Akademiki w Krakowie to już nie zatłoczone noclegownie: z kolejką do łazienki, kuchni, brudnymi ścianami i łózkami niczym prycza. Za wyższy standard trzeba jednak więcej zapłacić. Byliśmy w najdroższym akademiku Collegium Medicum: tu na pokój nie każdy może sobie pozwolić. Świetne miejsce zwłaszcza dla prymusów.
Dom Studencki D przy Racławickiej to akademikowy luksus. Za jednoosobowy pokój trzeba zapłacić 1.000 zł. W zamian spokój oraz łazienka i kuchnia, które dzielą tylko z jedną osobą. Na wyposażeniu naczynia, a zatem gotujący studenci nie muszą targać garnków z domu.
Do dyspozycji mają też pralnię, za którą nie ponoszą żadnych dodatkowych kosztów (w niektórych akademikach obowiązują np. żetony na pranie). Nie muszą się specjalnie troszczyć o porządek - przestrzeń wspólna jest za nich regularnie sprzątana, tak samo jak kuchnia i łazienka, serwis zapewnia nawet odkurzanie pokoju. Dobrej kondycji zieleni pilnie strzeże ogrodnik, a jeśli coś się zepsuje - bez obaw - akademik ma też konserwatora, który odetka zapchany zlew, czy po prostu wymieni żarówkę.
To co szczególnie zwraca uwagę to zadbane i wygodne miejsca do nauki i integracji. Do dyspozycji studentów są sale lekcyjne i konferencyjne. Nasz przewodnik po akademiku Wojtek (na studia do Krakowa przyjechał z Nowego Jorku) podkreśla, że mieszkający tu studenci medycyny doceniają te przestrzenie i możliwość wspólnego przygotowania się do egzaminów.
Jest i coś dla sportowców - w budynku znajdują się, dość małe, ale funkcjonalne: siłownia i fitness.
Gdy wchodzimy do domu studentów wita nas recepcjonista, a w powietrzu unosi się zapach środków czyszczących. Wojtek zauważył (dość słusznie), że mieszkanie w tym akademiku bardzo przypomina mu mieszkanie w hotelu.
Spokój – to słowo, które dobrze opisuje to miejsce. Studenci mają zasadę, że nie imprezują w akademiku bo po co, skoro można iść na miasto. Wojtek zażartował nawet, że rzadko tu kogoś spotyka – ponoć zwykle studenci siedzą zamknięci w swych pokojach niczym mnisi i zakuwają do egzaminów.