Unia Europejska przyspiesza i ma się stać jeszcze bardziej ekologiczna. Będziemy m. in. ocieplać budynki, oszczędzać energię i masowo montować panele fotowoltaiczne. Zapowiedziała to przewodnicząca Komisji Europejskiej Ursula von der Lyen. A gość Life in Kraków dodaje – „Bez magazynów energii nie da się rozwijać OZE”.
W ubiegłym tygodniu usłyszeliśmy o planach Unii Europejskiej na zwiększenie m. in. produkcji energii ze źródeł odnawialnych z zakładanych 40 do 45 proc. do 2030 roku. Państwa członkowskie zmierzą się z jeszcze bardziej restrykcyjnymi wymogami w kwestii ekologii. Od 2025 roku wszystkie budynki użyteczności publicznej będą musiały mieć zamontowane panele fotowoltaiczne. A od 2029 roku będzie to dotyczyło także budynków mieszkalnych.
Jak zatrzymać niestabilną i himeryczną energię ze słońca, wiatru czy wody? „Nie da się rozwijać OZE bez magazynów energii” przekonuje gość Life in Kraków – Krzysztof Wybrański, Dyrektor Rozwoju Nowych Technologii w ZPUE S. A.
ZOBACZ ROZMOWĘ
Magazyn energii dla każdego
Od tego roku po wprowadzeniu rządowych zmian dotyczących instalacji fotowoltaicznych prosumenci nie będą mieli możliwości wirtualnego magazynowania energii, czyli korzystania z nadwyżek tego, co wyprodukują. Zwrot inwestycji nastąpi więc kilka lat później niż to było dotychczas.
Reklama
Zmiana w ustawie wprowadza system wsparcia magazynowania energii, czyli zamianę wirtualnego magazynu na fizyczny. Nasz gość wyjaśnia, dlaczego magazyny energii mają sens.
„Ze względu na charakter i zmienność w czasie wytwarzania energii z OZE, trzeba te źródła jakoś stabilizować. Bo jeśli nad farmą fotowoltaiczną przechodzi chmura, to farma od razu przestaje wytwarzać tę energię.”
Kolejny program Prąd 4.0 zachęca prosumentów do zużycia energii w miejscu jej wytwarzania. Mamy instalację fotowoltaiczną czy pompę ciepła i do tego instalujemy magazyn energii. Takie rozwiązanie jest dla każdego, uważa Krzysztof Wybrański.
„Rynek jest skrojony dla mniejszych i większych odbiorców. Skala magazynowania – od kilku kWh do kilkuset MWh. Koszty energii rosą, więc opłaca się inwestować w takie rozwiązania. Choć dostawca prądu reguluje jego cenę, to nie ma co zaklinać rzeczywistości – te ceny będą rosły i będzie się opłacało inwestować w magazyny energii. Nawet dla użytkownika prywatnego będzie to atrakcyjna propozycja.”
Reklama
Trzeba jednak mieć świadomość, że to system bateryjny i nie działa w ten sposób, że latem przy słonecznej pogodzie nagromadzimy w magazynie energię i będziemy ją sobie wykorzystywać w zimie. To cykl jednodniowy.
Pomysły i technologia wyprzedzają rzeczywistość
W Polsce przeszliśmy bardzo szybko niekontrolowaną transformację energetyczną. Sieci były budowane w oparciu o tradycyjne źródła – węgiel kamienny i brunatny. To był system scentralizowany. W pewnym miejscu wytwarzaliśmy jakąś ilość energii, która potem była przesyłana do głównego punktu zasilania i dalej dystrybuowana do odbiorców, czyli do sieci niskiego napięcia.
„Teraz tę sieć prywatni prosumenci bardzo obciążyli instalacjami fotowoltaicznymi. To jest „sukces”, na który nie byliśmy przygotowani. Często po prostu nie ma warunków technicznych, żeby przyłączyć nowe źródła OZE.”
Czy 100% OZE jest możliwe?
Półtora roku temu Dania odnotowała dzienne wyprodukowanie energii z wiatru, która pokryła 100% zapotrzebowania tego kraju. Czy jednak jest to realne na co dzień także w innych krajach? Gość Life in Kraków uważa, że tak.
„Przykład Danii pokazuje, że jest to możliwe, choć wymaga spełnienia warunków technicznych czy środowiskowych. Trzeba się zastanowić, na ile możemy wchodzić w przyrodę i stawiać tam farmy fotowoltaiczne czy wiatrowe. Ale jest sporo miejsca choćby na morzu i takie plany są. Zielona energia powinna mieć jak największy udział w miksie energetycznym.”
Reklama
Od 2025 w Unii tylko „elektryki”
Firma ZPUE S. A., w której pracuje Krzysztof Wybrański, produkuje też stacje ładowania pojazdów elektrycznych oraz HUB’y takich urządzeń, czyli coś na kształt obecnych stacji benzynowych.
Od 2035 r w Unii Europejskiej będzie można sprzedawać już tylko auta elektryczne. Choć to brzmi dość futurystycznie, to nasz gość uważa, że idziemy zdecydowanie w tym kierunku. Nie chodzi tylko o samochody elektryczne, ale i o mikromobilność. W tej chwili symbolizują ją elektryczne hulajnogi czy rowery. A technologia pozwala już zwiększać zasięg aut elektrycznych do 350 – 500 km, czyli wkrótce nie będzie to tylko rozwiązanie dla właścicieli takich samochodów w miastach.
„Poza tym mając fotowoltaikę w domu, magazyn energii i samochód elektryczny z ładowarką, mamy czas, bo kiedy śpimy samochód może się ładować. Oczywiście na dłuższych trasach oczekujemy, że nie będzie nam zabrane to, co oferuje teraz tradycyjna motoryzacja. Stąd rozwiązania typu HUB, gdzie będzie mogło przyjechać dużo samochodów i naładować się dużą mocą.”