To był lokal legenda. Bez przesady. W Krakowie, gdzie na każdej niemal ulicy znaleźc można pub/kawiarnię/restaurację o taki status niełatwo, a jednak Bar Meksyk nań sobie zasłużył. Przede wszystkim mrocznymi historiami z czasów, gdy budowało się wzorcowe socjalistyczne miasto Nowa Huta. Dziś po Meksyku zostało już tylko wspomnienie wybitych zębów i szyb, nie ma nawet rudery, która przez lata wrosła w krajobraz ulicy Igołomskiej.
Reklama
O tym, co działo się w barakach nowohuckiego Meksyku, okoliczni mieszkańcy mówią niewiele i niechętnie. Po co, przypominać, że okolica była symbolem pijaństwa, chuligaństwa, a nierzadko i zbrodni. W latach 50. i 60. nikt o zdrowych zmysłach nie zapędzał się tu po zmroku, podobno nawet milicja wolała niepotrzebnie nie ryzykować.
W kilkudziesięciu barakach mieszkało kilka tysięcy mężczyzn, zwożonych tu z całej południowej Polski. Mieli budować socjalistyczne miasto, „wykopać z ziemi – jak pisał Ważyk - nowe Eldorado”. Zamiast Eldorado powstał dziki zachód, z mordami, rozbojami, prostytucją i – przede wszystkim – wszechobecnym pijaństwem. Meksyk! Kilka okolicznych „Hoteli robotniczych” przetrwało do końca komuny, większość dość szybko została zburzona. Na ich miejscu powstał słynny bar…
Balety wszelkiego rodzaju
Historie, o tym, co działo się w lokalu gastronomicznym przy Igołomskiej usłyszeć znacznie łatwiej. Przede wszystkim dlatego, że są to historie znacznie mniej mroczne. Oczywiście mordobicia, „panienki”, wódka z literatek i generalnie ostre balety były tam na porządku dziennym (i nocnym), ale porównania ze „starym Meksykiem” z lat 50. nie ma.
Reklama
Ostatnia właścicielka Baru Meksyk z niekłamaną zazdrością opowiada, o tym, jakie lokal przeżywał za komuny oblężenie. Konkurencji prawie żadnej, huta Lenina pełna głodnych i spragnionych klientów, orkiestra, dansingi, tłumy robotników przychodzące po zmianie. „W tygodniu było jeszcze w miarę grzecznie” powiedział mi jeden z klientów baru „ prawdziwe imprezy zaczynały się w piątek. Nikogo nie dziwiło, że jak ktoś przyszedł w piątek, to wychodził w niedzielę, a zdarzało się i że w poniedziałek, prosto do kombinatu..."
Klimat pozostał
Po upadku komuny, w latach 90. Bar Meksyk jeszcze nieźle się trzymał, gorsze czasy przyszły z nowym tysiącleciem. Zmieniali się właściciele, lokal był czasowo zamykany, nikt niczego nie remontował. Ale może właśnie dzięki temu wycieczka na Igołomską była trochę, jak podróż w czasie. Klimat PRL-u czuć było z każdego kąta. Od kilku miesięcy miłośnicy fasolki po bretońsku, gołąbków i kotleta schabowego z ziemniakami muszą zaspokajać swoje sentymentalne potrzeby gdzie indziej. Opuszczony budynek został zburzony. Kiedyś powstanie tu hotel.
Reklama