„To trudne do wyjaśnienia zjawisko, dlaczego zdarza się, że uznani lekarze nagle w obliczu pandemii i realnego zagrożenia zaczynają kwestionować naukę. Tak jakby dochodziło do jakiejś pętli w mózgu” – nasz gość dr Paweł Grzesiowski, ekspert Naczelnej Izby Lekarskiej przyznaje, że wyjaśnienie takiego zachowania nie jest łatwe i może mieć przyczyny medyczne.
Reklama
W Polsce około setki lekarzy stanęło lub ma stanąć przed sądami lekarskimi za głoszenie medycznych niedorzeczności, szkodliwych dla pacjentów. Kilkanaście osób straciło czasowo prawo do wykonywania zawodu, w tym uznany lekarz-zakaźnik z Małopolski, dr Zbigniew Martyka.
Martyka wmawiał pacjentom m.in., że maseczki nic nie dają, a szczepionki to „jeden wielki eksperyment”. Przed sądem lekarskim nie był jednak w stanie podać jakichkolwiek dowodów naukowych na potwierdzenie swoich tez. Rzekomymi dowodami żongluje się w internecie, a zwykli pacjenci nie są w stanie odróżnić prawdy od fałszu.
– Jest prosty test na weryfikowanie sensacyjnych doniesień lekarzy kwestionujących aktualny stan wiedzy medycznej – podkreśla doktor Grzesiowski – wystarczy sprawdzić, jaki mają dorobek naukowy, ile naukowych publikacji mają na swoim koncie. Okazuje się, że ci, którzy głośno krzyczą, że pandemia jest fikcją, wirus nie istnieje, szczepionki szkodzą, a nie chronią, nie opublikowali ani jednej pracy naukowej na ten temat.
Do tej pory w Polsce oprócz doktora Martyki jeszcze kilkunastu innych medyków straciło czasowo prawo wykonywania zawodu.
– Żadna z tych osób nie była w stanie przedstawić jakichkolwiek dowodów na potwierdzenie swoich tez – zauważa Grzesiowski. I wyjaśnia, że sądy lekarskie nie oceniają, czy dane zachowanie jest przestępstwem, ale czy nie stanowi zagrożenia dla zdrowia pacjentów.
Reklama
– Jeśli ktoś twierdzi, że dana choroba nie istnieje, że nie trzeba się szczepić albo podaje niesprawdzone leki, a potem ta osoba choruje, cierpi a nawet umiera, to środowisko lekarskie musi reagować, bo to podważa zaufanie do medyków, które jest podstawą każdego leczenia – zauważa nasz gość.
Ostatecznie drogą odwoławczą od decyzji sądów lekarskich jest odwołanie do sądów powszechnych i większość spraw tam właśnie się kończy. Inną sprawą są sytuacje, gdy lekarz wydaje np. fałszywe zaświadczenie o niezdolności do szczepienia – To już jest przestępstwo i w takich wypadkach wkracza prokuratura – wyjaśnia.
Doktor Martyka, któremu odebrano czasowo prawo wykonywania zawodu, był jednak uznanym zakaźnikiem, cenionym przez pacjentów. Dla doktora Grzesiowskiego to zdumiewająca sytuacja.
– Znałem doktora Martykę, przed laty podziwiałem jego zaangażowanie i pracę, ale w sądzie lekarskim oceniamy zachowania tu i teraz, a te są szkodliwe dla pacjentów. Nie potrafię zrozumieć tego, co dzieje się w umysłach osób, które nagle w obliczu realnego zagrożenia, jakim jest pandemia, odwracają się od całego dorobku naukowego, od zasad walki z chorobami zakaźnymi, które sami z powodzeniem stosowali przez lata – dziwi się nasz gość.
Jego zdaniem przyczyny takich nieracjonalnych zachowań mogą mieć charakter medyczny.
Reklama
– Chciałbym poznać naturę tego zjawiska – mówi – być może u niektórych osób w wyniku stresu i innych okoliczności dochodzi do jakiejś pętli w mózgu i nagle zaczynają odrzucać argumenty naukowe i odwracają się od tego, co sami stosowali – zastanawia się doktor Grzesiowski.
Jego zdaniem takie sytuacje nie są nowe, dawniej medyk kwestionujący ustalenia naukowe był co najwyżej lokalnym „dziwactwem”, ale teraz dzięki mediom społecznościowym kolportowane przez niego fake newsy bardzo szybko się rozpowszechniają.
Tymczasem z najnowszych publikacji w prestiżowym The Lancet wynika, że COVID-19 zabił około 20 mln osób. Szacuje się, że szczepienia uratowały kolejne 20 mln.