"Zgłosiłam się z objawami zakażenia do lekarza, ten skierował mnie na test. Okazało się jednak, że pierwszy wolny termin jest za ponad dwa tygodnie" - pisze jedna z naszych Czytelniczek.
Przyspieszająca epidemia to również efekt niewydolnego systemu testowania. O kuriozalnej sytuacji informuje nas jedna z Czytelniczek, Katarzyna z Krakowa. Objawy - temepratura, kaszel, duszności, utrata węchu i smaku - jednoznacznie wskazują u niej na zakażenie koronawirusem.
Początkowo jednak lekarz nie chciał jej nawet kierować na test, ale pacjentka naciskała.
Reklama
"Chciałam mieć potwierdzenie zakażenia również na wypadek, gdyby mój stan się pogorszył" - opowiada. Ponadto wynik testu i skierowanie na kwarantannę jest podstawą zwolnienia lekarskiego dla członków jej rodziny,
Mając już skierowanie skontaktowała się telefonicznie ze Szpitalem Uniwersyteckim, ale tam usłyszała, że pierwszy wolny termin jest za dwa tygodnie 3 listopada.
Kobieta spróbowała więc inaczej. Stanęła w kolejce do punktu wymazowego w Szpitalu Św. Rafała, ale dla niej nie starczyło już miejsc. - Zmuszona byłam z objawami chodzić po mieście - stwierdza.
Reklama
W Krakowie działa ledwie siedem punktów pobierania wymazów do testów. Od piątku uruchamiane są kolejne dwa. Pełną listę znajdziecie tutaj.
Minionej doby wykonano w Małopolsce 3 873 testy. Blisko 40% dalo wynik pozytywny!