Kot Pandek, brutalnie skatowany przez byłego właściciela za zjedzenie kawałka boczku, opuścił lecznicę i trafił we wtorek wieczorem do domu tymczasowego. Jak informuje inspektorka Krakowskiego Towarzystwo Opieki nad Zwierzętami, kot od razu poczuł się jak u siebie. “Zwiedzał, potem kanapa i chill. Jakby mieszkał tam od zawsze”.
Reklama:
Dramatyczna historia kota Pandka, pieszczotliwie zwanego Pandusiem, poruszyła setki osób, nie tylko w Krakowie, ale w całej Polsce i zagranicą. Chętni do stworzenia mu dobrego, szczęśliwego domu, zgłaszali się już kilkanaście dni temu, pod pierwszymi postami, przedstawiającymi jego historię. Najpierw jednak kot musiał przejść intensywne leczenie, bo pod opiekę KTOZ trafił w bardzo złym stanie.
”Nie spoczniemy, dopóki właściciel tego kota nie poniesie odpowiedzialności!!! A raczej potwór, który to zwierzę posiadał… Kot ukradł plaster boczku, właściciel postanowił wymierzyć mu karę... Okaleczone, pocięte zwierzę, z odciętą połową języka zostało zabezpieczone przez policję, a my zostaliśmy wezwani na miejsce. Walczymy o życie zwierzęcia i będziemy walczyć o sprawiedliwość dla niego! I tak - to wszystko miało miejsce w Krakowie. Naszym nowoczesnym mieście Co trzeba mieć w głowie, żeby zrobić coś takiego??” - relacjonowali wolontariusze KTOZ. Sprawca jest znany, śledztwo w tej sprawie trwa.
Od wtorkowego wieczoru Panduś ma też nowy dom. “Pewnie spełnił się jego sen, pewnie marzył o spokojnym i ciepłym domu. I teraz go ma” - cytuje KTOZ słowa inspektorki, która odwiozła Pandka do nowego domu. “To mówi wszystko.A to pierwsza i nie ostatnia relacja z domu Pandka. Dobranoc kochani. Możemy już spać spokojnie. Pandek również”.
Wcześniej, w ciągu kilkunastu ostatnich dni Kot przeszedł trzygodzinną operację, dwukrotnie podawano mu krew, przez dość długi czas nie był w stanie samodzielnie jeść. Potem jego stan zaczął się poprawiać, udało się uniknąć amputacji łapy, Pandek odzyskał apetyt i zaczął spacerować po lecznicy, w której spędził sporo czasu. Internauci wsparli także finansowo KTOZ w jego leczeniu, i wciąż dopytywali o jego adopcję. Teraz jest to już możliwe.
Reklama
“I to jest TEN post o Pandku, na który wszyscy czekaliśmy” - poinformował dziś KTOZ. “Szukamy domu tymczasowego dla naszego wojownika. Panduś otrzymał zielone światło od lekarzy, żeby resztę leczenia odbyć już w swoim własnym domu”. Ten dom powinien, jak wyliczają opiekunowie Pandusia, być spokojny, bez innych zwierząt i małych dzieci, znajdować się na terenie Krakowa, bo kota czekają codzienne wizyty w lecznicy, a nowy opiekun Pandka powinien który będzie być osobą mobilną i mogącą poświęcić czas na opiekę medyczną i rehabilitację. “Dom, w którym Pandek będzie kochany, ale to już wiemy, że na taki może liczyć”.
Świadczą o tym setki komentarzy pod postami o Pandusiu, liczne wpłaty na jego leczenie i wielu chętnych do adopcji. Wielu internautów zwracało uwagę, że warto pomóc też innym, czekającym na domy zwierzętom.
“W schroniskach jest pełno takich Pandków, czekających na kogoś, kto okaże im miłość. Nie tak medialnych jak ten, nie tak znanych, ale często także po przejściach i chcących po prostu mieć swój własny leżak w kącie swojego domu. Zamiast ubolewać, że Pandek nie trafi do Was, zróbcie coś dobrego w imieniu Pandka i zaadoptujcie inne cztery łapki” - czytamy w jednym z setek komentarzy, a autor kolejnego przekonuje, że “Pandek na pewno by się ucieszył”, gdyby inne koty też znalazły nowe domy. To tym bardziej ważne, że w ciągu tylko jednej, ostatniej doby, do krakowskiego azylu trafiło 16 zwierząt.