W tym roku Emaus tradycyjny, wielkanocny, ludowy jarmark miał być powrotem do najlepszej tradycji, wolny od tandety i antysemickich akcentów. Miasto chciało m.in. wyeliminować sprzedaż antysemickich figurek Żyda z pieniążkiem i nadać odpustowi spójny, estetyczny wygląd. Nie do końca się udało.
ReklamaRodowód Emausu sięga XII wieku, a znana dziś atmosfera kolorowego jarmarku ukształtowała się w XIX wieku. Wydarzenie stało się wówczas miejscem sprzedaży słodyczy i tradycyjnych zabawek ludowych, m.in. figurek, popularnych dekoracji wielkanocnych, pisanek czy charakterystycznych dla Krakowa drzewek emausowych rzeźbionych w drewnie i ozdabianych drewnianymi ptaszkami oraz kolorowymi kwiatami.
Od kilku lat rękodzieło było jednak wypierane przez plastikową tandetę nie mającą nic wspólnego z tradycją. Miasto chciało także wyeliminować z asortymentu obecnego na Emausie produkty obrażające uczucia religijne, rasowe czy utrwalające negatywne stereotypy – czego przykładem jest sprzedaż „wizerunków Żydów z pieniążkiem”.
To zjawisko jest przez specjalistów jednoznacznie postrzegane jako antysemickie, ale sami krakowianie są w tej kwesti mocno podzieleni.
Reklama
Cel jaki postawiło sobie miasto nie do końca udalo się osiągnąć. Figurki Żyda nadal były sprzedwane, choć zniknęły ze straganów obraźliwe szyldy z napisami "Żydki".
Urzędnicy zwracali uwagę. że w ostatnich latach Emaus przybrał charakter chaotyczny, a towar prezentowany był na przypadkowych i niespójnych stoiskach. Jednak zmiana oprawy wydarzenia budzi sporo wątpliwości.