Czternaście lat temu, 2 kwietnia 2005 r., w chłodny wiosenny wieczór, pod krakowską kurią metropolitalną stał tłum ludzi. Wierni byli tam już od kilku dni, modlitwą i dobrymi myślami towarzysząc umierającemu w Watykanie byłemu krakowskiemu metropolicie.
Kiedy ogłoszono wiadomość o śmierci papieża Jana Pawła II, wiele osób, starszych i młodszych, ocierało łzy. Po chwili z bramy arcybiskupiego pałacu wyszedł ówczesny metropolita kardynał Franciszek Macharski. Jak zwykle w czarnej sutannie, bez insygniów kościelnej władzy.
Podchodził do modlących się, pocieszał płaczących. Jego obecność pośród pogrążonych w żałobie wydawała się wtedy tak oczywista, tak naturalna.
Czternaście lat później uroczystości w rocznicę śmierci papieża Polaka, zorganizował na kurialnym dziedzińcu abp Marek Jędraszewski. Bramy rezydencji przy Franciszkańskiej 3 strzegli mężczyźni z mało znanego świeckiego zgromadzenia Rycerzy JP II. Ubrani w brązowe habity, wypytywali zdezorientowanych krakowian, którzy - jak co roku przyszli pod kurię - kim są. Ekipy TVN, fotoreportera GW i dziennikarza portalu LoveKrakow.pl, nie wpuścili na dziedziniec.
Nie wiadomo, dlaczego metropolita krakowski abp Marek Jędraszewski wystawił straże przed pałacem arcybiskupim. Odkąd pamiętam, do kurii zawsze można było wejść swobodnie, nawet w stanie wojennym.
Plotka głosi, że obawiał się demonstracji osób zbulwersowanych jego wypowiedziami na osławionej konferencji prasowej przedstawicieli Episkopatu, dotyczącej raportu o pedofilii w polskim Kościele. Zamiast o cierpieniu ofiar, abp Jędraszewski mówił o modlitwie za sprawców, a politykę „zera tolerancji” wobec pedofilów w sutannach, porównał do praktyk totalitarnych reżimów.
W wywiadzie udzielonym po lutowym watykańskim szczycie na temat pedofilii, ordynariusz krakowskiej diecezji skarżył się, że męczące obrady trwały od rana do wieczora, z krótką przerwą na obiad. Przypomnijmy, że podczas tych obrad zgromadzeni słuchali świadectw skrzywdzonych przez duchownych. Z samego watykańskiego spotkania arcybiskup wyjechał przed jego zakończeniem, więc nie wziął udziału w prowadzonym przez papieża Franciszka nabożeństwie pokutnym. Tłumaczył to, że miał umówione już wcześniej spotkanie w Fatimie.
W ostatnich dniach doszło do jeszcze innego dziwnego zdarzenia w kurii. Służby prasowe ocenzurowały depeszę Katolickiej Agencji Informacyjnej o krakowskich Dniach Tischnerowskich. Z testu wycięto informację o tegorocznych laureatach nagrody ks. Tischnera: ojcu Ludwiku Wiśniewskim, Lidii i Jerzym Owsiakach i Łukaszu Garbale, autorze biografii znanego działacza opozycji demokratycznej w PRL, Jana Józefa Lipskiego.
Po kilku dniach ze strony internetowej kurii zniknęła nawet ta, okrojona, informacja. Czyżby arcybiskup Jędraszewski, wolał nie pamiętać, czego nauczył się od swojego mentora ks. Józefa Tischnera?
Nominacja abp Jędraszewskiego nie wzbudziła – oględnie mówiąc - w Krakowie wielkiego entuzjazmu. Dużo bardziej cieszono się w Łodzi, dotychczasowej diecezji arcybiskupa, gdzie zastąpił go, bardzo lubiany w Krakowie, bp Grzegorz Ryś.
Wczorajsza uroczystość „za zamkniętymi drzwiami” też sympatii metropolicie nie przysporzy. Straże przed bramą i zamurowane słynne papieskie okno na Franciszkańskiej 3 mogą być przykrym symbolem rządów obecnego metropolity.