Mają dwa domy - ten murowany w krakowskich Czyżynach i ten mniejszy, biały, którym przejechali już jakieś 100 tysięcy kilometrów. Na Zachodzie, zwłaszcza w Niemczech, emeryci - podróżnicy to nic szczególnego. Ale u nas? Ci z Krakowa, w sumie na emeryturze odwiedzili około 40 krajów, ale jak mówią, podróże nie lubią matematyki.
Reklama
ZOBACZ: z naszego archiwum
Największy koszt to paliwo, reszta to pikuś
Podróżom jest bliżej do filozofii. Przez ostatnie pół roku jeden z jej rozdziałów zgłębili w kilkunastu krajach Afryki Zachodniej. Teresa i Andrzej Walczakowie: on były wojskowy, ona była policjantka. Razem od 40 lat, od 10 na emeryturze. Jako mundurowi mogli przejść na nią wcześniej, ale tym samym decydując się na mniejsze pieniądze - w sumie 5 tysięcy złotych. Na podróże kamperem wystarcza. Jeśli ktoś szuka wymówki w finansach, znajdzie też każdą inną, żeby zostać w domu - tak uważają. Jak wyliczają, największy koszt to paliwo w Europie. Reszta, przy dobrym planie, to "pikuś"
Nie lubią zimy, więc szlakiem bocianów, pojechali na południe. Afryka Zachodnia: Maroko, Mauretania, Mali, Burkina Faso, Niger, Togo, Senegal. 23 tysiące kilometrów. Spali na sawannie, nie raz im wystrzeliła opona (na szczęście w Afryce nie brakuje mechaników złotych rączek). Komary malaryczne, pchła pustynna, ekstremalna wilgotność w Zatoce Gwinejskiej, dostosowanie trasy do sytuacji politycznej - to tylko kilka z wyzwań, jakie stanęły przed naszymi bohaterami w trakcie tej podróży.
Reklama
Ucieczka to nie podróż
Śmieją się, że gdy sąsiedzi pytają "jak było", mówią, że. fajnie. "No to fajnie" - odpowiada sąsiad i temat zmienia się na przyziemny. Im dłużej jeżdżą, tym mniej opowiadają. Pan Andrzej wyjaśnia: "podróżowanie to proces dojrzewania, po pewnym czasie traktujesz to jako podróż nie na zewnątrz, ale w głąb samego siebie. Na prawdziwej emeryturze siądziemy w domu i wtedy będziemy wspominać, pokazywać, oglądać, montować". Przestrzegają więc przed tym, co dziś tak popularne w Internecie: "rzucił korporację i wyjechał w świat". Zdaniem Walczaków, ucieczka to nie podróż. Pani Teresa radzi: zadaj sobie pytanie, czy będziesz miał do czego wrócić.
Zaczynali, jak wszyscy - weekendowymi wyjazdami, gdy dzieci były małe. Później mierzyli dalej, podróżowali częściej, zmienili przyczepę na kampera. W krajach Europy Zachodniej emeryci w podróżniczym samochodzie to nic nietypowego, w Polsce wciąż budzą zdziwienie. I złość, gdy mówią, że wrócili tak styrani, że przydałby się im urlop. Ale taka jest prawda - po tych sześciu miesiącach byli bardzo zmęczeni, czasem jechali tysiące kilometrów bez żadnego odpoczynku, czasem. robili strajk.
Na granicy w Mauretanii nie odpuścili celnikom, gdy ci chcieli więcej pieniędzy za wizę, niż kilka dni wcześniej zarządził prezydent. Celnicy nerwowo telefonowali, lokalne media ich kręciły, a oni zaraz obok gotowali sobie obiad i odpoczywali na leżaczkach.
Reklama
W czasie tej podróży nie zaatakowała ich ISIS, nie zaatakował Boko Haaram. Zaatakowali terroryści z Frontu Polisario, obserwowani przez żołnierzy ONZ.
Okradali ich tylko w Europie, dwa razy w Polsce
Wiadomo: oczy trzeba mieć zawsze otwarte, na miejscu zgłosić odpowiednim służbom dyplomatycznym i mundurowym swój pobyt, ale fakt jest taki, że w Afryce ani razu nie zostali okradzeni. Co innego w Europie, gdzie kamperem zainteresowali się we Włoszech, na Mazurach, a tym razem w Knurowie na Śląsku. A jeśli już porównujemy nasz kontynent do Afryki, trzeba powiedzieć za Walczakami: mieszkają tam ludzie biedni, ale szczęśliwi. Odwrotnie niż w Europie. Więcej przeczytacie oczywiście na blogu "Kamperem przez świat", a także w książce Walczaków, nad którą obecnie pracują. Tymczasem, trzy ważne wnioski.
Pierwszy: podróże uczą pokory, zrozumienia, tolerancji (podróże, nie wczasy). Drugi: każdy emeryt ma prawo do szczęścia - nie wolno zamykać się w domu np. dlatego, że dorosłemu dziecku brakuje pieniędzy do mieszkania, auta czy innego kredytu. Trzeci: ważne, żeby dwoje ludzi nadawało na tych samych falach, żeby w życiu chodziło im o to samo.