Wielkie emocje ekologiczne targały w ostatnim tygodniu Naszą Ukochaną Konserwą. Jak wiadomo kwestia ekologii, smogu i walki z kopciuchami od wielu lat jest w krakowskim centrum zainteresowania. Na bazie ekologii objawiły się rzesze aktywistów walczących a to o ścieżkę, a to o park, a to o Zakrzówek. Czy zawsze sensownie?
Reklama
Piszący te słowa podpisał wiele różnych petycji na ten temat, a jego wnuk w walce o Zakrzówek jako trzylatek biegał ze skrzydełkami Modraszka. I właśnie ów Zakrzówek od tygodnia nie schodzi z łam gazet i społecznościowych portali. O co chodzi zapytacie?
Siatka i kąpielisko
Walka o Zakrzówek trwa już wiele lat. Najpierw miasto teren sprzedało, później odkupiło, teraz buduje tam kąpielisko i wielki park. Niby dokładnie to, czego chcieliśmy, diabeł jak zawsze tkwi jednak w szczegółach.
Przed rozpoczęciem budowy odbyło się dyskusje, sondaże i konsultacje. Uczestniczyli w nich wszyscy zainteresowani: miasto, mieszkańcy i aktywiści.
Wyszło na to, że na małym zbiorniku robimy miejskie kąpielisko, a duży pozostawiamy takim jaki jest obecnie. Ma powstać największy park w Krakowie z kąpieliskiem, alejkami, parkingami i gastronomią. Jako pierwszy etap prac w projekcie zapisano: zabezpieczenie skał!
Tak, to właśnie ta nieszczęsna SIATKA
Dokładnie zapis brzmi tak: "W ramach etapu I zostaną wykonane roboty budowlane, polegające na zabezpieczeniu ścian kamieniołomu przed obrywami skalnymi. Ściany kamieniołomu w szczególności zostaną zabezpieczone w rejonie projektowanego kąpieliska oraz Budynku Centrum Sportów Wodnych."
Natychmiast pojawiło się oburzenie. Siatka jest paskudna, ohydna, niedorzeczna, w ogóle głupota. Nie myśli się, co kąpiącym się może potencjalnie zwalić się na łeb. Ważne że nieładne.
Poza tym kąpielisko powinno być większe a nie mniejsze (choć w konsultacjach sami chcieli mniejsze podobno). Na coś trzeba się zdecydować….
Przy okazji całej awantury pojawiły się informacje o konflikcie interesów, a konkretnie rzeczoznawcy, który polecił montaż siatki, a sam nią handluje. To sprawa dla służb. Jeśli rzeczywiście jest coś na rzeczy – trzeba sprawę wyjaśnić.
A co do wrażeń estetycznych… Skoro przyroda poradziła sobie z Czarnobylem i zarosła go pięknym lasem, da sobie radę i z siatką Teraz bez śniegu i bez trawy widzimy ohydę. Na wiosnę i w lecie, kiedy trawa porośnie siatkę a widoczne kotwy sczernieją, nikt na to nie zwróci uwagi. Podobnie zresztą wygląda sytuacja z kolejną krakowską aferką.
Cudowne "rozmnożenie" koszy
Kilka miesięcy temu otwarto w Krakowie Park Reduta. Pojechałem tam, zrobiłem fotoreportaż i zająłem się innymi sprawami. Park mi się podobał, bo i duży, i zielony, i nie zabetonowany, z alejkami naturalnymi. Nie spodziewałem się, że park rozpali emocje krakowian do tego stopnia, że zajmować się nim będą nie tylko lokalne, ale i ogólnopolskie media.
Chodzi o kosze na śmieci. Kontrowersje budzi ich liczba i to, ile za nie zapłacono. Patrzę na zdjęcia zamieszczane w prasie i myślę sobie - ktoś zwariował! Liczba koszy na ar szokująca, kosz przy każdej ławce. Żeby nie było, jestem przeciwnikiem koszy na śmieci w parkach. Od lat stosuję zasadę: ile śmieci przynosisz, tyle śmieci wynieś, posegreguj i wyrzuć. Tyle. Rozumiem jednak - miejsce publiczne, kosze musza być, sanepid nie śpi. Ale że aż tyle? I za tyle? Przyjrzałem się swoim zdjęciom zrobionym jesienią.
Na Boga, kosze są, ale nie aż tyle. Rozmnożyły się, czy co? Po chwili zdałem sobie sprawę, że żadnego cudownego rozmnożenia nie było. Liczba i położenie koszy się zgadza. Tylko zza kwiatów, krzewów i wysokiej trawy prawie ich nie widać. Przyroda radzi sobie z takimi problemami. Cenę koszy pozostawiam do innej dyskusji. To nie na moje nerwy. Przyroda jednak nie poradzi sobie z każdym problemem...
A na koniec polowanie z nagonką
Miastem wstrząsnęły ostatnio doniesienia, że radni chcą polowań w Krakowie!!! To, w mieście aktywistów ekologicznych, musi budzić kontrowersje. Królewski, stołeczny Kraków i myśliwi?
Reklama
Właśnie tak. Od lat w Mojej Ukochanej Konserwie działają obwody łowieckie. Zgodnie z ustawą może je znieść prezydent miasta. Ale nie chce tego zrobić. Jego argumentem jest to, że myśliwi odstrzeliwują w Krakowie 300 sztuk dzikiej zwierzyny rocznie. Ktoś to musi robić. Pomny ostatniej sytuacji z dzikiem w Borku argument mocny. Na razie uchwała w tej sprawie nie przeszła, więc odstrzał będzie.
A ja się zastanawiam, kto tu jest myśliwym, kto zwierzyną a kto prowadzi nagonkę?