Dziennik „Fakt” dotarł do zeznań motocyklisty potrąconego przez Jerzego Stuhra, który prowadził samochód pod wpływem alkoholu. Twierdzi, że Stuhr próbował uciekać i utrudniał badanie alkomatem.
Reklama
Jak ustalił Fakt potrącony mężczyzna posiada „ponadstandardowe umiejętności kierowania motocyklem”, jest m.in. zatrudniany do pokazów motocyklowych. W jego ocenie to go uratowało, bo „99 proc. innych kierowców straciłoby panowanie nad motorem i upadło”.
Według relacji poszkodowanego po uderzeniu motocyklisty Stuhr się nie zatrzymał, a Sławomir G. ruszył za nim w pogoń. Zeznał, że musiał motocyklem przekroczyć ponad 50 km/godz., by na ulicy Mickiewicza w Krakowie dogonić Lexusa, którym jechał aktor. W końcu, przed skrzyżowaniem ulic: Mickiewicza z Czarnowiejską, udało mu się go zatrzymać.
Motocyklista rzucił w kierunku Stuhra niecenzuralne słowa z pytaniem dlaczego ucieka, skoro go potrącił? Aktor miał odpowiedzieć, że to „niemożliwe”.
Reklama
Motocyklista na początku nie rozpoznał aktora. Gdy mu powiedział, że cale zajście zostało nagrane, Jerzy Stuhr ponownie miał próbować uciec, a motocyklista znów ruszył za nim w pogoń. Korki umożliwiły mu zatrzymanie kierowcy na wysokości Karmelickiej i Królewskiej.
Stuhr, według jego relacji przestał próbować uciekać, dopiero gdy na miejscu zdarzenia pojawił się patrol policji.
Stuhr, jak wynika z zeznań Sławomira G., przekonywał policję, że potrącony mężczyzna udaje i niemożliwe by jego auto miało kontakt z motocyklistą. Jak wynika również z zeznań poszkodowanego, Stuhr miał utrudniać badanie alkomatem.
Badanie wykazało 0,7 promila alkoholu we krwi. Aktor miał przyznać się policjantom do spożycia jednej może dwóch butelek wina.
Reklama
Dopiero wtedy motocyklista skarżący się na ból ręki poprosił o pomoc lekarzy. Twierdzi, że przepisano leki i zalecono noszenie ręki na temblaku przez 7 dni.
To może mieć znaczenie do zakwalifikowania czynu Jerzego Stuhra i wymiaru kary.
Prokuratura analizuje, czy Jerzemu Stuhrowi można postawić zarzut spowodowania wypadku pod wpływem alkoholu. Policja zakwalifikowała zdarzenie jako kolizję. Prokuratura zleciła dodatkowe badania, które mają ustalić, czy potrącony motocyklista nie odniósł obrażeń ciała trwających dłużej niż tydzień.
Jeśli zdarzenie zostanie zakwalifikowane jako „wypadek”, wówczas aktorowi grozi dotkliwsza kara niż za kolizję. Kodeks Karny przewiduje w takim przypadku karę grzywny, ograniczenia lub pozbawienia wolności do lat trzech, zakaz prowadzenia samochodów na minimum trzy lata, ale z możliwością nawet dożywotniego zakazu.