W Szpitalu Uniwersyteckim w Prokocimu nie ma już miejsc na intensywnej terapii dla chorych na COVID-19 - alarmuje Gazeta Wyborcza. W całej placówce dla pacjentów zakażonych koronawirusem zostało kilkanaście łóżek. Z każdym dniem sytuacja w Krakowie i regionie dramatycznie się pogarsza.
Reklama
W rozmowie z Gazetą dyrektor Szpitala Marcin Jędrychowski podkreśla, że szpital nie jest już w stanie przyjąć na oddział intensywnej terapii kolejnych osób zakażonych koronawirusem. Z powodu brakujących miejsc pacjentów w stanie ciężkim lekarze kładą też na oddziale pulmonologii i alergologii. Na 24 miejsca na tym oddziale 23 są już zajęte przez pacjentów z koronawirusem.
Większość chorych w szpitalu ma ciężkie objawy, 80% wymaga tlenoterapii.
Dyrektor Jędrychowski obawia się, że jeśli pacjentów wymagających podłączenia do respiratora będzie przybywać tak szybko jak obecnie (w ciągu dwóch tygodni ta liczba się podwoiła), to może dojść do sytuacji, jaka miała miejsce w Toruniu, gdzie pacjent zakażony SARS-CoV-2 zmarł, bo w całym województwie nie znalazło się wolne łóżko na intensywnej terapii.
Reklama
Według dyrektora rządowa strategia walki z pandemią nie działa, bo szpitale z oddziałami zakaźnymi nie zwiększyły znacząco liczby łóżek dla pacjentów z koronawirusem i nie odciążyły wysokospecjalistycznego Szpitala Uniwersyteckiego.
Wciąż czekamy również na zmianę przepisów, tak, by lekarze podstawowej opieki mogli samodzielnie decydować o kierownaniu na izolację pacjentów z lekkimi objawami. Teraz wszyscy muszą przejść przez oddział zakaźny szpitala, a to prowadzi do paraliżu.