Proceder fałszowania monet jest równie stary jak i ich wynalezienie. Od początku ludzie starali się poprawić swój ekonomiczny byt poprzez tworzenie własnych pieniędzy, naruszając tym samym prawa ich oficjalnych emitentów. Temu procedorowi poświęcona jest wystawa w Muzeum im. Emeryka Hutten-Czapskiego.
Nie ustawał on mimo surowych kar przewidywanych dla fałszerzy, wśród których znajdowały się również wymyślne i mające odstraszyć naśladowców tortury. Fałszowanie monet od zawsze uznawano za jedno z najcięższych przestępstw, bo skierowane było przeciw władcy, państwu i jego mieszkańcom. Parali się nim ludzie ze wszystkich sfer, nie tylko ci wywodzący się ze środowisk przestępczych, ale także książęta, duchowni, bankierzy, mieszczanie, kupcy i zdesperowani biedacy.
Często również władcy używali fałszywego pieniądza jako broni przeciw swoim wrogom. Do fałszerstw monet i banknotów wykonywanych na szkodę emitenta dołączyły te tworzone z myślą o kolekcjonerach, a ich liczba wzrastała wraz z popularyzacją zbierania numizmatów i co za tym idzie, wzrostem ich cen.
Wraz z rozwojem wiedzy dalszemu udoskonaleniu podlegały i nadal podlegają metody ich fałszowania. Wykorzystywane są do tego coraz częściej odlewy ciśnieniowe dające pozór bicia monety, skanowanie 3D pozwalające na wykonanie znakomitych matryc, widoczny jest również postęp w zakresie sztucznego patynowania. Do wybijania współczesnych odpowiedników używa się też niekiedy oryginalnych, ale wytartych monet z epoki, co uniemożliwia wykrycie fałszerstwa za pomocą analizy składu metalu.
W kolekcji numizmatycznej przechowywanej w Muzeum im. Emeryka Hutten-Czapskiego, obok wybitnych dzieł bitych w szlachetnych kruszcach, licznych unikatów i znakomitych rzadkości, znajdują się także obiekty, które reprezentują ciemną stronę mennictwa i kolekcjonerstwa. Niejednokrotnie są to obiekty brzydkie, technicznie nieudolnie wykonane i pozbawione ducha epoki.
Fałszywe pieniądze towarzyszą nam po dziś, choć czasami możemy nie wiedzieć, że weszliśmy w ich posiadanie, a następnie płacąc nimi stać się nieświadomymi ich dystrybutorami. Podobnie jest z fałszerstwami monet historycznych.
Któż bowiem nie skusiłby się w trakcie egzotycznych wczasów na okazyjny zakup garści antycznych monet, wykopanych „przed chwilą” w piaskach pustyni i oferowanych przez ich znalazcę u bram kurortu, lub u stóp którejś z turystycznych atrakcji. Szczęśliwi nabywamy taką niezwykłą pamiątkę z wakacji, licząc, że ich późniejsza odsprzedaż się opłaci. Tymczasem dziesiątki fałszerskich warsztatów, czy wręcz małych przedsiębiorstw, pełną parą pracujących w Europie czy Chinach, produkują kolejne ich kilogramy.