Weekendy spędzam na gotowaniu w domu, eksperymentach z nowymi przepisami i wzajemnym zapraszaniu się z sąsiadami na kulinarne posiadówki. Tak też było i w ostatnią sobotę. Jednak w niedzielę dałam się namówić na jesienną odsłonę kulinarnego festiwalu.
Reklama:
RestaurantWeekⓇ jest okazją do odkrywania nowych miejsc i smaków w cenach znacznie niższych niż w karcie restauracyjnej. Trzydaniowe menu - przystawka, danie główne, deser - od najlepszych szefów kuchni oraz dodatkowo prezent, w wersji alkoholowej lub bezalkoholowej.
Nie tylko dla mięsożerców
Zanim weszłam na stronę festiwalu, rozpytywałam tych, którzy już byli, czy w ofercie są tylko dania mięsne. Okazało się, że typowe lokale vege nie biorą udziału w tym wydarzeniu, ale wegetarianie mogą spać spokojnie, bowiem menu ma dwie wersje: wegetariańską i mięsną.
W całej Polsce podczas Festiwalu można odwiedzić ponad 400 najlepszych restauracji w trzynastu największych aglomeracjach. Na Kraków przypada około 40 z nich. Jest więc w czym wybierać.
Restauracja jak galeria sztuki
Zachęcona dopiskiem na stronie restauracji „Vegetarian friendly” oraz informacją, że szef kuchni zdobył już wiele festiwalowych wyróżnień, wybrałam dla dwóch osób miejsce i menu w Novum Bistro przy ulicy Lubicz. Zaraz przy wejściu powitały nas dwie zwinne, wesołe panie, które od razu wskazały stolik.
Może to nietypowe dla opisu restauracji, ale zacznę od toalety, bo po pierwsze trzeba było pójść umyć ręce. To miejsce wygląda w Novum Bistro jak prywatna łazienka. Może za sprawą stojącej w przestronnym, bardzo estetycznie zaprojektowanym pomieszczeniu … kanapy. W żadnym z dotychczasowych lokali nie zdarzyło mi się podziwiać toalety i chcieć w niej dłużej zostać.
Co kryje się pod nazwą „wegański łosoś tofu”?
Czekając na zarezerwowane wcześniej przez internet menu, oglądaliśmy obrazy, których na ścianach wisiało tyle, że poczułam się jak w galerii sztuki.
Korzystając ze specjalnej oferty RestaurantWeekⓇ do wyboru macie menu A i menu B. My wybraliśmy to pierwsze, bezmięsne.
Reklama
Na początek wjechała przystawka. Nigdy wcześniej nie jadłam pielmieni i trochę nie bardzo wiedziałam, co to takiego. Kiedy podano „pielmieni z kurkami, consommé pomidorowe, skwarki pietruszkowe, ser koryciński, szpinak, palone masło”, od razu skojarzyłam, że to prawie coś takiego jak pierogi. A raczej pierożki, przypominające uszka czy też ravioli.
Byłam bardzo ciekawa, co kryje się pod nazwą „wegański łosoś tofu”. Z sera na bazie mleka sojowego korzystam jako dodatku do różnych potraw. Tymczasem tu był to…łosoś tofu. Przypuszczam, że puryści powiedzą: łosoś to łosoś, a tofu to tofu. A jednak jadłam potrawę, w której był smak tego i tego. Trudno się było zdecydować, czego bardziej. Smakowało to wszystko wyśmienicie i chętnie dowiedziałabym się jak tego „oszukanego” łososia przyrządzić. Niedzielne kulinarne popołudnie zamknęliśmy dawno już nie widzianym ciastem karpatka.
Jeśli macie ochotę spróbować wyjątkowych dań spoza codziennej karty najlepszych krakowskich restauracji, to wejdźcie na stronę restaurantweek.pl. Warto przeglądnąć całą listę biorących udział w tym festiwalu lokali, żeby wybrać to menu, na które najbardziej mamy ochotę. Festiwal trwa jeszcze do 17 listopada, więc tak się rozkręciłam, że planuję spróbować jeszcze czegoś innego. Nadal bez mięsa!