Mimo apeli prezydenta Krakowa, na polecenie wojewody o 8.41 zawyły w Krakowie syreny alarmowe. Według komunikatu biura prasowego wojewody były to ćwiczenia połączone upamiętnieniem 12. rocznicy katastrofy smoleńskiej. Podobnie jak w całym kraju władze Krakowa i wiele organizacji pozarządowych apelowały, by z tego zrezygnować, zwracając uwagę na traumę setek tysięcy uchodźców.
O terminie "treningów i ćwiczeń dotyczących systemów alarmowania", poinformowało biuro prasowe wojewody małopolskiego w sobotę rano. Decyzję o włączaniu syren w całym kraju podjął szef MSWiA Mariusz Kamiński. Władze centralne zignorowały apele, by tego nie robić, a ofiary katastrofy upamiętniać w inny sposób.
"Rozumiem potrzebę upamiętnienia ofiar katastrofy smoleńskiej, ale poprosiłem o zmianę formy. System syren alarmowych w Krakowie podlega wojewodzie, jest 71 takich urządzeń. Zaapelowałem o nieuruchamianie jutro syren alarmowych. Miejskie Centrum Zarządzania Kryzysowego nie weźmie udziału w tych ćwiczeniach. W mieście, w którym przebywa 150 tys. uchodźców z Ukrainy, tego typu ćwiczenia nie powinny się odbywać."- napisał na Facebooku.
Reklama
O włączeniu urządzeń w Krakowie zdecydował wojewoda małopolski Łukasz Kmita. Urządzenia podległe Małopolskiemu Urzędowi Wojewódzkiemu zadziałały. Kmita zignorował również prośby organizacji pozarządowych, które podkreślały, że u wielu osób może to wywołać szok i podwójną traumatyzację. W Krakowie przebywa ok. 150 tysięcy uchodźców z Ukrainy.