To, co się działo w ostatni weekend w Zakopanem to, zdaniem naszego eksperta doktora Pawła Grzesiowskiego, odreagowanie lockdownu. Można było te reakcje przewidzieć i się na nie przygotować, zamiast szarpać się z ludźmi. Sam lockdown to tylko kupienie czasu i nie uchroni nas przed kolejna falą. Jak na razie w Polsce nie ma przełomu w walce z pandemią.
Reklama
Takie zachowania jakie obserwowaliśmy na Krupówkach są zdaniem doktora Grzesiowskiego naturalne. Ludzie musieli odreagować lockdown i kiedy mogli wyjść na ulicę, to tańczyli, spotykali się, upijali.
„Można to było przewidzieć i lepiej się przygotować, np. ustawić barierki przy wejściu na Krupówki, rozdawać bilety i wiedzielibyśmy wtedy, ile osób wchodzi na dany teren, można było rozdawać maseczki, patrole policji mogły informować ludzi, a nie szarpać się z nimi czy wystawiać mandaty, ale przypominać o obowiązujących zasadach. Na weekend można było wprowadzić ograniczenie sprzedaży alkoholu. Trzeba wyciągnąć wnioski z tego, co się wydarzyło i lepiej przygotować następne weekendy.” - mówił w rozmowie z nami doktor Grzesiowski. (Rozmowę transmitowaliśmy na FACEBOOK-u, teraz dostępna jest rownież poniżej_.
Nie musimy straszyć wirusem, wystarczy podawać fakty
Perswazja przez strach jest skuteczna na krótka metę, uważa nasz ekspert. Dużo lepiej działa motywowanie pozytywne – solidarność, martwienie się o najbliższych i to zadziałało na początku pandemii.
Teraz z kolei ważne jest pokazywanie faktów: ile osób może się zarazić w wyniku takich zachowań, jak w Zakopanem, ile osób trafi do szpitali, wyjaśnianie, że skutki tej choroby dla co dziesiątej osoby to zaburzenia pamięci, bezsenność, uszkodzenia mózgu, dolegliwości kardiologiczne i pulmonologiczne.
Reklama
Strategia samego lockdownu nic nie da
„Zamrażanie i odmrażanie to tylko kupowanie czasu. Po odblokowaniu ludzie wychodzą, zaczynają się zarażać i mamy kolejną falę. Musimy mieć nowe skuteczne leki do stosowania w warunkach domowych, potrzebne jest zwiększenie zakresu szczepień, na razie nie ma na świecie wystarczającej liczby szczepionek dla wszystkich.”
Paweł Grzesiowski ekspert Naczelnej Rady Lekarskiej ds. COVID-19 nie od dzisiaj ubolewa, że w Polsce pandemią zarządzają politycy, nie naukowcy. Dlatego nie istnieje u nas system obserwowania i badania nowych wariantów wirusa.
Zaledwie 400 próbek na półtora miliona zachorowań w Polsce zostało przekazanych do międzynarodowego systemu monitorowania. Brak informacji o nowych wariantach to, zdaniem naszego gościa, krótkowzroczność państwa, zaniedbanie i niewiedza.
Zakaźność mutacji brytyjskiej jest oceniana na 40 procent większą od wersji dotychczasowej i to oznacza po prostu więcej zakażeń. Brytyjczycy donoszą, że ten wariant niesie ze sobą cięższy przebieg choroby i większą śmiertelność. Bez wiedzy o nowych wariantach wirusa trudniej jest zarządzać pandemią, a my mamy w Polsce kłopot z oceną sytuacji.
Reklama
„Inspekcja sanitarna została zdruzgotana przez pandemię, nadzór epidemiczny nie działa tak jak powinien. Liczba zachorowań jest niedoszacowana, liczba hospitalizacji, liczba używanych respiratorów i liczba zgonów utrzymują się na podobnym poziomie od dwóch miesięcy. I to nie jest optymistyczna informacja.”
Nie ma przełomu w walce z pandemią
Doktor Grzesiowski uważa, że zachorowań jest dziennie od kilkunastu do około dwudziestu tysięcy. Wirus działa z opóźnieniem – okres wylęgania to 10 do 14 dni i żeby doszło do fali, to trzeba mieć takich cykli dwa do trzech. Mniej więcej po 6 tygodniach widzimy efekty masowych zakażeń.
„Dlatego trzeba teraz uważnie obserwować efekty poluzowania obostrzeń i brać pod uwagę polską pomysłowość. A Polacy są w tej chwili nieufni, nie wykonują testów nawet jeśli mają wszystkie objawy COVID-19. Bez testu nie podlegają więc obowiązkowej kwarantannie i od ich dobrej woli zależy, ile osób zakażą idąc do pracy czy na zakupy. Apele polityków nic tu nie dadzą, bo w Polsce politykom się nie wierzy.”
Reklama
Idealnie byłoby mieć w zarządzaniu pandemią plan A, plan B czy C na wypadek konkretnych wydarzeń, na podstawie faktów medycznych i naukowych. W przeciwnym wypadku decydenci okazują się niewiarygodni, jeśli zapewniają, że będzie lepiej, a potem się z tego wycofują i zaostrzają środki, bo jest gorzej. Zaufanie społeczne się zmniejsza.
„Należałoby szeroko testować, wykonywać szybkie testy przed wyjściem do pracy, do kina, w to się powinno inwestować. Podobnie jak w technologie zabijające wirusa w zamkniętych pomieszczeniach, bo tam najłatwiej dochodzi do zakażeń. Nie możemy się chować przed wirusem, musimy go aktywnie niszczyć.”