W MIEŚCIE

Chcą, by Kraków był jak Paryż, Londyn, Barcelona, czy Rzym: bez dorożek

opublikowano: 20 LISTOPADA 2024, 07:13autor: Daniela Motak
Chcą, by Kraków był jak Paryż, Londyn, Barcelona, czy Rzym: bez dorożek

Obrońcy zwierząt, aktywiści i miejskie radne apelują do prezydenta Krakowa o odwołanie przetargu na miejsca postojowe dla dorożek na Rynku Głównym. Przekonują, że konie w centrum miasta pracują w szkodliwych warunkach i że czas na społeczną dyskusję o ich dobrostanie. „Paryż, Londyn, Barcelona, Oxford, Londyn czy Rzym już wycofały się z dorożek, a mimo to miasta te nie straciły na swojej atrakcji turystycznej” - przekonują.

Reklama:

 

Do prezydenta Krakowa, Aleksandra Miszalskiego, trafiła już petycja o odwołanie przetargu dla dorożek, z blisko tysiącem podpisów. Jej pomysłodawcy przypominają prezydentowi, że zorganizowanie konsultacji społecznych na temat pracy koni w centrum miasta było jedną z jego obietnic wyborczych. “Ogłoszony przetarg na dorożki wskazuje XIX - wieczną drogę Krakowa. Może to jednak być bardzo dobry moment by zastanowić się nad dobrostanem koni i rozpocząć wspólną dyskusję” - przekonują.
 
Podczas konferencji prasowej, zorganizowanej przed siedzibą krakowskiego magistratu, w której uczestniczyli obrońcy i obrończynie praw zwierząt oraz miejskie aktywistki, radna  Krakowa. Aleksandra Owca z partii Razem podkreśliła, że pomimo obietnicy wyborczej Aleksandra Miszalskiego, że w sprawie koni, ciągnących dorożki, przeprowadzony zostanie dialog społeczny, takiego dialogu nie było. “O nowym przetargu dowiedziałyśmy się z Biuletynu Informacji Publicznej, dlatego zdecydowałyśmy się skierować do Prezydenta petycję w tej sprawie. Petycja została opublikowana 10 listopada i od tego czasu już podpisało się pod nią około tysiąca osób. Żądamy przeprowadzenia prawdziwych konsultacji społecznych ” – mówiła Owca. 
 
Joanna Hańderek, radna z Nowej Lewicy przekonywała, że najwyższy czas na zmiany, uwzględniające dobrostan koni, dla których centrum miasta nie jest właściwym miejscem. „Zanieczyszczenie powietrza, hałas, przemoc świetlna, to codzienność koni pracujących w mieście. Czas zatem, by zmienić sposób ich funkcjonowania. Czas na zmiany uwzględniające ich dobrostan. Pragniemy aby Kraków był miastem sztuki, nauki, a nie cierpienia” - podkreśliła radna i dodała: 

„Paryż, Londyn, Barcelona, Oxford, Londyn czy Rzym już wycofały się z dorożek, a mimo to miasta te nie straciły na swojej atrakcji turystycznej. Dzisiaj w Krakowie stoimy przed istotnym momentem. Ogłoszony przetarg na dorożki wskazuje XIX - wieczną drogę Krakowa. Może to jednak być bardzo dobry moment by zastanowić się nad dobrostanem koni i rozpocząć wspólną dyskusję. Do tej pory aktywiści i aktywistki, naukowcy i naukowczynie stali po jednej stronie sporu, a po drugiej dorożkarze i urząd miasta. Czas jednak usiąść do wspólnego stołu. Dlatego razem z radną Aleksandrą Owcą oraz środowiskiem naukowym i aktywistycznym postulujemy, by Pan Prezydent wysłuchał naszych argumentów i dał szansę na zmiany” – argumentowała Hańderek. 

Reklama 
 
Monika Kohut z Fundacji „W Imię Zwierząt” wskazała, że mimo deklaracji miasta, nikt nie kontroluje przestrzegania umów dorożkarzy z miastem. „Czy władze miasta są zainteresowane kontrolowaniem przestrzegania umowy z dorożkarzami? Nie. Chociaż warunki umowy są notorycznie naruszane – zaczynając chociażby od postoju dorożek poza miejscem do tego przeznaczonym, a kończąc na jeżdżeniu z włączonymi ledami, podświetlającymi podwozie” – wskazywała Kohut.

„A gdzie sprawy, których umowa między Gminą Miejską Kraków a dorożkarzami, nie poruszyła? Czy ktokolwiek sprawdza, czy w dzień wolny od pracy konie odpoczywają czy są wykorzystywane w innej działalności? Czy ktoś dolicza do czasu pracy koni dojazd ze stajni i powrót? Czy kiedykolwiek badano dobrostan psychiczny koni, jak wpływa na nie narażenie na permanentny hałas, smog, dotykanie przez niezliczona ilość osób? Nie. Dorożkarze przyzwyczajeni są do traktowania Krakowa jak swojego prywatnego folwarku. Co robi z tym Urząd Miasta Krakowa? Podejmuje „stosowne czynności” , bo tak brzmi standardowa odpowiedź na wysyłane przez nas zgłoszenia. Jakie to „czynności”? Tego nie wie nikt”.
 
Dorota Guzik zabrała głos w imieniu „Akcji Demokracja”: „Jak sama nazwa wskazuje, zajmujemy się wzmacnianiem demokracji. Ale zajmujemy się też ochroną środowiska, prawami człowieka i prawami zwierząt. Współczesna nauka wiele razy udowodniła, że zwierzęta cierpią. Że konie są istotami czującymi – tak jak my. W mieście akademickim takim jak Kraków są inne, nowocześniejsze rozwiązania niż eksploatacja koni. Wprowadźmy je!”.
 
Anna Plaszczyk z Fundacji Viva! przedstawiła opracowane przez siebie najnowsze dane w sprawie koni, które pracowały na krakowskim Rynku w latach 2019-2022: „Na podstawie danych uzyskanych w odpowiedzi na interpelację radnej Aleksandry Owcy udało nam się ustalić, że na 232 konie, które pracowały w tym czasie na Rynku, Urząd Miasta Krakowa dysponował błędnymi numerami chip dwudziestu czterech koni. Jeden z koni posiadał chip konia, urodzonego 2 lutego 2013 i prawdopodobnie zabitego w rzeźni 20 marca 2014. Przypomnijmy, mówimy o koniach zarejestrowanych przez UMK jako pracujące na Rynku w latach 2019-2020” – podkreśliła Plaszczyk. 

„Udało się nam ostatecznie ustalić los 223 koni, pracujących w ciągu tych 3 lat w centrum Krakowa. 118 z nich nie kontynuowało pracy w centrum Krakowa w kolejnym sezonie 2022-2024 (50% wszystkich pracujących w sezonie 2019-22). Z tego 83 zwierzęta już nie żyją (tj. 37% wszystkich pracujących w tych latach). 46 koni straciło życie między początkiem 2019 a 31 grudnia 2021. W 2022 roku życie straciło 13 koni. W sumie podczas sezonu pracy zmarło lub zostało zabitych w rzeźni 59 koni. Według tych danych rotacja koni na krakowskim Rynku jest większa nawet niż rotacja koni pracujących na drodze do Morskiego Oka”.

Reklama
 
Radna Aleksandra Owca wspomniała też podczas konferencji prasowej o sprawie, która wyszła na jaw po publikacji petycji: „Kiedy postawiłyśmy petycję i media zainteresowały się sprawą, nagle ujawnił się również nowy rzecznik Stowarzyszenia Dorożkarzy Krakowskich – Filip Szatanik. Jak Państwo na pewno pamiętają, Filip Szatanik był przez ponad 20 lat związany z krakowskim samorządem, był rzecznikiem Miasta Krakowa, rzecznikiem Urzędu Marszałkowskiego, rzecznikiem Jaworzna oraz właśnie likwidowanej spółki Kraków5020. Zasłynął między innymi z ujawnionej korespondencji, w której zalecał agencji PR-owej „komentowanie duchami” wpisów na facebooku oraz śledzenie miejskich aktywistów. Ta osoba dziś przekonuje nas, że niewinni dorożkarze chcą robić po prostu swoje, nikomu się krzywda nie dzieje i nie wiem jak Wy, ale ja po prostu nie wierzę” - oświadczyła Owca. 

„Czekam w końcu na transparentne procedury, na obiecane konsultacje, na poważne traktowanie mieszkanek i mieszkańców Krakowa. Władze Krakowa się zmieniły, niech więc pokażą, że takie osoby już miastem nie trzęsą. Niech przeprowadzą jawne i uczciwe procesy i dadzą nam jakąkolwiek nadzieję na zmianę”.
 
Petycja została złożona do Prezydenta Krakowa Aleksandra Miszalskiego przez radne Aleksandrę Owcę i Joannę Hańderek, a w konferencji prasowej przed magistratem uczestniczyli również przedstawiciele m.in. Akcji Ratunkowej dla Krakowa, Fundacji „Chatka Gołębia”, Partii Razem, a także działaczki i działacze prozwierzęcy oraz aktywiści. 

W ramach naszej witryny stosujemy pliki cookies w celu świadczenia Państwu usług na najwyższym poziomie, w tym w sposób dostosowany do indywidualnych potrzeb. Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Możecie Państwo dokonać w każdym czasie zmiany ustawień dotyczących cookies.

Polityka Prywatności