Dziennikarze TVN24 opisują dramatyczną sytuację jaka miała miejsce na lotnisku w Balicach, gdy odlatywał z niego premier Mateusz Morawiecki. Zdaniem informatorów stacji lot z premierem na pokładzie powinien zostać wstrzymany.
Jak ustalili dzieniikarze TVN24.pl na kilka minut przed startem z krakowskiego lotniska samolotu o statusie HEAD jeden z kontrolerów pełniących służbę stracił przytomność. Jego koledzy byli przekonani, że umiera. Mimo trwającej akcji ratowniczej i chaosu panującego wówczas w wieży kontroli lotów nie wstrzymano ruchu na lotnisku. Premier, nieświadomy, co dzieje się w wieży, odleciał do Strasburga.
Do zdarzenia miało dojść 18 października tego roku, tuż przed godziną 20.30. Pilot podchodzącego do lądowania samolotu dostawał właśnie instrukcję od kontroli zbliżania, gdy nagle zapadła cisza, a po chwili usłyszał gwałtowny krzyk.
Z informacji dziennikarzy wynika że pracownik Polskiej Agencji Żeglugi Powietrznej stracił przytomność w trakcie służby. Towarzyszył mu na szczęście drugi kontroler, choć, na przykład w nocy, PAŻP wciąż stosuje system pracy jednego kontrolera nazywany Single Person Operations.
Reklama
.
Kontroler próbował pomóc nieprzytomnemu koledze, jednocześnie wzywał zespół ratunkowy, prowadził korespondencję z podchodzącym do lądowania Ryanairem (wylądował o godz. 20.44) i obsługiwał mający wystartować wkrótce samolot o statusie HEAD z premierem Mateuszem Morawieckim na pakładzie..
Jak powiedzieli dziennikarzom piloci i kontrolerzy, w takiej sytuacji nie powinno być zgody na start, zamiast tego ruch samolotów powinien być wstrzymany. Jednocześnie okazuje się, że ani kapitan samolotu, którym podróżował premier, ani sam Morawiecki nie mieli pojęcia, co dzieje się w wieży kontroli lotów.
Więcej na TVN24.pl.