Kardynał Stanisław Dziwisz przypomniał sobie list od ks. Tadeusza Isakowicza-Zaleskiego, w którym ten informował go o molestowaniu ministra przez jednego z księży. O sprawie informuje na stronie Ordo Iuris adwokat, dr Michał Skwarzyński, który jednak broni byłego metropolitę starając się udowodnić, że kardynał "nie mógł nic zrobić".
Reklama
Związany z Ordo Iuris adwokat informuje, że faktycznie w archiwum krakowskiej kurii został odnaleziony list, w którym ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski informował kard. Stanisława Dziwisza m.in. o sprawie ks. Jana Wodniaka z sąsiedniej diecezji, który molestował ministranta. Kard. Stanisław Dziwisz przekonywał do tej pory, że nie przypomina sobie takiego listu. List trafił do ówczesnego metropolity 24.04.2014 roku.
Ksiądz Isakowicz-Zaleski interweniował u Dziwisza, ponieważ ówczesny biskup diecezji bielsko - żywieckiej Tadeusz Rakoczy nie podjął działań w tej sprawie.
Adwokat tłumaczy niepamięć Dziwisza tym, że wcześniej podawano inną datę spotkania między duchownymi (21 kwietnia, a wtedy przebywał w Ziemi Świętej)), upływem czasu i wiekiem kardynała.
Ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski, podkreślał, że list ws. ks. Jana Wodniaka był datowany na 21.04.2014 i wręczył go kardynałowi "osobiście w kurii krakowskiej, bądź w tym samym dniu, bądź w którymś dniu w jego okolicy".
Związany z Ordo Iuris adwokat dr Michał Skwarzyński przyznaje, że list trafił do kurii, a "kardynał sobie o tym przypomniał". Jednocześnie przekonuje, że metropolita "nie mógł nic zrobić".
Reklama
"Z rozmowy z abp. Stanisławem Kardynałem Dziwiszem wiem, że po odnalezieniu listu przypomniał on sobie tę sytuację, ale list ks. Isakowicza-Zaleskiego zawierał szereg punktów dotyczących księży krakowskich i to interesowało Kardynała, jako kwestie podlegające władzy tego biskupa.
Sprawa księdza sąsiedniej diecezji została przekazana właściwemu Biskupowi, co jest oczywiste, że tego typu sprawy przekazuje się organowi właściwemu. Kardynał jednak wprost wskazał, że „ jako metropolita krakowski nie miałbym uprawnień do zajęcia się sprawą […] Mogę zapewnić, że dołożyłbym wszelkich starań, aby wyrobić sobie pogląd na sprawę i postąpić jak człowiek sumienia, by sprawiedliwości stało się zadość zgodnie z prawem boskim i ludzkim”. - czytamy w tekście dr. Skwarzyńskiego.
Jeszcze kilka dni temu w wypowiedzi dla Katolickiej Agencji Informacyjnej stanowczo zaprzeczał jakoby cokolwiek wiedział o sprawie Janusza Szymika z Międzybrodzia, który był wykorzystywany przez kilka lat przez swego proboszcza ks. Jana Wodniaka.