W czasie pandemii skorzystali z rządowej pomocy, dzięki temu przetrwali i nie zwolnili pracowników. Karmili medyków, a po wybuchu wojny w Ukrainie uchodźców. Okazało się jednak, że „za mało stracili” i muszą teraz zwracać horrendalną kwotę.
Reklama
Sprawę nagłośniła telewizja TVN24. Pieniądze z rządowej tarczy antykryzysowej, które ocaliły ich w czasie pandemii, teraz mogą ich pogrążyć. Chodzi o "Hummus Amamamusi" i „Rannego ptaszka” prowadzone m.in. przez znaną w Krakowie restauratorkę i społeczniczkę Katarzynę Pilitowską.
Na pensje pracowników z konieczności zamkniętych w czasie pandemii barów z pierwszej tarczy dostali 400 tysięcy złotych, z drugiej - 200 tysięcy.
By dostać pieniądze od państwa trzeba było wykazać straty w wysokości 30%, natomiast firma prowadząca oba bary wykazała spadek 26-procentowy. Różnica wyniosła 18 tysięcy złotych. Okazało się jednak, że restauratorzy mają zwrócić nie 18, a 235 tysięcy.
Właściciele są rozżaleni, bo wystarczyło trochę „pokombinować”, na kilka dni zamknąć lokale i wykazać „odpowiednią” stratę. Działali jednak uczciwie i teraz muszą za to słono zapłacić. W dodatku państwo wynajęło już firmę windykacyjną.
Reklama
W pandemii karmili medyków, a po wybuchu wojny uchodźców z Ukrainy. Teraz sami proszą o pomoc.
„Otwieramy zrzutkę na ocalenie naszej firmy i Hummus Amamamusi i Rannego Ptaszka w jednym. Odwołaliśmy się do wszystkich instancji, wynajęliśmy też prawników, zamówiliśmy analizy, na próżno” – napisała na FACEBOOK-u Katarzyna Pilitowska.