Wszystko zaczęło się od śmiertelnego wypadku. Spowodował go w 1985 roku pijany funkcjonariusz milicji. Sprawę przez lata udało mu się tuszować. By nie wyszła na jaw, milicjant z zimną krwią zamordował dwie kolejne osoby.
Reklama
22 listopada małopolscy policjanci zatrzymali na Śląsku 63-letniego Tadeusza P. Mężczyzna jest podejrzewany o serię zbrodni, do których doszło w latach 80. i 90. na Podkarpaciu.
Pierwsza ofiara Tadeusza P. zginęła w wypadku samochodowym. 37-letni pieszy został potrącony przez pijanego milicjanta. Tadeusz P., wówczas zastępca komendanta Rejonowego Urzędu Spraw Wewnętrznych w Lesku poprosił ojca, by wziął na siebie winę za tragedię.
Milicjantowi udało się uniknąć odpowiedzialności i zatuszować sprawę, ale bał się, że prawda zostanie ujawniona przez innego funkcjonariusza, który przypadkiem pojawił się na miejscu wypadku. Krzysztof Pyka nie zdążył ujawnić prawdy, zepchnięty z pomostu przez Tadeusza P. utopił się w Zalewie Solińskim.
Reklama
12 lat po dwóch mordach tajemniczymi „wypadkami” zaczął się interesować reporter Gazety Bieszczadzkiej Marek Pomykała. Dziennikarz skontaktował się w tej sprawie z komendantem wojewódzkim policji w Krośnie, tego samego dnia zaginął. Samochód Pomykały po dwóch dniach odnaleziono w pobliżu zapory w Solinie. Policja podejrzewa, że zbrodniarz zwabił dziennikarza do swojego domku letniskowego i tam go udusił.
O zbrodniach wiedziała żona Tadeusza P., prawdopodobnie ona też miała zginąć. Tadeusz P. kilkukrotnie próbował ją otruć.
Tadeusz P. został aresztowany i przesłuchany, nie przyznał się do winy. Grozi mu dożywocie.