W Krakowie powstała grupa wolontariuszy, którzy podczas epidemii koronawirusa oferują wszelką i realną pomoc: od zakupów, poprzez wsparcie psychologiczne, po wyprowadzenie psa. Przyłączyli się do ogólnopolskiej grupy o nazwie „Widzialna ręka”.
Reklama
W ciągu trzech dni do grupy, utowrzonej z inicjatywy krakowskiej radnej Alicji Szczepańskiej, dołączyło blisko cztery tysiące osób. Zasady są bardzo proste:
"Lądujesz na przymusowej kwarantannie lub obawiasz się ruszyć z domu, i okazuje się że potrzebujesz zakupów lub masz ważną sprawę do załatwienia, lub przegadania na skajpie, potrzebujesz pomocy dla dziecka bo szkoły pozamykane, albo psa trzeba wyprowadzić lub przejąć na jakiś czas. A może potrzebujesz pogadać z drugą osobą. Nie czekasz na młodszego aspiranta, ale piszesz tu i razem dogadujemy szczegóły jak pomóc i kto się tego podejmie." - czytamy na profilu grupy. Zgłoszeń z każdą chwilą przybywa.
„Osoby, które chcą udzielić pomocy powinny zostawić informacje o tym jak się z nimi skontaktować w swoim miejscu pobytu – można, zgodnie z podanymi wzorami, zostawić ogłoszenie na klatce schodowej, tablicy ogłoszeń (nie wszyscy mają przecież FACEBOOK-a), Dbamy o niesienie bezpiecznej pomocy. Nie pomagamy osobom w kwaranntanie, gdyż one są objęte opieką ustawowo. O grupie zostały powiadomione instytucje samorządowe i społeczne, ale prosimy o rozpowszechnianie informacji lokalnie” – wyjaśnia zasady Alicja Szczepańska
Nazwę tej grupy wymyśliła Marta Listwan z Wrocławia. - Zobaczyłam tę inicjatywę, która w powstała w Warszawie i bardzo mi się spodobała. Teraz widzę, że powstaje wiele podobnych, o lokalnym zasięgu. Dostaję mnóstwo próśb, w których ludzie pytają, czy mogą skopiować regulamin wrocławskiej „Widzialnej ręki”. Oczywiście się na to zgadzam - mówi w rozmowie z Onet.
Nazwa grupy nawiązuje do programu telewizyjnego emitowanego czasach PRL. Nosił on tytuł „Niewidzialna ręka to także ty”. Akcja polegała na bezinteresownym pomaganiu osobom potrzebującym, zwłaszcza chorym i starszym. Młodzi ludzie robili to tak, aby nie dać się zobaczyć, więc zostawiali po sobie tylko znak odbitej dłoni.