informacji przez niego przekazanych wynikało, że bagaż ten miał się znajdować w sortowni lotniska.
Nie lekceważąc groźby, na lotnisku zarządzono błyskawiczne działania. Wstrzymano ruch bagażowy i każdy ze znajdujących się tam bagaży został dokładnie sprawdzony przez pirotechników z Placówki Straży Granicznej w Krakowie – Balicach.
W działania zaangażowano też psy służbowe, wyszkolone do wykrywania materiałów wybuchowych. Trwające kilka godzin sprawdzenie pirotechniczne nie wykazało żadnych niebezpiecznych przedmiotów czy substancji, co oznaczało, że zgłoszenie było fałszywe.
Reklama
Sprawą zajęli się śledczy i kryminalni z Komendy Powiatowej Policji w Krakowie. W ramach żmudnych czynności prowadzonych w toku dochodzenia kryminalni wpadli na trop „żartownisia”. Ustalili, że jest nim 43-latek, przebywający u krewnych na terenie powiatu krapkowickiego, woj. opolskiego.
Po zebraniu materiału dowodowego 13 kwietnia z samego rana, policjanci zatrzymali podejrzanego. Mężczyzna przyznał się do winy. Grozi mu do 8 lat pozbawienia wolności i nawiązka na pokrycie kosztów akcji.