Koncerty pod gołym niebem, uliczne granie, a także konkurs najpiękniejszy wianek i piknik dla rodzin zdecydowanie popsuła pogoda. Niektórzy narzekają, że bez fajerwerków „to już nie to samo”.
Reklama
Kiedyś to były Wianki, wspominają starzy krakowianie. W czasach PRL-u „Wianki” były przedstawieniem typu " światło-dźwięk”. W latach 70. reżyserował Krzysztof Jasiński. Ludzie gromadzili się naprzeciwko Wawelu, a całe przedstawienie było związane z Zamkiem. Nawet sztuczne ognie puszczano spod wawelskiego wzgórza.
Zmiany zaczęły się w pierwszej dekadzie XXI wieku. Pojawiły się gwiazdy. Marillion, Lenny Kravitz i inni występowali na ogromnych koncertach nad Wisłą. Gromadziło się tam wtedy ok. 100 tys. ludzi.
Po okresie gigantomanii przyszedł czas na nową formułę. Kilka koncertów w mieście, na których występowali także rodzimi wykonawcy: Wodecki, Fisz Emade Tworzywo, Mela Koteluk, Taco Hemingway.
Koncerty kończyły się jednak jak zwykle: widowiskiem nad Wisłą z ogniami sztucznymi. Potem była pandemiczna przerwa, a teraz pozostały tylko koncerty. Niemniej jedno się nie zmieniło: piękne kobiety w wiankach na głowie.