W OPINII

Piotr Hołubowicz: Dlaczego darmowy tramwaj (nie) musi wygrać z samochodem?

opublikowano: 1 SIERPNIA 2019, 13:24autor: Piotr Hołubowicz
Piotr Hołubowicz: Dlaczego darmowy tramwaj (nie) musi wygrać z samochodem?

Niedawno wpadła mi w ręce tabela prezentująca najbardziej zakorkowane miasta Europy. Okazuje się, ze największe zatory samochodowe są w Łodzi. O ironio.

 

Sporo jeżdżę po Polsce. Kiedy jadę przez Warszawę uberem i kierowca narzeka na korki, zawsze śmieję się pod nosem i odpowiadam mu, że w Warszawie nie znają korków. Kraków niestety jest w korki znacznie lepszy. Kraków w korki po prostu umie. 

Kraków umie też, jak i cała Polska z resztą - w smog. 

Nie dziw więc, że tak wiele działań włodarzy uderza w samochody - usuwanie miejsc parkingowych z centrum, powiększająca się strefa płatnego parkowania, zamknięte strefy na osiedlach. Coraz częściej słyszę, że "w Krakowie nie ma sensu mieć samochodu". Jak najbardziej się z tym zgadzam. Duże miasta powinny prowadzić politykę zmniejszania liczby samochodów. Prowadzić ją mądrze. 

Moim zdaniem dziś to biznes zna się na tej polityce lepiej niż miasta. Biznes, który w korkach widzi dla siebie po prostu szansę. Ach, jak bardzo chciałbym, żeby tę szansę zobaczyły duże miasta. Ba, żeby zobaczyły dobro mieszkańca i szansę!

Oto, jak robi to biznes:

Koszt posiadania samochodu i płacenia za paliwo najlepiej jest porównać do... No jasne, taksówki. Te z kolei, dzięki takim firmom, jak Uber, czy Taxify, niesamowicie potaniały. Prosty rachunek - od siebie z mieszkania do biura mam 8 km. Uber wycenia tę trasę na ok. 20 zł. W dwie strony - 40 zł. Przy dwudziestu dniach roboczych daje to 800 zł. Leasing samochodu, najtańszy, to ok. 400 zł. Do zrobienia mamy 320 km w miesiącu, czyli dla ekonomicznego auta jakieś pół baku - ok. 21 litrów paliwa, czyli 100 zł. Uber - 800. Własne auto - 500 zł. Moim zdaniem jest już niebezpiecznie blisko. Kiedy dołożymy do tego odzyskany w taksówce czas, który możemy poświecić na wykonanie kilku telefonów lub dobrą książkę - dla mnie remis. Biznes 1:0 miasta 

Sharing economy to trend, którego nie można zignorować. W połączeniu z elektryfikacją spowodował niesamowity rozwój technologii transportowych w miastach. Dzisiaj wszędzie znaleźć można elektryczne hulajnogi, czy skutery, które nie wymagają stacji dokujących i są do wzięcia w każdej chwili, pozwalając nam... Nie posiadać własnego pojazdu. Kuszące. Hulajnoga na ładny dzień, Uberek na brzydki. Biznes 2:0 miasta 

fot. Marek Lasyk
fot. Marek Lasyk

Traficar. Traficar był pierwszym miejskim samochodem na na minuty, więc, choć nie jest już jedyny - użyję go, jako nazwy tej grupy rozwiązań. Po co mieć swój samochód, kiedy można go wynająć na minuty? Jedziesz ile chcesz, płacisz, ile jedziesz. Nie musisz się nawet martwić o poziom paliwa, ani płatność za strefę - traficarowe rozwiązania biorą to na siebie. No tak, nie ma gwarancji, że traficarek będzie rano czekał pod blokiem, ale... są przecież skutery, rowery, hulajnogi i ubery! Biznes 4:1 miasta. Rower miejski. Technologia, produkt, rozwiązanie, które - nie bez powodu - przeżywa swoje 5 minut. Startupy dostarczające rozwiązania w tym zakresie z roku na rok robią to lepiej - lepiej dla mieszkańców i dla samego biznesu z resztą (a pośrednio również dla samych miast i ich zarządców). Pamiętajmy jednak, że większość tradycyjnych systemów roweru miejskiego wymagała dużych inwestycji ze strony miasta, które miało być bardziej eko, bardziej dla ludzi, a często też bardziej dzięki ludziom (wiele pierwszych instalacji rowerów miejskich powstało z budżetów obywatelskich, a potem... no potem to już trzeba było ;)). Biznes 3:1 miasta (daję punkt dla miast, bo obserwując trend na rynku widać, że w tym punkcie szybko nadrabiają zaległości)

Pomimo tego, że biznes doskonale rozwiązuje problem miejskiej mobilności, są rzeczy, których zrobić nie może. A może może, ale nie tak hop. Bo który biznes stać na zakup środków komunikacji miejskiej, na wybudowanie torów, tras autobusowych, wiat, zatok autobusowych? I jak miałby na tym zarobić? To się nie spina, nakłady są zbyt duże względem zysków, ale komunikacja działać musi, więc inwestują miasta. Skoro nie spina się to w biznesie, to jak spina się w mieście? Też się nad tym zastanawiałem. Więc - nie spina się. 

Raporty i badania pokazują, że żadne duże miasto nie zarabia na komunikacji miejskiej i wszyscy - tak, my, podatnicy - dopłacamy. A skoro się nie spina i trzeba dopłacać, to dlaczego nie uczynić komunikacji publicznej darmową dla wszystkich? Wtedy jej atrakcyjność znacznie by się zwiększyła, spadłyby koszty związane z kontrolingiem, maszynami biletowymi, kasownikami, serwisem itd.
To wszystko prawda. Większość badań pokazuje jednak, że w miastach, w których ceny biletów są dobrze dobrane do możliwości mieszkańców i turystów darmowa komunikacja... niewiele zmienia. Przyrosty liczby pasażerów są w tych miastach niewielkie. 

Czy w takim razie da się zrobić coś, żeby ludzie porzucili swoje samochody dla komunikacji publicznej?
Otóż - tak.

Komunikacja publiczna, sama w sobie, musi być ekologiczna. Inwestycje w nowoczesny tabor, składający się z pojazdów hybrydowych i elektrycznych to pierwszy, bardzo ważny krok dla zmniejszania emisji i zwiększania atrakcyjności komunikacji publicznej. Dzięki dotacjom z Unii polskie miasta przechodzą w tym zakresie ogromną transformację, wymieniając często całe tabory.

Buspasy - prosty zabieg, czyniący komunikację publiczną bardziej skuteczną niż samochody w zakorkowanych miastach. Przykład Krakowa doskonale pokazuje, jak wiele można zyskać, dzięki szybkiej linii tramwajowej z priorytetem przejazdu, czy specjalnym pasie dla autobusów i pojazdów uprzywilejowanych. Z uśmiechem spoglądam na przeklinających w korkach kierowców (w tym i w lusterku na samego siebie), z zazdrością patrzących na wyprzedzający ich autobus.

fot. Marek Lasyk
fot. Marek Lasyk

Nie bez znaczenia jest również jakość infrastruktury towarzyszącej - wiaty, podejścia do wiat, przejścia dla pieszych - one wszystkie powinny zwiększać jakość komunikacji publicznej.  

Wiata, która dostarcza informację w czasie rzeczywistym, jest ogrzewana, ładuje telefony i zapewnia darmowe WiFi, czy grywalizację podczas czekania? Bezpieczna kostka dla niewidomych i szeroki pas przy wiacie, żeby dla każdego znalazło się miejsce? Na dodatek z betonu, który oczyszcza powietrze? Światła drogowe dające pieszym priorytet, aby mogli dotrzeć do pojazdu komunikacji publicznej? 
Automatyczne płatności pobierane bezpośrednio z konta za pomocą miejskiej aplikacji mobilnej, czy karty miejskiej, celem uniknięcia zmartwień biletowych?

To technologie, które już dziś dostarczają rodzime firmy do miast. Są dostępne na rynku, do wzięcia, gotowe do integracji. 

Miasta potrzebują tylko jednego, aczkolwiek bardzo ważnego elementu - decyzyjności. Egzekucji.

Tak, aby zawsze było:
Biznes 1:1 Miasto
Mieszkaniec: 2

W ramach naszej witryny stosujemy pliki cookies w celu świadczenia Państwu usług na najwyższym poziomie, w tym w sposób dostosowany do indywidualnych potrzeb. Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Możecie Państwo dokonać w każdym czasie zmiany ustawień dotyczących cookies.

Polityka Prywatności