Każdy konserwator powie: takiego miejsca, jak to pod Krakowem, nie ma nigdzie indziej w Polsce. XIII-wieczny klasztor jest nie tylko niezwykłej urody, ale też ogromnych rozmiarów, a opiekuje się nim tylko kilkanaście benedyktynek, które w nim mieszkają. Zamiast się zamartwiać i narzekać, siostry stawiają nowy cel: zrobić tu wspaniałe muzeum. Między innymi sprzedając słynne karpie. W tym roku cena wzrosła.
Reklama
Z Krakowa jedziemy niecałe pół godziny i choć pora dość wczesna, środek tygodnia, nie jesteśmy jedynym samochodem i nie jedynym z krakowską rejestracją. Powód tego małego zamieszania w Staniątkach, widzimy już na drzwiach budynku – odręcznie narysowana ryba, a pod nią dopisek: KARP.
Po karpie w Staniątkach ustawiają się naprawdę spore kolejki. Czekają nie tylko ludzie z okolic. i. W tym roku zakonnice podniosły cenę za kilogram ryby do 40 zł. W Staniątkach można dostać żywego karpia, ale tylko wtedy, gdy kupujący przyniesie ze sobą pojemnik z wodą. Inaczej ryba jest zabijana i patroszona na miejscu.
Reklama
Ostatnio do klasztoru przyjechały nawet dwie panie z Torunia. Każda wzięła po rybie i... zostały na noc, żeby w ten sposób wspomóc finansowo siostry benedyktynki.
Chipsy pustelnika
Karpie i noclegi dla gości to tylko przykłady działań sióstr, by utrzymać cały obiekt: zapłacić za jedzenie, ogrzewanie, dołożyć do konserwacji. Jesienią sprzedają chryzantemy, cały rok oferują przetwory, ciasta, chleby, czy… chipsy pustelnika. Na przedsiębiorczy tor, klasztor skierowała matka ksieni Stefania Polkowska. Do Staniątek przyjechała 11 lat temu z Łomży.
Zawsze wiedziała, że ma duszę organizatorki, ale zostać przełożoną innych sióstr? Tego nieco się obawiała, ale zaufała „boskiej opatrzności”. Obawy szybko rozwiała pierwsza wizyta w Staniątkach. Wygląd i atmosfera klasztoru całkowicie ją ujęły. Siostry zaufały jej pomysłowości, otoczyły dużym ciepłem. To była bardzo dobra decyzja.
Brakuje miejsca na skarby
„Nigdy w życiu nie byłam w miejscu, gdzie jest tak dużo łuków” – wspomina matka Stefania. Do tego zabytkowe polichromie, ołtarz, freski, drzwi, mury… O architektonicznych urokach klasztoru można by mówić i pisać godzinami. Podobnie jak o skarbach, które kryje: księgach, rzeźbach, obrazach, ornatach, sakralnych naczyniach. Część złożono w pomieszczeniu dla zwiedzających, ale w pozostałych pokojach jest tego o wiele, wiele więcej. I na to ksieni też ma pomysł: muzeum.
Reklama
W latach 30-tych przy klasztorze powstał budynek tzw. nowej szkoły. Gdy jeszcze benedyktynki tu nauczały, w starej szkole brakowało już miejsca. Przyszła jednak druga wojna, później okres komunizmu, obiekt stał się kompletną ruiną. Niszczył wygląd okolic pięknego klasztoru, a wręcz zasłaniał jego część.
Na to potrzeba było jednak pieniędzy, i to sporo. Matka Stefania pisała różne projekty, szukała funduszy, w końcu udało się pozyskać środki wojewódzkie z programu unijnego. Benedyktynki załapały się na ostatnie miejsce na liście, z dofinansowaniem na sumę 7 milionów złotych. Kwota zawierała jednak wkład własny – trzy miliony. Jeden udało się zebrać dzięki darczyńcom i klientom, kolejne dwa pożyczyło opactwu starostwo wielickie. Prace związane z budową muzeum już się rozpoczęły a po szpecącym budynku został juz tylko pusty plac.
Dużo się modlą, żadnej pracy się nie boją
Gdyby nie one, XIII-wieczny skarb już dawno utraciłby swój blask, nie mówiąc już o jego duchowym cieple, o które benedyktynki tak dbają. Większość sióstr jest w podeszłym wieku, a mimo to ciągle pomagają matce Stefanii – w końcu życiowe motto zgromadzenia brzmi: „módl się i pracuj”. Siostry modlą się bardzo dużo, żadnej pracy się nie boją, a gdy już znajdą chwilę dla siebie, organizują sobie na przykład gry. Bardzo lubią scrabble.
Oprócz muzeum, powstanie tu biblioteka, archiwum, czytelnia. Benedyktynki chcą też udostępnić przyjeżdżającym swoje archiwum, co z kolei wymaga przygotowania obecnego w klasztorze księgozbioru.
Reklama
Składa się na niego aż kilka tysięcy ksiąg - niektóre powinny być dodatkowo przebadane, inne specjalnie zakonserwowane. Na to również potrzeba pieniędzy.
Każdy może pomóc
Prezent możecie sprawić siostrom robiąc u nich zakupy, lub dokonując przelewu na następujące dane: PKO Bank Polski I Oddział Kraków, numer: 49 1020 2892 0000 5802 0118 6170, Opactwo św. Wojciecha SS. Benedyktynek 32-005 Niepołomice, Staniątki 299. Przydatne telefony: architekt Zbigniew Śnieżek – 601 477 032, matka Stefania: 507 677 825.
Do Wigilii przygotowują się jak każda rodzina, ale zastrzegają: niech świąteczne przygotowania, nie przyćmią samych świąt.