Smakują trochę jak cielęcina, trochę jak drób. Są delikatne, niezbyt twarde, z podsmażoną papryką, cebulką i serem – palce lizać. Bycze jądra to najsłynniejszy przebój Walentego Kani, wcześniej podawał miedzy innymi grasicę, cynaderki, a nawet gotowane oczy, najbliższe kulinarne plany – przepona.
Kucharz kieruje się zasadą – dać ludziom coś, czego jeszcze nie jedli. Stąd pomysł na podroby, pomysł, który wypalił. Food Truck „dla odważnych” jeździ po Polsce (i nie tylko) od niespełna trzech lat, bywa na wszystkich ważniejszych festiwalach kulinarnych i wszędzie budzi wielkie zainteresowanie. Na początku działalności Kania miał swoją stałą miejscówkę na Kazimierzu, teraz skupia się już wyłącznie na podróżach .
Nie, żeby od razu każdy chciał spróbować jąder, albo móżdżku. Dla tych z oporami są też zawsze mniej hardcorowe potrawy – ot poczciwy gulasz z gęsich żołądków, albo jagnięce nerki. Bywają też raki i ślimaki. Ważne, że wielki szyld „Bycze jaja” zaciekawi i zbulwersuje, wiadomo – grunt to marketing.
Marketing Walenty Kania ma opanowany do perfekcji – zanim złożył swojego Food Trucka napisał książkę o podrobach, hasło „Kuchnia dla odważnych” promuje też na Facebooku i YouTube, a że przy okazji dobrze gotuje, a jego wątróbka smakuje zupełnie inaczej, niż ta w barze mlecznym – do ciężarówki ustawiają się kolejki smakoszy.
I dobrze, zawsze warto spróbować czegoś nowego, tym bardziej, że podroby przyrządza się trudniej, niż schabowy albo kiełbasę z grilla. Ceny – od 15 do 30 złotych za danie.
