WYBORY W KRAKOWIE

Prof. Majcherek: nerwowe reakcje Łukasza Gibały źle mu wróżą

opublikowano: 8 KWIETNIA 2024, 20:50autor: Daniela Motak
Prof. Majcherek: nerwowe reakcje Łukasza Gibały źle mu wróżą

Za dwa tygodnie, w drugiej turze wyborów prezydenckich, krakowianie zdecydują czy prezydentem miasta zostanie Aleksander Miszalski (KKW Koalicja Obywatelska) czy Łukasz Gibała (KWW Kraków dla Mieszkańców). Wbrew przedwyborczym sondażom, które od miesięcy dawały znaczną przewagę Łukaszowi Gibale, faworytem prezydenckiej rywalizacji jest Aleksander Miszalski, który zdobył ponad 37 procent głosów. Łukasz Gibała zebrał niespełna 27 procent. Profesor Janusz A. Majcherek, publicysta, socjolog i filozof, komentując wynik pierwszej tury dla portalu Life in Kraków, zwrócił uwagę, że może on zniechęcić część wyborców Gibały. - Mogą uznać, że to wieczny kandydat, kandydat wciąż przegrywający, inaczej mówiąc, niewybieralny. A przy takim podejściu część jego wyborców może zrezygnować. 

Reklama

Daniela Motak, Life in Kraków: Podkreśla Pan, że sytuacja Łukasza Gibały jest niełatwa także dlatego, że Koalicja Obywatelska zdominowała Radę Miejską.

Profesor Janusz A. Majcherek: Tak, bo nawet gdyby to jednak Gibała wygrał drugą turę, w Radzie Miasta Krakowa, w której KO zdobyła bezwzględną większość, będzie miał tylko 7 radnych i większość rady będzie opozycyjna. 

Zdaje się, że liczył na nieco więcej w radzie miasta i na zdecydowanie więcej w wyborach prezydenckich. I miał do tego pewne podstawy, sondaże od miesięcy czyniły go faworytem. Czy to, co się stało, jest dla Pana zaskakujące?

Jestem zaskoczony. Skład drugiej tury przewidywałem trafnie, ale kolejność z jaką wchodzą do niej kandydaci, jest zaskoczeniem.

Co się stało i dlaczego tak się stało? Zawiodły sondaże, czy coś innego nie zadziałało? 

Sondaże odzwierciedlały przede wszystkim rozpoznawalność kandydatów. Łukasz Gibała jest lepiej znany mieszkańcom Krakowa niż Aleksander Miszalski, ponieważ Gibała jest wielokrotnym już kandydatem w wyborach prezydenckich, aktywnym, żeby nie powiedzieć, agresywnym krytykiem i oponentem ekipy Majchrowskiego od wielu, wielu lat. A więc mieszkańcy Krakowa lepiej, dokładniej identyfikowali Gibałę, natomiast Miszalski jest mniej znany, ale stoi za nim nieporównanie silniejsza struktura organizacyjna, jaką tworzy Koalicja Obywatelska, poszerzona o kilku kandydatów lewicowych i wzmocniona poparciem Nowej Lewicy.

Poparcie dla Miszalskiego rosło stopniowo, mało spektakularnie, ale bardzo istotne znaczenie miały jeszcze dwa czynniki, które na ten wzrost z pewnością wpłynęły - wycofanie się prof. Stanisława Mazura i przerzucenie przez niego swojego poparcia na Aleksandra Miszalskiego oraz wizyta Donalda Tuska w Krakowie i poparcie udzielone przez niego Miszalskiemu, poparcie, które było w pewnym sensie potwierdzeniem i umocnieniem organizacyjnego zaplecza, stojącego za Miszalskim i pozostającego do jego dyspozycji. To wszystko sprawiło, że Miszalski wysunął się na pierwsze miejsce. 

Oceniając ten wynik, powiedział Pan w komentarzu dla Gazety Wyborczej w Krakowie, że Łukasz Gibała ma już niemal zerowe szanse na prezydenturę Krakowa. Nie za wcześnie troszkę na taką opinię? Z wyborami bardzo różnie bywa, a przed nami jeszcze druga tura.

Nie jest jasne, jak się zachowa elektorat trzeciego pod względem zdobytego poparcia kandydata, czyli blisko 20-to procentowy elektorat Łukasza Kmity. To elektorat prawdopodobnie związany bardzo silnie z PiS-em i wobec PiS - u lojalny. Roman Giertych napisał żartobliwie, że krakowscy wyborcy PiS-u stoją przed poważnym dylematem - czy poprzeć kandydata Platformy Obywatelskiej, czy kandydata, który był kiedyś w PO a potem w Ruchu Palikota.

To może być wybór, którego zwolennicy PiS-u nie będą w stanie dokonać, dlatego ich głosowanie w drugiej turze jest wielką niewiadomą, wielką zagadką. Jest bardzo prawdopodobne, że część z nich po prostu nie pójdzie głosować.

Patrząc na to w ten sposób, w jaki spojrzał Roman Giertych, to faktycznie - niemal nie mają wyboru.

Tak, podczas gdy wyborcy pozostałych kandydatów mają raczej jednoznaczne preferencje, a już na pewno mają jednoznaczne antypatie. Wyborcy Andrzeja Kuliga nie mogą poprzeć, podobnie jak i on sam - Łukasza Gibały - który przez ostatnich kilkanaście lat budował swój wizerunek  na permanentnym, agresywnym atakowaniu ekipy Jacka Majchrowskiego, a więc i Andrzeja Kuliga. Więc jak mogliby teraz Gibałę poprzeć?

Elektorat Rafała Komarewicza jest z kolei nieliczny, to 3 procent, ale przy wyrównanej walce nawet te punkty mogą mieć znaczenie. Jego wyborcy to elektorat Trzeciej Drogi, którą z kolei obowiązuje pewna lojalność wobec Koalicji Obywatelskiej, z którą Trzecia Droga tworzy rząd w Warszawie. Nie wydaje się więc, żeby Łukasz Gibała miał skąd zaczerpnąć dodatkowych wyborców.

Reklama

Aleksander Miszalski pod tym względem wydaje się być w lepszej sytuacji, a przecież i tak ma już ponad 10-cio punktową przewagę, jest więc faworytem i stąd znikome prawdopodobieństwo sukcesu Łukasza Gibały. Tym bardziej, że pierwsza tura może zniechęcić część jego wyborców, bo to jest wieczny kandydat, taką ma już reputację, to kandydat wiecznie przegrywający,  inaczej mówiąc, kandydat niewybieralny, co może jego wyborców zniechęcić i część z nich może zrezygnować z głosowania.

No tak, po którymś kolejnym razie mogą stracić chęć walki i wiarę, że to się kiedykolwiek uda. A nawiązując do Andrzeja Kuliga, o którym pan wspomniał - czy jego wynik, dość słaby, trochę ponad 7 procent, świadczy o tym, że Kraków już stanowczo nie chce kontynuacji polityki i stylu rządzenia Jacka Majchrowskiego? 

 Mieszkańcy Krakowa w znacznej części, być może w większości uważają, że skoro Jacek Majchrowski zakończył swoją misję, to jest okazja, żeby dokonać pewnych korekt, zmian, niekoniecznie tak radykalnych, jak proponuje Gibała, ale jednak odstępujących od linii, którą wyznaczył Jacek Majchrowski, a której Andrzej Kulig byłby zapewne kontynuatorem jako zastępca i bliski współpracownik Majchrowskiego w poprzednich kadencjach. Tak więc nie radykalne, ale jednak zmiany - taki jest głos mieszkańców Krakowa po pierwszej turze i ta dezaprobata dla kandydatury Andrzeja Kuliga tak właśnie powinna być odczytywana. 

Mam znów pytanie, które w tej kampanii wyborczej zadawałam już Panu wielokrotnie - czy coś może nas jeszcze zaskoczyć, czy też w czasie tych dwóch tygodni wszystko odbędzie się tak, jak na razie na to wskazują fakty?

Nerwowe reakcje Łukasza Gibały źle mu wróżą, ponieważ okazał frustrację, agresję, zaatakował swoich konkurentów, zaatakował ich zaplecze, rzucał oskarżeniami. To wskazuje że raczej frustracja niż mobilizacja jest jego obecnym odczuciem, jego stanem emocjonalnym. To by mu źle wróżył i żeby zmienić sytuację, którą teraz mamy, musiałby przejść do bardziej konstruktywnej kampanii, w której pojawi się więcej bardziej konkretnych, ale i jednocześnie nie sprzecznych ze sobą postulatów czy obietnic, bo dotychczasowe nie układały się w spójny program. 

Wróćmy jeszcze do wyborów do Rady Miasta Krakowa, od których zaczęliśmy. Swoich radnych wprowadziły do niej trzy komitety wyborcze, oprócz KO to Prawo i Sprawiedliwość oraz Kraków dla Mieszkańców Łukasza Gibały. 

Trzeba też jednak pamiętać, że z list KO radnymi zostali również kandydaci Nowej Lewicy, którzy zdobyli trzy mandaty. KO będzie od tych mandatów w pewnym sensie uzależniona.

Jednak niezależnie, kto zostanie prezydentem Krakowa, będzie miał do czynienia z radą w której większość ma Koalicja Obywatelska. Jeżeli prezydentem będzie Aleksander Miszalski, to ten fakt oczywiście znacznie mu rządzenie ułatwi. Gdyby jednak wybory ostatecznie wygrał i prezydenturę zdobył Łukasz Gibała to niestety, będzie wróżyło dysonanse, nieporozumienia, niesnaski, wyrastające nie tylko na tle animozji personalnych, związanych z tym, że z punktu widzenia radnych KO Łukasz Gibała byłby tym, który pokonał ich kandydata. Także z wielu innych powodów groziłoby to pęknięciami, nieporozumieniami, konfliktami i niesnaskami na linii prezydent  - rada miasta.

Z tego punktu widzenia perspektywa bardziej harmonijnego zarządzania Krakowem rysowałaby się wtedy, gdyby prezydentem został Aleksander Miszalski. Do tego doszedłby jeszcze jeden atut jego ekipy, przełożenie na władze centralne w Warszawie. Podstawowy punkt debaty publicznej w Krakowie czyli metro, bardziej by się przybliżyło, gdyby to Aleksander Miszalski, bliski przecież rządzącej Polską ekipie, miał się starać o dofinansowanie na ten cel ze środków budżetu centralnego. I nie tylko na ten.

W ramach naszej witryny stosujemy pliki cookies w celu świadczenia Państwu usług na najwyższym poziomie, w tym w sposób dostosowany do indywidualnych potrzeb. Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Możecie Państwo dokonać w każdym czasie zmiany ustawień dotyczących cookies.

Polityka Prywatności